Zawsze lubiłam biologię. W szkole podstawowej brałam udział w olimpiadach i tak dalej. Długo wydawało mi się, że mam dość dużą wiedzę na ten temat. Jednak kiedy moje dzieci zaczęły mówić – a tym samym zadawać pytania – okazało się, że tak naprawdę nie wiem prawie nic. To znaczy wiem z czego składa się komórka, jak dzieli się pantofelek i czym różnią się powiedzmy ssaki od ryb. Jednak kiedy w grę wchodzą rośliny i zwierzęta, które są najbliżej nas… No cóż, większość kluskowych „a co to jest?” kończyło się z mojej strony odpowiedzią „nie wiem.” I to niezależnie od tego, czy chodziło o ptaki, robaki czy rośliny. To znaczy oczywiście byłam w stanie odróżnić ślimaka od, powiedzmy, ptaka. Ale gatunek ptaka pozostawał dla mnie tajemnicą. Tak samo bez problemu w kwestii roślin mogłam rozróżnić i wskazać Kluskom różnice między drzewem, a np. kwiatkiem. Ale wiele poza tym już powiedzieć nie mogłam.
A że z natury swojej lubię wiedzieć różne rzeczy, postanowiłam trochę się dokształcić. I muszę przyznać, że odkąd jestem mamą potrafię nazwać o wiele więcej gatunków zwierząt, ale też i roślin. Co więcej, świat naszych przydomowych roślin niezmiernie mnie zafascynował. A sądząc po tym, o co pytają moje dzieci, wydaje mi się, że i one znajdują w nim coś ciekawego. Dzisiaj właśnie o tym jak wyglądała nasza przygoda z poznawaniem dzikich roślin naszego kraju.
Początkowo niewiele wiedziałam – koniczynę czy pokrzywę potrafiłam wprawdzie rozróżnić, bez większego trudu, jednak wiele roślin, które spotykałam na co dzień było dla mnie zagadkami. W pierwszym odruchu trochę spanikowałam, ale pomyślałam sobie – nigdzie mi się nie spieszy, powoli, powoli na pewno uda mi się czegoś dowiedzieć. Próbowałam aplikacji, które rozpoznają rośliny, jednak nie znalazłam takiej, która by mi w 100% odpowiadała. Trafiłam wtedy na facebookową grupę „Poszukiwacze roślin”. Okazało się, że jest tam wiele osób chętnych żeby mi pomóc. Wystarczyło zrobić zdjęcie rośliny i zawsze znalazł się ktoś, kto podpowiedział co to jest. Zaczęłam więc na każdym spacerze robić zdjęcie przynajmniej jednej rośliny, której nie znałam. Dużo też pomogło mi przeglądanie postów innych. Z czasem okazało się, że coraz więcej roślin jestem w stanie nazwać. Znacznie pewniej odpowiadałam na kluskowe pytania.
W tym czasie zaczęłam się też interesować tym, które z tych roślin zaliczamy do jadalnych, a których absolutnie nie wolno ruszać. Od tego zainteresowania już tylko krótka droga dzieliła mnie od zadania sobie pytania, które rośliny warto jeść i w jaki sposób oddziałują one na nasz organizm.
W domu zaczęło się pojawiać coraz więcej i więcej książek na ten temat. Coraz to nowe rośliny trafiają do gotowanych przeze mnie potraw. Coraz częściej zanim sięgnę po leki apteczne, sięgam po zioła. Często te, które wcześniej sama nazbierałam. Dlatego pomyślałam, że warto ten temat poruszyć i na blogu. Chciałam Wam też pokazać te książki – być może i Was zainteresuje ten temat.
Dzika spiżarnia, czyli zbieractwo dla początkujących – Sergei Boutenko
To zbiór jadalnych roślin, który choć powstawał w oparciu o amerykańską florę, to jednak w bardzo dużej części pokrywa się z roślinami bez problemu znajdowanymi w Polsce. Pokrzywa, brzoza, topola, tasznik czy dzika kapusta, to rośliny, które można znaleźć w bardzo wielu miejscach na świecie. W tej książce znajdziecie wiele takich roślin – każda ze zdjęciami i dokładnie opisana. Jaki ma smak, jakie części są jadalne, w jaki sposób zabrać się do jej jedzenia. Są też dodatkowe uwagi i wskazówki autora. W ramach bonusu znajdziecie tam też 67 przepisów na zdrowe zielone koktajle, które można przyrządzić z darów łąk i lasów. Bardzo ciekawe i inspirujące jest też wprowadzenie, w którym autor pokazuje w jaki sposób on sam zainteresował się jedzeniem dzikich roślin.
Zielnik klasztorny. Sekrety Bożej Apteki. – Anna Paczuska
To już typowy zielnik zawierający informacje o właściwościach różnych roślin leczniczych oraz receptury, które pomogą nam w walce z konkretnymi chorobami. Dodatkowo przy każdym z ziół mamy informacje techniczne dotyczące tego, jak i kiedy należy je zbierać, przechowywać i suszyć. A w ramach ciekawostek możemy też przeczytać do czego i w jaki sposób dana roślina była wykorzystana w swojej historii. Dodatkowo we wstępie znajdziemy informacje niezbędne dla początkujących ziołozbieraczy – pokrótce przedstawione są tam bowiem zarówno typy roślin, jak i postacie leków roślinnych. Bo to naprawdę nie tylko herbatki na zaparcia. A dla zainteresowanych znajdzie się i historia samego ziołolecznictwa klasztornego. Dodatkowo estetyczne ilustracje. Jednak jest to książka, która pomaga dobrze wykorzystać już znane zioła. Co prawda opis rośliny jest dość dokładny a rysunki dość wierne, to jednak nie oszukujmy się – wiele roślin jest do siebie podobnych, szczególnie kiedy zaczyna się przygodę z dziką roślinnością i wydaje mi się, że korzystając tylko z tej książki w wielu przypadkach trudno by było jednoznacznie stwierdzić, że to co znaleźliśmy na polu, to właśnie to, co jest opisane na danej stronie. Jest więc to świetne źródło wiedzy na temat właściwości roślin, jednak do ich rozpoznawania poszukałabym czegoś innego.
Zioła dla smaku zdrowia i urody – Małgorzata Kaczmarczyk
Tym razem nie jest to książka opisująca pojedyncze roślinny. Ciężko tu szukać ich opisów czy dokładnych zdjęć. Mimo wszystko wydaje mi się, że warto po nią sięgnąć, bo jest to zbiór bardzo wielu informacji na temat tego, jak wykorzystywać zioła na co dzień. Książka zaczyna się od podstaw, czyli można się z niej dowiedzieć, czego potrzebujemy do zbierania i suszenia ziół, oraz tego jak i kiedy to robić i jak je potem przechowywać. Dalej przechodzimy do rozdziału, który pokazuje jak przetwarzać zioła, by wyciągnąć z nich jak najwięcej. Tutaj poznacie tajemnice wyciągów wodnych, olejowych, octowych, glicerynowych czy alkoholowych. Kolejny rozdział to rośliny jadalne – jak je wykorzystać w kuchni, bo naprawdę zioła w kuchni znajdują miejsce nie tylko w wersji suszonej. Równie dobrze można na ich bazie zrobić zupę, konfitury, albo chipsy. W książce można znaleźć wiele przepisów. Kiedy już się najemy przechodzimy do apteki – to dział, w którym znajdziecie wiele przepisów na leki roślinne podzielonych według działania: przeziębienie, nerwy, problemy trawienne, to tylko niektóre przykłady. Ja np. w zeszłym roku zrobiłam zawczasu dwa słoiki ziołowego antybiotyku dla Klusków, oraz nalewkę na przeziębienia dla nas. I choć katar czy kaszel od czasu do czasu nas dopadały, to w tym roku udało się obejść bez groźniejszych chorób. Jeśli chcecie przepis, proszę bardzo:
Ostatni rozdział poświęcony jest kosmetykom. Można tu znaleźć przepisy na naturalną pielęgnację ciała, stóp, dłoni, twarzy czy włosów. Od maseczek przez płukanki po kremy i toniki. Ja jeszcze póki co nie weszłam w tę strefę wykorzystywania roślin, ale kto wie, powoli, powoli może i tam trafię. Bardzo inspirująca książka.
Dzika kuchnia – Łukasz Łuczaj
Moja pierwsza książka na temat dzikich roślin. I naprawdę warto po nią sięgnąć, jeśli interesujecie się tym tematem. Łukasz Łuczaj jest znaną postacią wśród osób ciekawych świata roślin jadalnych. Ta jego książka jest w zasadzie książką kucharską, choć poszerzoną o wiele wartościowych informacji na temat roślin użytych w przepisach.
Po krótkim wprowadzeniu, gdzie znajdziemy podstawowe informacje na temat zbierania i użycia dzikich roślin przechodzimy do alfabetycznie uszeregowanych najpospolitszych roślin jadalnych Polski. Każda roślina jest opisana, są zdjęcia i obrazki. Przy każdej roślinie znajdziecie okres zbioru, informacje na temat tego jak szukać danej rośliny i jak ją rozpoznać, opisane są też rośliny, z którymi ewentulanie można by było pomylić ten gatunek (moim zdaniem bardzo pomocne), dowiadujemy się jakie właściwości ma roślina i jakie substancje czynne są w niej zawarte, możemy też przeczytać do czego i w jakiej formie historycznie dane zioło było używane oraz sugestie autora na temat tego, co jeszcze można z niej zrobić. Potem przechodzimy do części praktycznej, czyli przepisów zawierających w składzie interesujące nas ziele. W książce jest tyle przepisów, że nie wszystkie jeszcze udało nam się wypróbować, ale z czystym sumieniem możemy Wam polecić placki z kwiatów akacji (robinii). Robimy co roku i są naprawdę pyszne.
Dodatkową zaletą książki są bardzo ciekawe, krótkie felietony autora poświęcone nie tylko roślinom, ale życiu w ogóle.
Roślinny browar – Pascal Baudar
To książka może bardziej odpowiednia dla zainteresowanych fermentacją, ale mimo wszystko można z niej dowiedzieć się wielu ciekawych informacji na temat roślin. Co prawda nie wszystkie znajdziemy na naszym polskim podwórku, ale tak jak w przypadku „Dzikiej spiżarni” – wiele roślin można spokojnie znaleźć w różnych miejscach na kuli ziemskiej.
Jeśli szukacie ciekawych sposobów na wykorzystanie dzikich roślin w kuchni warto sięgnąć i po tę publikację. Znajdziecie tu nie tylko przepisy na wina, piwa czy inne alkohole, ale też na napoje bezalkoholowe, które urozmaicą niejedno rodzinne spotkanie.
A czemu warto w ogóle zainteresować się dzikimi roślinami? Powodów jest pewnie wiele i każdy może mieć swój. Niektórzy zechcą wzbogacić swoje przepisy kulinarne. Inni – wspierać zdrowie swoje i członków rodziny. Jeszcze inni zechcą wykorzystać upiększającą moc matki natury. Ale dla mnie osobiście ten świat przyrody jest po prostu niezmiernie ciekawy, a odkrywanie go i pokazywanie moim dzieciom sprawia mi po prostu dużo radości.
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”