Z nauką jest tak, że czasami wystarczy mieć oczy szeroko otwarte, a sama przychodzi. Tak było u nas w przypadku tej książki. Jednego dnia przypadkiem zeszliśmy z Jankiem na temat wyliczania obwodu koła, a ponieważ nie chciałam tak od razu dawać odpowiedzi, poprosiłam go, żeby sam się zastanowił, jak podszedłby do wyliczania takiego obwodu. A następnego dnia pojawiła się u nas książka „Potęga liczb” z informacją, że obwód koła podzielony przez jego średnice daje liczbę Pi. Na tej podstawie z niewielką pomocą udało się Jankowi wywnioskować, że żeby policzyć obwód koła wystarczy znać jego średnicę i Pi. Wiedza odkryta w ten sposób nie dość, że wchodzi do głowy bez wykręcania oczami i narzekania na niechęć do nauki, ale też zostaje w głowie zazwyczaj na dłużej. Doszliśmy też do wniosku, że prawdopodobnie matematycy musieli mieć inny sposób na obliczanie obwodu koła, bo przecież gdyby nie byli w stanie policzyć obwodu bez liczby Pi, to Pi nigdy by nie odkryli. Liczymy na to, że i odpowiedź na pytanie „jak to robili” przyjdzie do nas niespodziewanie, bo na razie nie chce nam się zgłębiać tematu
Jeśli chcecie więcej dowodów na to, że często nieświadomie przyciągamy to, czego się uczymy, to zapraszam do tego wpisu, a tymczasem proponuję szybką recenzję naprawdę fajnej książki o liczbach.
Tytuł: Potęga liczb. Jak liczby kształtują świat, w którym żyjemy.
Tekst: Isabel Thomas, Robert Klanten, Maria-Elisabeth Niebius i Raphael Honigstein
Ilustracje: Daniela Olejnikova
Wydawnictwo: Kropka
Dla kogo: 8+, chyba że młodsze dziecko interesuje się matematyką, już dobrze sobie radzi z liczeniem i zna przynajmniej podstawowe działania matematyczne.
O czym: O liczbach oczywiście. O tym czemu są nam potrzebne, jak je wymyśliliśmy, o tym jak mierzymy różne rzeczy (czas, pieniądze, objętość, wagę, długość…) oraz o wielu innych ciekawostkach ze świata matematyki.
Plusy: Bardzo dużo wiedzy, przekazanej w ciekawy sposób. Porosty, ale nie infantylny język. Masa ciekawostek nie tylko na temat liczb, ale też zwierząt czy historii. Piękne ilustracje. I duży plus za to, że książka pokazuje matematykę jako coś realnego i żywego – nie jest to zbiór liczb i wzorów, które ktoś sobie wymyślił. Cała matematyka jawi się w tej książce jako coś bardzo ciekawego i sensownego – wzory i formułki, jeśli się pojawiają, są wynikiem ciekawych obserwacji lub odpowiedzią na ludzkie potrzeby. Wychodzi na to, że matematyka to z jednej strony fascynująca zagadka, a z drugiej – pomocna dłoń udzielona nam, ludziom. Może mi się tylko wydaje, ale gdyby ktoś przedstawił mi tak tą dziedzinę wiedzy, kiedy ja sama zapoznawałam się z liczeniem, moje podejście do matematyki byłoby dzisiaj całkiem inne. Kto wie.
Minusy: Nie zaobserwowałam.
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś ze swoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką„Od czego zacząć czytanie bloga?”