Wakacje tuż tuż, w końcu jest czas na czytanie dla przyjemności. A jeśli Wasze dzieci nie przepadają za czytaniem i chcecie je do tego zachęcić w wakacje, to może właśnie przygody w świecie Minecraft, będą tym, co zainteresuje niechętnych czytelników do nawiązania przyjaźni z książkami?
Minecraft. Na pastwę mobów. Tom 2. – Wydawnictwo Egmont
Kolejny tom przygód w świecie Minecrafta. Łowcy potworów – rodzeństwo Cahira i Orion – wyruszają z misją. Chcą poznać źródło klątwy rzuconej na ich przyjaciółkę. Po pomoc udają się do rywalki swojego mentora. Jej wiedza może być kluczem do rozwiązania tej zagadki. Zamiast rozwiązania znajdują jednak apokalipsę zombie. Oczywiście nie zdradzę Wam jak to się rozwinie. Powiem tylko, że komiks czyta się całkiem przyjemnie, tekstu nie ma za dużo, czcionka jest czytelna (to na pewno pomoże dzieciom, które dopiero uczą się czytać), a ilustracje bardzo przyjemne. (O pierwszej części pisałam tutaj)
Miecraft. Kompaktowe konstrukcje. – HarperKids
To kolejny podręcznik, który krok po kroku pokazuje jak zbudować w grze małe, ale interesujące konstrukcje, np. wielkiego creepera lub bajkowy domek na drzewie. Każda instrukcja ma przypisany stopień trudności oraz przewidywany czas budowania, łatwo więc wybrać sobie coś dostosowanego do potrzeb i możliwości. W wielu konstrukcjach użyto bardzo ciekawych mechanizmów, których dziecko może później użyć samo w konstruowaniu własnych budowli. Instrukcje choć napisane w konkretny i rzeczowy sposób zachęcają również do podejmowania własnych kreatywnych działań. Myślę, że zainteresuje każdego, kto lubi budować w Minecrafcie.
Frigiel i Fluffy. Odległe Lądy. Tom 1 – Trzy Klany. – Wydawnictwo RM
To nowa seria, która jest kontynuacją serii, o której pisałam już tutaj. Muszę przyznać, że miałam wysokie oczekiwania, bo oryginalna seria bardzo mi się podobała (oczywiście jak na książkę o Minecrafcie). Niestety po przeczytaniu pierwszego tomu „Odległych Lądów” mam mieszane uczucia.
Ale po kolei – po zwycięskiej bitwie Figiel wraz z przyjaciółmi próbują wyjaśnić dziwne ataki na jedną z wiosek. W trakcie tej misji trafiają jednak do Odległych Lądów – nieprzyjaznej i tajemniczej krainy, o której nikt nic nie wie. Oczywiście od razu ładują się w tarapaty. Nie chcę zdradzać szczegółów fabuły, więc na tym zakończę opis wydarzeń i przejdę do moich mieszanych uczuć.
Otóż książka jest niezwykle wciągająca, budowanie napięcia, stopniowo pojawiające się wskazówki, które pomagają czytelnikowi powoli odnajdywać się w całkiem nieznanej sytuacji – wszystko to sprawia, że naprawdę chce się sprawdzić, co wydarzy się w kolejnym rozdziale. W dalszym ciągu sporo miejsca autor poświęca też na emocje bohaterów. To są te cechy, za które chwaliłam oryginalną serię i one dalej są. W czym jest więc problem? Szczerze mówiąc – w zabijaniu. Już w ostatniej części oryginalnej serii zwracałam Wam uwagę, że sięgając po książkę musicie się liczyć nie tylko z opisami uśmiercania mobów, ale również z tym, że mały chłopiec, którego tak niedawno poznaliśmy staje do walki i tam zabija swoich przeciwników. Nie wszystkim może to pasować, w książkach dla, jakby nie było, dzieci. Tym razem autor posuwa się jeszcze dalej – tu już nie tylko mamy do czynienia z zabijaniem na wojnie. Tutaj mamy turniej oparty na tym, że zawodników wrzuca się na arenę i wygrywa ostatni, który stoi. Wiem, że jest to książka oparta na grze i może patrząc przez ten pryzmat, nie jest to coś bardzo strasznego, ale jak dla mnie turnieje na śmierć i życie nie powinny się pojawiać w książkach dla co prawda starszych, ale jednak dzieci. Bo to zdecydowanie nie jest też książka skierowana stricte do dorosłych – duża czcionka, kreska ilustracji, po dziecięcemu potraktowany wątek miłosny – wszystko to sprawia, że książka sprawia wrażenie jakby była kierowana do dzieci w wieku od, powiedzmy, 9ciu, czy 10ciu lat do co najwyżej końca podstawówki.
Oryginalna seria wydaje mi się, że dla takich dzieci była przewidziana. Ale tu, jak na moje oko za dużo jest niepotrzebnej śmierci – szczególnie, że przy odrobinie wysiłku ze strony autora, większość z zagrożeń udałoby się wyeliminować bardziej humanitarnymi metodami bez szkody dla fabuły. Oczywiście to moje prywatne zdanie i nie każdy może się z nim zgadzać. Zobaczymy co przyniesie kolejny tom, ale jak na razie, muszę przyznać, że jestem pełna obaw.
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś ze swoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką„Od czego zacząć czytanie bloga?”