W Polsce Dr. Seuss nie jest może postacią zbyt znaną, ale w krajach angielskojęzycznych jest to bez wątpienia klasyk. I jest to jak najbardziej zasłużona pozycja.
Podobno są jakieś polskie wydania tego autora – ale ja póki co jeszcze na nie nie natrafiłam. Mam za to dwie książki po angielsku, czyli w oryginale. I – co prawda nie mam porównania, ale jednak jak to zwykle przy poezji bywa – uważam, że czytanie w oryginale jest dużo przyjemniejsze. Oczywiście jeśli zna się język.
Ta melodia, rytm, rym. Są to rzeczy, których nawet najlepszy tłumacz nie będzie w stanie przenieść na język polski w 100%. Niestety. Piękno języka w połączeniu z inteligentnym dowcipem i wnikliwą obserwacją otaczającego nas świata, powoduje, że mi czytanie tych książeczek sprawia nieukrywaną przyjemność.
I Klusek to najwyraźniej wyczuwa. Mamy bowiem kilka książeczek dla dzieci w języku angielskim i o ile, gdzieś tak do drugiego roku życia, Kluskowi było obojętne w jakim języku mu się czyta, o tyle później wszystkie te angielskie książeczki musiałam mu tłumaczyć na polski. Nie chciał wcale słuchać po angielsku. A Dr. Seussa pozwalał mi czytać w oryginale i siedział zasłuchany. Nie wiem czy to magia języka, czy po prostu czuł moją radość płynącą z czytania tych książek, w każdym razie – myślę, że warto się z tym autorem zapoznać.
Tak zaczyna się książeczka „Oh, the places you’ll go!” Prawda że ładnie? A poniżej szata graficzna: