Wystarczy tylko trochę pracy i…

“Wątpienie w siebie bierze się z przyzwyczajenia do bycia ocenianym według arbitralnych standardów, takich jak na przykład zasób słownictwa w danym wieku.

Bierze się z naszego ciągłego pragnienia, by być gdzie indziej, przejść na kolejny poziom – bo poziom obecny przedstawiany jest nam jako przejściowy, przeciętny, mniej atrakcyjny od następnych, na których wreszcie będziemy mieć prawo do tego wszystkiego, co na razie zostaje zastrzeżone dla starszych. I w ten sposób zamiast cieszyć się dzieciństwem, dzieci zaczynają z utęsknieniem czekać na to aż staną się starsze.

Zaczynamy wtedy tworzyć sobie listę wad, które w naszym odczuciu nas cechują i których winniśmy się wyzbyć – zamiast widzieć siebie takimi, jakimi jesteśmy.”

To słowa z najnowszej książki Andre Sterna „Entuzjaści. Obudź energię swojego dzieciństwa.” Jeśli ktoś jeszcze nie zna Andre Sterna, spieszę z krótką zapowiedzią – jest to człowiek, który chociaż urodził się w obecnych czasach i w cywilizowanym świecie, to jednak nigdy nie chodził do szkoły. Nie chodził do szkoły, a mimo to (a może właśnie dzięki temu) Wikipedia mówi o nim „muzyk, kompozytor, lutnik zajmującym się budową gitar, dziennikarz i pisarz.” Człowiek wielu zdolności i zainteresowań. I to nie dlatego, że od najmłodszych lat rodzice zmuszali go do nauki, zatrudniali najlepszych nauczycieli i wozili z zajęć na zajęcia. Jego życie bez szkoły oparte było głównie na przekonaniu jego rodziców, że to od małego Andre zależeć powinno czego, kiedy i jak będzie się uczył.

Dlaczego piszę tu o jego edukacji? Bo wydaje mi się, że to właśnie z niej wynika podejście do życia przedstawione w „Entuzjastach.” Jest to podejście, które od początku do końca jasno krzyczy – każdy człowiek jest taki, jaki jest. I to dobrze.

postpedagogika

Nie musi być lepszy niż jest. Nie musi się naprawiać. Nie musi nikomu nic udowadniać. Każdy człowiek jest inny. Każdemu człowiekowi należy się miłość i szacunek. I niezależnie od tego, czy masz lat 40 czy 4, masz takie samo prawo decydować o tym, czego chcesz się uczyć i jak chcesz żyć.

Czy jesteś wystarczająco dobry?

Książka „Entuzjaści” jest właśnie o tym, jak odszukać w sobie to dziecko pełne entuzjazmu do otaczającego je świata. Bo nie oszukujmy się, nasze społeczeństwo już od najmłodszych lat wpajało nam (a my dalej wpajamy to naszym dzieciom, mniej lub bardziej świadomie), że zawsze jest coś co trzeba w sobie poprawić. Już noworodki poddaje się ocenie – czy nie śpią za dużo, albo za mało, czy przesypiają noc, czy nie jedzą za mało lub za dużo, czy w odpowiednim czasie podnoszą główkę, zaczynają się uśmiechać itd… Jeśli nie daj boże, dziecko nie robi czegoś tak, jak przewidują to normy, to jawny znak, że z dzieckiem jest coś nie tak, nad czymś należy pracować, coś należy ulepszyć. To że dziecko jest zadowolone, że się rozwija, to za mało. Ono musi rozwijać się w określonym tempie i nie daj boże wolniej, niż dziecko sąsiadki.
Ale prawdziwe problemy zaczynają się później – bo dziecko może nie mówi „sz” wtedy, kiedy powinno, albo nie chce ćwiczyć rączki na szlaczkach, w pięciolatkach nie interesuje się literami, a w pierwszej klasie ma problemy z czytaniem, albo z dodawaniem, albo wychodzi za linie w kolorowankach…

Na wszystkie te problemy jest jedno rozwiązanie – trzeba więcej pracować. Jak dziecko będzie więcej pracować, to w końcu nadgoni rówieśników. Trzeba tylko konsekwentnie wziąć się za robotę i przekonać dziecko, że na chwilę obecną nie jest wystarczająco dobre…
I to przekonanie, ciągnie się za dziećmi przez przedszkole, szkołę, studia aż po dorosłe życie, a najczęściej jeszcze dalej. Kto z Was jest w stanie sobie bez żadnych zastrzeżeń powiedzieć „Jesteś taki jak trzeba. Nie musisz nad niczym pracować. Nic poprawiać. Po prostu żyj i ciesz się życiem, które masz.” Ja osobiście nie znam zbyt wielu osób, które by były w stanie w 100% zgodzić się z takim twierdzeniem.

Lepsze jest wrogiem dobrego?

I oczywiście zrozumiałe jest to, że troszczymy się o nasze dzieci, że chcemy, żeby nic im nie przeszkodziło w osiągnięciu ich marzeń i celów. Ale czasami tak się zastanawiam, czy aby to przeświadczenie, które obecnie jest tak silne, że wszystko można poprawić, wszystko można wyrównać… Tak jak zęby w aparacie, kurze łapki i za mały biust… Czy to przeświadczenie nie utrudnia nam życia, zamiast je ułatwiać?
Czy nie lepiej cieszyć się z tego, że moje dziecko właśnie opanowuje kolejną umiejętność, rozwija kolejne wybrane przez siebie zainteresowanie, cieszy się życiem, poznaje nowych ludzi itd., niż martwić się, że na czas nie nauczy się czytać? Że nie będzie rozwiązywać równań z trzema niewiadomymi? Że ktoś inny dostanie ze sprawdzianu lepszą od niego ocenę? Że wtedy kiedy trzeba, nie przeczyta „Pana Tadeusza”? Tylko kiedy to jest „na czas” i „kiedy trzeba” w odniesieniu do czegoś tak skomplikowanego jak ludzki mózg?

Kto wie najlepej?

Może czasem warto pomyśleć sobie, że te wszystkie programy, schematy, siatki centylowe, tabele rozwoju i wszystkie inne wytyczne dotyczące tego, co i kiedy powinniśmy umieć, to tak naprawdę jedna wielka ściema. Bo nawet jeśli komuś udałoby się w nie wpasować, to i tak mała jest szansa, że dzięki temu jego życie będzie szczęśliwe i udane. Może więc warto poszukać w sobie innego, własnego wyznacznika, który pozwoli nam określić dla samych siebie, czy to co mamy, umiemy, robimy, to jest właśnie to, co akurat dla nas w danej chwili jest najlepsze?
„Entuzjaści” mogą być pierwszym krokiem na drodze, do budowania takiego wyznacznika.

Jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.

Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś ze swoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką„Od czego zacząć czytanie bloga?”