Tytuł: Frigiel i Fluffy. Bitwa na Równiach Meraim
Autor: Nicolas Digard
Ilustracje: Thomas Frick
Wydawnictwo: RM
Dla kogo: ja bym to oznaczyła chyba 9+. Przynajmniej. Ze względu na to, że jest to dość długa książka (ponad 450 stron) oraz fakt, że główni bohaterowie zabijają tam nie tylko moby w stylu zombie, ale także swoich bardziej osobowych przeciwników. Nie ma tu może bardzo brutalnych czy przerażających opisów, ale sam fakt, że spokojny chłopiec, którego poznaliśmy na początku tej historii wbija w przeciwnika miecz, wydaje mi się nie do końca odpowiednie dla młodszych dzieci.
O czym: To już czwarty tom, jeśli w ogóle nie wiecie kim są Frigiel i Fluffy, to odsyłam do wcześniejszych wpisów. Bitwa na Równinach Meraim, jak sam tytuł wskazuje jest głównie o bitwie. Zaczynamy od przygotowań do wielkiej bitwy, w której ciemiężeni do tej pory magowie zdecydowali się wystąpić przeciwko władcy. Autor prowadzi nas dwiema ścieżkami – razem z Frigielem, Fluffim i Ablem próbujemy dotrzeć na pole bitwy z posiłkami w postaci wojowniczych Sarmatek, a ze złodziejką Alice przekradamy się do Ulan Warki by uwolnić Chiron i dowiedzieć się prawdy o dziewczynie i jej historii. Jednak spora część książki opowiada bezpośrednio o bitwie, nie będę więc tu zdradzać jak potoczą się jej losy.
Plusy: Jest to naprawdę całkiem dobrze napisana książka fantastyczna (oparta na świcie Minecraft, ale tu akurat nie jestem specjalistką). Szybka akcja z dużą ilością całkiem sensownie przygotowanych zwrotów. Autor bardzo dobrze radzi też sobie z budowaniem napięcia i ze stopniowym odkrywaniem tajemnic stojących za całą historią, co sprawia, że książka naprawdę wciąga. Dużo też mówi się tu o emocjach, również tych trudnych, a bohaterowie nie wstydzą się o nich rozmawiać. Poruszany jest też bardzo moim zdaniem ważny wątek, tego że ludzie (niezależnie od wieku) mają prawo podejmować własne decyzje i co więcej – powinni być na tyle odważni by podążać za własnymi przekonaniami, nawet jeśli przychodzi im się przeciwstawić komuś, kogo bardzo szanują i poważają – w końcu szacunek nie oznacza, że musimy się we wszystkim zgadzać.
Minusy: dla niektórych do minusów przyjdzie zaliczyć wspominane wcześniej krwawe sceny. Tak – są tam takie. Są też sceny walki z zombie. Nie wszyscy to lubią. Trochę też dziwnie mi, jako osobie dorosłej, czyta się o wyjmowaniu kowadeł z plecaka, czy o tym, że bohaterowie wznoszą toast mlekiem i kawałkiem ciasta. Ale to już chyba po prostu specyfika minecraftowego świata, z którą w końcu się pogodziłam, więc nie do końca jestem nawet pewna, czy powinnam umieszczać to w tym miejscu recenzji. Ale cóż – napisałam, to niech już zostanie.
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś ze swoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką„Od czego zacząć czytanie bloga?”