Tutuł: Frnck. Chrzest ognia.
Autorzy: Brice Cossu, Olivier Bocquet
Wydawnictwo: Egmont
Dla kogo: 8-13 lat. Dla młodszych może trochę zbyt „niegrzeczne”. Dla starszych – zbyt dziecinna.
O czym: Tytułowy bohatera – niesforny trzynastolatka – dziwnym trafem gdzieś na skrzyżowaniach czasoprzestrzennych wybiera złą drogę i przenosi się niejako w czasie do prehistorii (jak do tego doszło, pisałam już wcześniej). Musi się odnaleźć w tym nowym świecie, w którym nie tylko nie ma pizzy, ale nawet samogłosek. W dodatku zbliża się zima, a jedzenie robaków i surowego mięsa nie za bardzo przypadło chłopakowi do gustu. Z resztą nawet sami rdzenni mieszkańcy tej krainy mówią, że jedzą nie dla przyjemności, a jedynie dlatego, że kiedyś próbowali nie jeść i okazało się, że kto nie je, ten umiera. Franck próbuje więc wprowadzić do tego świata postęp w formie żółto-pomarańczowych płomieni. Początki są trudne, ale ostatecznie nowy wynalazek chyba się tu przyjmie.
Plusy: Całkiem ciekawa fabuła, dużo akcji, niebezpieczeństwo, niepowodzenia i ciągle podejmowane nowe próby. Do tego sporo całkiem przyjemnego humoru i ciekawe ilustracje.
Minusy: Ciężko mi się do czegokolwiek przyczepić. Muszę przyznać, że jest całkiem fajny komiks przygodowy dla starszych dzieci i młodszych nastolatków.