W niedziele, z okazji swoich drugich urodzin Klusek dostał masę prezentów. Między innymi ciastolinę. I chociaż nie jest to jego pierwszy kontakt z ciastoliną, dzisiaj przechodzi już samego siebie. Ja sobie cichutko siedzę z boku i tylko obserwuję. A on już od pół godziny siedzi na ceracie otoczony zwierzątkami i foremkami do ciastek.
Najpierw budował zamek dla gąski i strusia. Teraz karmi zwierzątka a to własnoręcznie zrobioną trawą, a to ciastkiem, a to jakieś ubranko im zrobi. Więc ja sobie siedzę, piję kawę i co raz to dochodzi do mnie głos Kluska:
„Już wszystkie zwierzątka najadły się ciastko. Teraz czekają na pana. Stoją i czekają” Obracam się i rzeczywiście, zwierzątka w równym rzędzie stoją i czekają.
„A to jest ubranko dla świnki. I czapka. I i i plecak. A to chyba ucho jakieś”. I jest tak jak mówi, świnka przykryta kocykiem z ciastoliny, na głowie kulka i na plecach kulka w innym kolorze.
„A teraz Jaś zrobił trawę taką zieloną dla krówki…”
I pomyśleć, że ciocia dając Kluskowi ciastolinę na urodziny sugerowała, że będę musiała się z nim bawić. A tu nie tylko nie muszę, ale wręcz myślę, że byłoby to niewskazane. Tak mu dobrze idzie