Spodziewajcie się w tym tygodniu kilku recenzji, bo mam kilka gier i książek, które chciałam Wam pokazać. A zaczniemy od gry dla najmłodszych, która świetnie sprawdza się też jako gra do nauki języków obcych.
Tytuł: Pierwsza gra. Przyjaciele.
Wydawnictwo: Egmont
Dla kogo: 2-5 lat. Dla starszych będzie już raczej nudna. Chyba, że wykorzystacie ją tak jak my – do nauki angielskiego.
Co zawiera: kostkę ze strzałkami i 27 żetonów ze zwierzętami w trzech kolorach
Zasady: Gra ma dwa warianty – dla młodszych i starszych dzieci. W obu wypadkach układamy kolorowe żetony w kole, a na środku koła rzucamy kostką. Wyrzucona strzałka wskazuje nam kierunek żetonu, który możemy zabrać. Celem gry jest zebranie wymaganej liczby zestawów (zestaw to trzy żetony z takimi samymi zwierzętami) – zależnie od ilości graczy.
Wersja dla dzieci młodszych zakłada jednak współpracę – jeśli ktoś z graczy ma już żeton ze zwierzakiem, którego wylosowaliśmy, to oddajemy mu nasz żeton. Sobie możemy wziąć żeton tylko jeśli nikt inny nie zbiera już takich zwierzaków lub gdy mamy już jakiegoś zwierzaka z tej kategorii.
Wersja dla starszych wymaga wcześniejszego wylosowania zwierzaków, które będziemy zbierać, a następnie każdy zbiera już zwierzaki dla siebie, może też zabierać zwierzaki przeciwnikom, tak by jak najszybciej zebrać swoje zestawy.
Plusy: Proste zasady, dwa poziomy trudności, możliwość grania wspólnie, a nie przeciwko sobie, solidne żetony z grubej tektury i duża kostka która nie wymaga umiejętności liczenia. Wszystko to sprawia, że gra jest dobrym pomysłem na zabawę z najmłodszymi. Fajny sposób na naukę liczenia (bo trzeba zebrać 3 zwierzaki na jeden zestaw i dwa do czterech zestawów, żeby wygrać rundę). Może też pomóc dzieciom w nauce kolorów. Oraz oczywiście – nazw zwierząt domowych.
Gra też bardzo łatwo zmienia się w grę do nauki języka obcego. Co więcej – grę na podobnych zasadach można stworzyć z innymi kartami obrazkowymi przy użyciu kostki z zestawu.
Minusy: Fakt, że koło ułożone z żetonów co chwila trzeba poprawiać, bo po wyjęciu żetonów po prostu robią się dziury. Ciągłe poprawianie koła sprawia też, że robi się ono coraz mniejsze. Trochę więc obawiam się, że przy grze z dwulatkami i dziećmi mniej sprawnymi manualnie może pojawić się problem z trafieniem kostką wewnątrz okręgu na koniec rozgrywki, kiedy robi się już on naprawdę mały.
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”