Dzisiaj książka dla trochę starszych dzieci, a nawet dla dorosłych. Ponieważ mój pocovidowy i poboreliozowy mózg czasami jeszcze pokazuje, że nie działa do końca tak, jak powinien, postanowiłam trochę poćwiczyć logiczne myślenie i sięgnąć po książkę-grę-escape room w jednym. Z nadzieją, że pomoże mi to wrócić do stanu pełnej bystrości
Tytuł: Escape Quest. Arsene Lupin rzuca wyzwanie
Autorzy: David Cicurel, Frederic Dorne, Tiffanie Uldry
Dla kogo: Nie jestem pewna. Wydawca sugeruje wiek 12+. Pod względem fabuły i treści w niej zawartych prawdopodobnie bym się zgodziła. Natomiast nie jestem pewna czy niektóre zagadki nie przekraczają możliwości logicznego myślenia dwunastolatka. Być może z podpowiedziami czy w towarzystwie dorosłego… Chociaż może po prostu zapomniałam już jakiego typu zadania rozwiązywało się w szkole w wieku lat dwunastu, a teraz na strar(sz)e lata niećwiczone umiejętności gdzieś zaginęły?
O czym: Fabuła opiera się na informacji, że słynny król złodziei – tytułowy Arsen Lupin – szuka ucznia, któremu przekaże swoją wiedzę. Czytelnik wciela się w rolę złodzieja hobbisty, który chce zostać uczniem Lupina i w tym celu musi pokazać na co go stać, rabując świetnie strzeżone drogocenne kamienie. Chodząc po Paryżu szukamy wskazówek i pomysłów na zaplanowanie napadu, zdobycie skarbu i tym samym możliwość nauki u wielkiego mistrza.
Zasady gry: Ponieważ książka ta jest jednocześnie grą, nie czytamy jej po kolei. Zasady gry wyglądają tak:
Plusy: Na pewno ilustracje, które tworzą bardzo przyjemny klimat starego Paryża (chociaż mam wrażenie, że nie wszystkie strony zostały potraktowane z jednakową uwagą). Sama fabuła też jest całkiem fajna. Podobało mi się też, że czytając mamy pewną dowolność w ustalaniu kolejności – korzystając z planu miasta sami decydujemy gdzie udamy się najpierw, gdzie później… Oczywiście ostatecznie musimy przejść przez wszystkie strony, to jednak mamy coś do powiedzenia w kwestii porządku.
Wydaje mi się, że system poruszania się po książce jest również dobrze rozwiązany – trudno się zgubić, a w przypadku braku pomysłu na rozwiązanie zagadki mamy system ratunkowy – oddzielną stronę z podpowiedziami, które mają nas naprowadzić na właściwy tor i oddzielną stronę z odpowiedziami – w razie gdyby podpowiedź nam nie pomogła.
Zróżnicowane poziomy zagadek.
Minusy: Niektóre strony nie są zbyt ciekawe wizualnie. Co do zagadek – przyznam szczerze, że zdarzyło mi się nie zrozumieć, co autor zagadki i podpowiedzi miał na myśli. Być może to kwestia moich możliwości, a być może tłumaczenia, ale ponieważ staram się ostatnio być dla siebie miła, postawię na tłumaczenia 😉
Dla mnie też wadą są dodatkowe elementy, które trzeba wypchnąć z okładki – takie niby narzędzia, które pomagać mają w rozwiązywaniu zagadek. Nie jestem fanką takich rozwiązań, bo po wypchnięciu ciągle wypadają mi z książki, kiedy szukam kolejnych stron, muszę pilnować, żeby mieć je ze sobą i tak dalej. Dla mnie osobiście jest to utrudnienie, ale może ktoś lubi takie atrakcje.
Inne informacje: Same zagadki szczerze mówiąc ciężko mi ocenić, bo nie mam dużego doświadczenia w tego typu zabawach, a wiem też, że rzeczy które mogą się wydawać oczywiste ludziom, którzy w takich książkach się zaczytują, dla mnie są nie do odnalezienia. Tak więc przyznam szczerze, że zdarzało się, że korzystałam z podpowiedzi, a nawet raz czy dwa z odpowiedzi, bo podpowiedź niewiele mi dała.
Część zagadek była naprawdę prosta i oczywista. Czytając część zagadek wiedziałam, co muszę zrobić, nawet jeśli zadanie nie było proste i wymagało sporo myślenia, wiedziałam mniej więcej w którym kierunku pchają mnie autorzy. Ale zdarzały się sytuacje, że po prostu czytałam tekst – gapiłam się na stronę i nie wiedziałam, o co chodzi i czego się ode mnie tu oczekuje. Być może jest to kwestia mojego braku doświadczenia, a być może formy tekstu. Nie wiem. Ciężko mi to ocenić. Na szczęście podpowiedzi najczęściej w takich sytuacjach dawały mi jakieś pole odbicia i mogłam kontynuować swoją misję.
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś ze swoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”