Dziś kolejny wpis dla małych czytelników. Jeśli macie takich w domu, naprawdę warto sprawdzić poniższe pozycje. A jeśli Wasze dzieci nie przepadają za czytaniem i zastanawiacie się, czy można coś z tym zrobić, to zapraszam do tego wpisu.
Minecraft Kroniki Woodsword – Na głęboką wodę.
W końcu doczekaliśmy się kolejnej części Kronik Woodsword od Egmonta. O poprzedniej części pisałam już tutaj, tak więc teraz w skrócie. Jest to historia grupki dzieci, które dzięki wynalazkowi swojej szalonej nauczycielki mogą grać w Minecraft wchodząc do gry. Nauczycielka ta bowiem wynalazła okulary, które przenoszą dzieci bezpośrednio w świat Minecrafta. Co ważne, jest to książka, która poza nawiązaniem do bardzo popularnej wśród dzieci gry, pokazuje też problemy, z którymi uczniowie borykają się na co dzień i promuje bardzo istotne, przynajmniej moim zdaniem wartości. Tym razem dzieci przenoszą się w świat podwodny – w grze oczywiście bezpośrednio, a w szkole – dzięki projektowi naukowemu, który ma pomóc odbudować zagrożoną rafę koralową. Bo jakoś tak się zawsze dzieje w Kronikach Woodsword, że problemy świata Minecraftowego pokrywają się bezpośrednio z problemami w realnym świecie, a rozwiązania, które dzieci wymyślają pomagają zazwyczaj rozwiązać oba problemy jednocześnie.
Poza promowaniem proekologicznych idei, książka ta promuje też budowanie relacji międzyludzkich – tak jak w poprzedniej części również tym razem, dzieci udowadniają jasno i czytelnie, że współpraca jest bardzo ważna i że jeśli ma się przyjaciół, to bez sensu jest brać wszystkie obowiązki i całą odpowiedzialność na siebie, że warto sobie pomagać, bo w ten sposób można zrobić dużo, dużo więcej.
I chociaż książka jest pełna pouczających treści, to jednak czytając ją wcale się nie odczuwa, że jest to książka moralizatorska. Wręcz przeciwnie – książka jest bardzo ciekawa, a przygody uczniów z Woodsword – wciągające. Polecamy.
Roald Dahl – Państwo Burakowie i inne historie.
To nowość od Wydawnictwa Znak, a dla nas pierwszy kontakt z książkami pana Dahla, bo choć oczywiście słyszeliśmy o nim wcześniej, to jakoś do tej pory nie sięgnęliśmy po żadną z jego książek. Ta konkretna składa się z dwóch opowiadań. Pierwsze jest o Państwu Burakach. A opowiadanie to jasno i wyraźnie ilustruje przekonanie autora, że „każda dobra książka musi zawierać mieszankę wyjątkowo paskudnych ludzi. W każdej książce lub opowieści musi być ktoś, kogo da się znienawidzić. Im wstrętniejsza i okropniejsza jest postać, tym zabawniej jest patrzeć, jak ponosi karę za swoje zachowanie.” I choć w życiu staram się unikać kar, to jednak w przypadku tego opowiadania muszę przyznać, że śmiałam się równie mocno, co Kluski. Ale zaznaczę, że dzieje się tu bardzo dużo nieprzyjemnych, a może nawet dość drastycznych rzeczy, więc zanim przeczytacie ją młodszym czy bardziej wrażliwym dzieciom, może warto przeczytać ją samemu i sprawdzić, czy aby na pewno jest odpowiednia dla Waszych maluchów.
Drugie opowiadanie jest już znacznie mniej drastyczne – jest to bowiem historia jednego nieśmiałego pana, który próbuje poderwać swoją piękną sąsiadkę. W jaki sposób? Na żółwia! Metoda ta wymaga jednak bardzo dużo przygotowań i zachodu, a jakie są efekty – nie będę zdradzać.
Jeszcze jedna ważna rzecz, którą chciałam zaznaczyć przy tej książce. To jest pierwsza tak długa książka, którą Misiek (lat 6) wysłuchał do końca. Przeczytaliśmy ją w trzech podejściach (a i to tylko dlatego, że mama nie miała czasu, bo gdyby to zależało od Miśka, to pewnie musiałabym siedzieć dopóki nie skończę). Tak więc będzie to na pewno ważna pozycja w naszej biblioteczce.
Roald Dahl – Charlie i fabryka czekolady
Zachęcony przygodami państwa Buraków, Misiek chciał kontynuować przygodę z Roaldem Dahlem. Siękgnęliśmy więc po klasyk – Charlie i fabryka czekolady. W tym wypadku chyba nie ma się co rozpisywać, mam wrażenie że każdy słyszał o przygodach biednego chłopca, który dzięki złotemu biletowi przeżył fantastyczne przygody w fabryce czekolady genialnego i szalonego jednocześnie Willego Wonki. Misiek przynosił mi tę książkę kilka razy dziennie do czytania. Przy każdym czytaniu śmiejąc się radośnie i dyskutując ze mną z przejęciem na temat kolejnych wynalazków pana Wonki. Jeśli tak jak my, z jakichś powodów nie sięgnęliście jeszcze po tę książkę, to szczerze polecam to zmienić. Chyba że nie lubicie trochę abstrakcyjnego humoru, szalonych wynalazków i szczerego, choć może trochę przerysowanego pokazywania wad i błędów, które ludzie często popełniają (w wypadku tej książki większość tych błędów odnosi się chyba do praktyk rodzicielskich). Uprzedzam tylko, że ciężko czytać tę książkę nie mając pod ręką czegoś słodkiego do skonsumowania.
Roald Dahl – Charlie i wielka szklana winda
Kolejna część przygód Charliego. Chyba jeszcze bardziej szalona i abstrakcyjna niż Fabryka Czekolady. Wszystko zaczyna się od lotu w wielkiej szklanej windzie konstrukcji pana Willego Wonki. Niestety wskutek nieporozumień wśród pasażerów, wycieczka leci trochę za daleko i wypada z ziemskiej atmosfery w przestrzeń kosmiczną. Od początku nastręcza to kilku problemów, a co dopiero mówić, kiedy w to wszystko wplątują się zgnicioły plaźmiaki – kosmiczne stworzenia, które potrafią przybierać różne kształty i uwielbiają zjadać ludzi. A tu jeszcze jak na złość w ich kierunku leci cały statek kosmiczny nieświadomych niczego prawników hotelu. Nie będę Wam mówić jak to się skończyło, ale powiem, że we wszystko musiał się wmieszań nawet Pan Prezydent i jego Niania. Po raz kolejny jest to książka pełna dość abstrakcyjnego humoru, który my bardzo lubimy, szybkich zwrotów akcji, czasami dramatycznych w swoich konsekwencjach, przeskakiwana po ciągle nowych skojarzeniach, które tworzą wciągającą akcję tej historii.
A do tego, jak wszystkie wspomniane przeze mnie dziś książki tego autora, na zakończenie możemy sobie przeczytać coś o samym autorze – jakie przygody miał w dzieciństwie, jak powstawały jego historie, czy o tym, że w szkole nauczyciele stwierdzili, że całkowicie brakuje mu wyobraźni…
A co obecnie czytają Wasze dzieci?