Słyszeliście o czymś takim jak pozytywna dyscyplina? Pewnie niejednej z Was wyda się to bezsensowne, bo dyscyplina to dyscyplina, ale jednak coś takiego jak pozytywna dyscyplina istnieje.
Jest to metoda postępowania z dziećmi oparta na pięciu podstawowych zasadach:
1. Wspiera dziecko, ale zdecydowanie mówi, o tym czego chce
2. Pomaga dziecku czuć się istotnym członkiem społeczności
3. Działa na długo (nie tak jak, np. kary, które są skuteczne, ale najczęściej tylko na chwilę)
4. Uczy budowania cech dobrego charakteru
5. Pozwala dzieciom odkrywać swoje własne kompetencje
To tak w wielkim skrócie. Poza tymi podstawowymi zasadami, bardzo ciekawe są też karty z technikami pozwalającymi rozwiązywać różne codzienne problemy w duchu własnie pozytywnej dyscypliny. Kart tych jest 52, czyli jedna na każdy tydzień roku. To jest właśnie to co proponuje zrobić Jane Nelsen, autorka książki „Positive Discipline” – brać po kolei karty i każdej z technik poświęcić jeden tydzień, a potem sprawdzić, które metody będą dla nas działać, a które nie. A metody są zazwyczaj naprawdę banalnie proste.
Na przykład ulubioną metodą Kluska jest rysowanie planu dnia. Dlaczego? Bo kiedy narysujemy sobie po kolei co będzie się działo, to Klusek wie, czego może się spodziewać i jest jakby trochę spokojniejszy. Mi jest wtedy łatwiej, bo po pierwsze, nie muszę co chwila odpowiadać na pytanie, a „co potem będziemy robić?” które u Kluska jest dość częste. A po drugie, ponieważ Klusek już wie co będziemy robić, to przed każdym kolejnym punktem nie musimy dyskutować, a po co, a dlaczego, a on nie chce, bo on chce teraz to albo coś innego. Piszę to nie dlatego, że uważam, że dzieci nie powinny mieć własnego zdania i możliwości decydowania. Rano ustalamy plan dnia razem, Klusek może się wypowiedzieć (Micha na razie jeszcze nie uczestniczy w planowaniu) i ja biorę jego zdanie pod uwagę. Ale takie jednorazowe ustalenie jest naprawdę dużo bardziej efektywne niż dyskutowanie każdego kroku oddzielnie. Szczególnie jeśli chodzi o takie stałe punkty dnia, które Klusek lubi mniej, np. mama pije kawę a dzieci bawią się same, czyli ogólnie takie momenty, kiedy chłopaki muszą się zająć sami sobą. A najlepiej o tym, że jest to dobra technika (przynajmniej dla nas) świadczy chyba fakt, że jeśli nie robimy przez jakiś czas planu, to Klusek sam się dopomina.
Jeśli interesuje Was ten temat, polecam stronę, na której znajdziecie wszystkie 52 techniki pozytywnej dyscypliny. Niestety po angielsku. Jeśli chcielibyście mieć dostęp do tych materiałów po polsku, możecie wesprzeć ten projekt na polakpotrafi.pl, gdzie dziewczyny z bloga Pozytywna Dyscyplina zbierają na publikację książki i kart w języku polskim, a także na utworzenie strony internetowej z materiałami na temat pozytywnej dyscypliny. Projekt można wesprzeć jeszcze przez pięć dni, więc jeśli ktoś ma ochotę, to należy się śpieszyć.
Jeśli spodobała Wam się idea pozytywnej dyscypliny, udostępniajcie dalej (wystarczy kliknąć w odpowiednią ikonkę pod tekstem).
A może ktoś z Was próbował już tych narzędzi? (My na razie doszliśmy do techniki dziewiątej.) Podzielcie się opinią w komentarzu.
Uaktualnienie: Książkę udało się wydać – więcej o niej znajdziecie tutaj – Jak spełnić potrzeby dziecka i nie zwariować