Postanowiłam przyjrzeć się tematowi prac domowych w przedszkolach trochę bliżej i zadałam kilka pytań na ten temat w facebookowych grupach dla mam i nauczycielek przedszkola. Czytając odpowiedzi uświadomiłam sobie jak dużo mitów na ten temat jest w nas – rodzicach. Dlatego postanowiłam przyjrzeć się tym, moim zdaniem – niesłusznym przekonaniom, bliżej.
Z trzema mitami już rozprawiłam się w poprzednim wpisie.
1) W przedszkolu dzieci powinny się przygotować do tego, jak będzie w szkole.
2) Im wcześniej się nauczą, tym lepiej.
3) Dzieci muszą wiedzieć, że jest czas na zabawę i na obowiązki.
Teraz pora na kolejne.
4) Trzeba wyrabiać rączkę – jak nie będą pisać szlaczków, to i literek się nie nauczą.
To powód dla którego dzieci przynoszą do domu co tydzień po kilka stron szlaczków formatu A4. I chociaż pewnie są gdzieś dzieci, którym taka forma ćwiczenia rączki może się podobać, to większość jednak uważa to za nudę.
Chcę więc powiedzieć jasno i wyraźnie: są setki sposobów „wyrabiania rączki”. A większość z nich wymaga jedynie pozwolenia dzieciom na swobodną zabawę. Można rysować, malować (pędzlem, palcami, wacikami, kwiatami…), kolorować, lepić z plasteliny, modeliny, ciastoliny, babrać się we wszelkiego rodzaju masach, piasku, przesypywać koraliki, układać obrazki z koralików, nawlekać na nitkę, szyć, wiązać buty, lepić kopytka, zmywać naczynia, zamiatać podłogę… Naprawdę można robić setki innych rzeczy, które pomagają dzieciom opanować małą motorykę. Bo o co tak naprawdę chodzi z tym „wyrabianiem rączki”? Głównie o to, żeby rączka dziecka była w stanie zrobić to, co pomyśli jego głowa: wzór literki czy cyferki, który jest w głowie trzeba po prostu przenieść na papier. Żeby to zrobić potrzebna jest świadomość tego, jak działają nasze ręce. A żeby tę świadomość nabyć, trzeba po prostu robić różne rzeczy rękami. Jeśli dziecko ma taką świadomość, to kiedy przychodzi mu ochota na naukę pisania, bez problemu przeniesie tę umiejętność na literki. Bez konieczności rysowania szlaczków.
5) Jak nie będą miały prac domowych, to się będą zajmować głupotami.
To chyba mój „ulubiony” argument. Chciałabym więc jasno i wyraźnie powiedzieć, że dzieci zazwyczaj nie zajmują się głupotami, o ile my dorośli ich do tego nie zmuszamy. Dzieci, które mają czas się bawią – a zabawa jest dla nich najlepszą i najbardziej efektywną metodą nauki. A na poparcie moich słów, cytat amerykańskiego psychologa, autora m.in. książki „Wolne dzieci”:
6) To żadna praca domowa – dwie, trzy strony szlaczków – nic trudnego.
„Dwie, trzy strony szlaczków raz w tygodniu, co to jest.” „To żadna praca domowa – nawet słabszym dzieciom nie zajmie to więcej niż pół godziny.” Takie opinie pojawiały się bardzo często. I zastanawiałam się skąd wynika to przekonanie, że dzieci powinny nad pracą domową ślęczeć godzinami. Czy naprawdę jesteśmy już tak przyzwyczajeni, że praca domowa powinna zabierać dzieciom większość ich czasu? Że powinna być tak trudna, że dzieci sobie z nią nie radzą i trzeba im pomagać, wysyłać na zajęcia dodatkowe i korki?
Czy założeniem pracy domowej, jeśli w ogóle już się upieramy, żeby ją zadawać, nie powinno być samodzielne powtarzanie i utrwalanie tego co dziecko się nauczyło na lekcji? Jaki jest sens zadawania prac domowych, których dziecko nie jest w stanie samo zrobić? A w związku z tym – pytanie do rodziców, którzy twierdzą że trzy strony szlaczków to żadna praca domowa: Co Waszym zdaniem byłoby godne miana pracy domowej dla przedszkolaka? Wypracowanie na temat ocieplenia klimatu? Zadania z układami równań? Rozbiór gramatyczny zdania?
To, że dziecko jest w stanie zrobić zadaną pracę domową, nie zmienia faktu, że ćwiczenia zadane do wykonania w domu są pracą domową. Koniec kropka.
7) Trzeba dzieci uczyć odpowiedzialności.
Odpowiedzialność ma niewiele wspólnego z pracami domowymi. A już na pewno nie dla przedszkolaka. Z resztą jeśli im pozwolimy, dzieci uczą się odpowiedzialności na co dzień. Jak to zrobić? Po prostu pozwalając im brać odpowiedzialność za siebie i swoje decyzje. Pokazując, że są błędy, które można naprawić i takie, których naprawić się nie da. „Wylałeś wodę na podłogę? Trzeba to teraz wytrzeć. Tu są szmatki – bierz wycieraj.” „Rozbiłeś swój ulubiony kubek? To smutne, ale niestety nic nie poradzimy. Musimy sobie poradzić bez kubka.” Życie jest pełne sytuacji, które uczą nas, że nasze zachowanie ma konsekwencje.
Nie zmuszam, ani nawet nie zachęcam Kluska, żeby odrabiał prace domowe z przedszkola. Czasem odrabia, czasem nie. Kilka razy zdarzyło mi się nawet zaspać i nie zaprowadzić go do przedszkola, albo zapomnieć, że mamy coś do przedszkola zabrać. Taka ze mnie wyrodna matka. Ale jeśli Klusek wie, że w przedszkolu ma być coś fajnego danego dnia, już wieczorem przypomina mi, żebym na pewno włączyła budzik i nie zaspała. Jeśli mają robić coś ciekawego i trzeba do przedszkola coś przynieść, już tydzień wcześniej upewnia się, że aby na pewno wszystko będziemy mieć. Moim zdaniem to dużo lepsza forma nauki odpowiedzialności niż odrabianie bezsensownych prac domowych.
8) Moje dziecko to lubi.
Za każdym razem jak słyszę „Moje dziecko lubi pracę domową” to zastanawiam się, na ile dzieci naprawdę lubią ten typ zadań (co oczywiście jest możliwe), a na ile po prostu chcą robić to, czego mama, tato, babcia i pani w przedszkolu od nich oczekuje. Dzieci bardzo często chcą po prostu robić to, co daje im przychylną opinię otaczających je dorosłych, ich uwagę i zainteresowanie. Czy gdyby mama częściej niż za pracę domową chwaliła je za bieganie po podwórku, albo zabawę z kolegami, to dziecko w dalszym ciągu tak chętnie siadałoby do pracy domowej? Nasze oczekiwania i opinie naprawdę wpływają na to, co nasze dzieci uważają za warte robienia, a co nie.
Ale nawet jeśli któreś dziecko faktycznie lubi poprawiać szlaczki po śladzie, to wszystkie inne w grupie też muszą mieć to zadane? Czy nie mogłaby to być np. dobrowolna praca domowa, a najlepiej kilka różnego typu zadań, z których dziecko może sobie coś wybrać? „Chcesz sobie wybrać jakieś zadanie do domu – proszę bardzo, tam leży kilka do wyboru, weź sobie te, które Cię akurat interesuje. Nie chcesz? To też dobrze.” Nie wydaje Wam się, że takie podejście miałoby więcej sensu?
Czytaj też: Czy przedszkolaki powinny mieć prace domowe?
Podsumowując
Rodzice drodzy!
Pamiętajcie, że dzieci uczą się przez zabawę. Ale swoją własną, a nie wymyśloną przez nauczyciela. Dajcie im czas na tę zabawę i nie martwcie się, że nie nauczą się czytać i pisać w wieku czterech lat. To naprawdę nie jest najważniejsze. Zamiast martwić się, że Wasze dziecko będzie do tyłu w szkole, siądźcie obok niego, i postarajcie się zobaczyć ilu rzeczy Wasze dziecko uczy się w zabawie. Odpowiadajcie na jego pytania, zamiast zmuszać je do wypełniania kolejnej książki, czy kolejnego programu nauczania. Pozwólcie dzieciom się cieszyć własnym dzieciństwem i sami cieszcie się z nimi, zamiast martwić się na zapas. Dzieci naprawdę najczęściej dobrze wiedzą kiedy i czego powinny się uczyć.
Drodzy nauczyciele i nauczycielki wychowania przedszkolnego!
Bardzo Was proszę – tłumaczcie rodzicom, że są lepsze sposoby na naukę przedszkolaka niż praca domowa. Pokazujcie, że zabawa jest równie ważna, że czynności życia codziennego, mogą nauczyć dzieci więcej niż kserówki. Tłumaczcie, że przedszkole to nie szkoła i że możliwości i potrzeby dzieci różnią się zależnie od wieku i stopnia rozwoju. Bardzo proszę.
Część pierwsza mitów na temat prac domowych do przeczytania tutaj.
A czy Wasze dzieci mają prace domowe w przedszkolu? Podoba Wam się taki pomysł? Będę wdzięczna za opinie. W końcu nie wszyscy muszą się ze mną zgadzać.
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”