Biologia mówi, że małe dziecko nie jest w stanie przeżyć samodzielnie. Potrzebuje pomocy dorosłego, żeby jeść, utrzymać odpowiednią temperaturę ciała, uchronić się przed niebezpieczeństwami otaczającego ją świata. I chociaż początkowo faktycznie rola rodzica polega na wykonywaniu wszystkiego za dziecko, to jednak dość szybko przychodzi moment, w którym ważniejsze staje się pokazanie dziecku jak może samo o siebie zadbać, samo zaspokoić swoje potrzeby.
Oczywiście odezwą się zaraz głosy, że jeśli pozwolimy dziecku na samodzielność, to po pierwsze narobi bałaganu, a po drugie może też sięgnąć rzeczy dla niego niebezpiecznych. Może lepiej więc zamknąć malucha w kojcu, albo w jego pokoju i zrobić wszystko, żeby samodzielnie nie buszował po mieszkaniu? Jest to opcja zdecydowanie łatwiejsza. Dla dorosłych. Ale czy lepsza dla dzieci? Nie wydaje mi się.
Nauka samodzielności w codziennych czynnościach pozwala bowiem dziecku na rozwijanie zdolności manualnych, przestrzennych, buduje pewność siebie, pozwala brać odpowiedzialność za siebie i za własne otoczenie. Poza tym, po początkowej fazie kiedy dziecko przy samodzielnie wykonywanych czynnościach robi sporo bałaganu i popełnia wiele błędów, nadchodzi czas kiedy dziecko opanowuje samodzielne poruszanie się po domu, sięganie po zabawki, mycie rąk, nalewanie wody do kubka i tak dalej. I nie musi już co chwila wołać mamy czy taty, więc i rodzice zyskują na takim podejściu.
Na szczęście tak naprawdę niewiele potrzeba, żeby wspomóc malucha w kształtowaniu jego samodzielności.
1. Przygotuj stołeczek
Nasze mieszkania są urządzone tak, żeby pasowały naszym dorosłym wymiarom. I o ile można oczywiście przygotować dziecku mały stolik, krzesło, niską półkę czy wieszak na ubranie, to jednak pozostaje wiele elementów, które trudno jest zmienić. Wysokość kranu w łazience, włącznik światła, klamka do drzwi – to tylko przykłady.
Wielu rodziców wydaje się być nawet zadowolonych z tego, że dziecko nie wszędzie ma dostęp. Ma to swoje zalety – chociażby dlatego, że rzeczy niebezpieczne możemy dość łatwo postawić poza zasięgiem dziecka, wystarczy przestawić je na wyższą półkę. Ale spróbuj sobie wyobrazić, że mieszkasz w domu, po którym nie możesz się swobodnie poruszać – żeby umyć ręce czy się wysikać, musisz prosić kogoś o pomoc. Boisz się ciemności, a nie dostaniesz do włącznika światła. Nie możesz wziąć nic z lodówki, chociaż jesteś głodna, bo zwyczajnie nie sięgasz. Nieprzyjemnie, prawda? A taką właśnie rzeczywistość na co dzień często fundujemy własnym dzieciom.
A wystarczy zwykły stołeczek, który dziecko samo będzie mogło sobie przenieść i postawić tam gdzie chce. Przy włączniku, przy umywalce, koło blatu kuchennego, żeby zobaczyć co mama gotuje. Dziecko, które opanowało już chodzenie i wchodzenie na stołeczek jest w stanie zrobić naprawdę dużo samodzielnie. Jeśli macie już taki stołeczek, a Twoje dziecko nie wpadło jeszcze na pomysł, jak może go wykorzystać, pomóż mu trochę. Za każdym razem kiedy prosi Cię o pomoc z np. otworzeniem drzwi czy zapaleniem światła, kiedy chce żeby je trochę wyżej podnieść, przypomnij mu, że może sobie przynieść swój stołek. W ten sposób szybko nauczy się jak może działać samodzielnie.
2. Pozwól dziecku naprawiać własne błędy
W procesie uczenia się naturalnie pojawiają się błędy. Dziecko w początkowych latach swojego życia musi się nauczyć naprawdę dużo, więc i błędów przy tym popełnianych jest całkiem sporo. Naturalnym odruchem nas, rodziców, jest naprawianie błędów za dziecko, bo przecież mamy się nim opiekować. A skoro podczas naszej opieki dziecko popełniło błąd, to i naszym zadaniem jest go naprawić. Niestety takie podejście często pozbawia dzieci możliwości nauki na własnych błędach. A w dodatku może tworzyć w nich przekonanie, że dziecko samo niewiele może.
Rozlało się mleko, a mama krzyczy – „ Zobacz co narobiłeś! Odsuń się! Teraz muszę powycierać!” Co może pomyśleć dziecko? – Że zrobiło coś strasznego, chociaż przecież nie chciało i teraz już nic nie można zrobić, jedynie mama może naprawić tę katastrofę.
A teraz spójrzmy na to z innej perspektywy. Dziecko rozlało mleko, a mama widząc to mówi – „Rozlałeś mleko! To teraz trzeba powycierać.” I podaje dziecku ścierkę. Przekaz tej sytuacji jest całkiem inny – błędy są normalną rzeczą, co więcej – mogę je naprawić.
Czy wolałabyś, żeby Twoje dziecko żyło przekonaniem – błędy się zdarzają, ale można je naprawić i można się z nich uczyć? Czy może – że trzeba cały czas uważać, bo jak się zdarzy jakiś błąd, to katastrofa, nic już się nie da z tym zrobić?
3. Pilnuj porządku
O tym jak uporządkować zabawki pisałam niedawno. Jeśli jeszcze nie czytałaś, to koniecznie zajrzyj do tych dwóch artykułów: Trzy kroki do porządku na półce z zabawkami i Trzy kroki do zorganizowania zabawek dziecka.
Dlaczego zachowanie porządku jest tak ważne w budowaniu samodzielności dziecka? Chociażby dlatego, że żeby dziecko samodzielnie mogło korzystać ze swoich zabawek i przyborów, musi wiedzieć gdzie one są. Żeby samodzielnie po zabawie posprzątać, musi wiedzieć gdzie jest miejsce każdej zabawki. Inaczej za każdym razem musi prosić o pomoc mamę lub tatę, co z jednej strony powoduje, że mama i tata mają więcej zajęć, a z drugiej – uświadamia dziecku, że nawet do zabawy własnymi zabawkami potrzebuje pomocy rodzica. Takie przekonanie nie sprzyja budowaniu samodzielności.
Na co, poza zachowaniem porządku, warto zwrócić uwagę organizując przestrzeń dla samodzielnego dziecka?
-
Lepiej sprawdzają się płytkie odkryte półki niż zamykane głębokie szafy, czy skrzynie. Bo dzieci bawią się głównie tym, co widzą.
-
Im mniej zabawek, tym lepiej.
-
Na półkach nie może być zbyt ciasno, bo mała motoryka nie jest jeszcze tak dobrze rozwinięta i łatwo, biorąc jedną zabawkę, zahaczyć o drugą.
-
Zabawki powinny mieć własne miejsce, ale dobrze też jest przygotować jakiś koszyk, na rzeczy tymczasowe, które nie zagrzeją w domu miejsca na dłużej – butelka, którą dziecko bawi się przez dwa trzy dni, a potem już nie. Patyczek po lodzie czy kamyk przyniesiony ze spaceru.
4. Zanim zabierzesz – zastanów się
Czasy są takie, że przed dziećmi zabezpieczamy wszystko. A w zasadzie dzieci zabezpieczamy przed wszystkim. Zabezpieczenia na kanty, do gniazdek, ostre narzędzia – poza zasięgiem, naczynia – plastikowe… Można by długo wymieniać… Oczywiście nie twierdzę, że roczniakowi trzeba od razu dawać do zabawy pilę motorową, ale myślę, że czasami warto się zastanowić przed czym naprawdę zabezpieczamy nasze dziecko.
Taka przykładowa sytuacja – moje młodsze dziecko ( wtedy 2 lata i trzy miesiące) przyszło do mnie, żeby obrać mu jabłko. Jabłko, zaznaczę, które sam wziął sobie z parapetu. Poprosiłam go, żeby chwilę poczekał. Więc odszedł. Ale czekanie nie leży w jego naturze. Więc ponieważ cisza w kuchni się przedłużała, postanowiłam sprawdzić co on tam robi. I co robił? Oczywiście obierał jabłko. Nożem stołowym, no ale jednak nożem. Moje pierwsza reakcja – zabrać mu niebezpieczne narzędzie. Ale za chwilę przyszło opamiętanie – no co on może sobie zrobić tym nożem? Może się skaleczyć, to fakt. Ale przecież palca sobie nie odetnie, oka nie wydłubie… A skaleczenia? Skaleczenia mają to do siebie, że się zrastają. Jeśli się nie skaleczy, będzie wiedział, że umie sam obrać (no rozmemłać na kawałki) jabłko. Jeśli się skaleczy – następnym razem będzie albo bardziej uważał, albo poczeka na moją pomoc, czyli będzie ostrożniejszy. W takich sytuacjach dzieci nie tylko uczą się samodzielności, ale też poznają swoje możliwości, i dzięki temu lepiej wiedzą, kiedy mogą zrobić coś same, a kiedy muszą prosić o pomoc. Dlaczego moim zdanie warto dać im tę możliwość.
Błędy, ból, skaleczenia – to wszystko naturalna część życia, naturalny proces nauki. Dlatego czasem, zanim zabierzesz dziecku to, co w pierwszej chwili wydaje się niebezpiecznym narzędziem, zastanów się – co tak naprawdę może sobie nim zrobić.
„Pomóż mi zrobić to samemu”
Mam nadzieję, że te cztery kroki pomogą Ci uświadomić sobie to, co bardzo dobrze rozumiała, założycielka tak popularnej obecnie pedagogiki Montessori – podstawą wychowania i edukacji jest tworzenie takich warunków, w których dzieci same będą mogły się uczyć i wychowywać. A więc główne zadanie rodziców i wychowawców to, jak mówiła Maria Montessori – „Pomóż mi zrobić to samemu”.
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
Jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”