Kluski się uczą

Ostatni tydzień upłynął nam raczej pod znakiem dinozaurów.  Pewnie głównie ze względu na wycieczkę do Bałtowa. Po zeszłotygodniowym wprowadzeniu w temat, Klusek wykazuje duży entuzjazm w kierunku dinozaurów. Nawet Micha, jak tylko jakiegoś zobaczy – na zdjęciu, czy zabawkę – to krzyczy „Raaar” i się cieszy.

A więc po kolei. Jak minęła nam wycieczka? Po pierwsze nie pojechaliśmy sami. W międzyczasie znaleźliśmy towarzystwo. Ja się trochę przygotowałam do wycieczki, sprawdzając wcześniej na stronie co, jak i za ile można tam zobaczyć. A jest tego naprawdę sporo. Ostatecznie wykupiliśmy bilet Jurapark, który później jeszcze uzupełniliśmy wizytą w Kinie 5D i wycieczką po dużym i małym zwierzyńcu. Nam wystarczyło.

Czy jakoś specjalnie wygłaszaliśmy lekcje na temat dinozaurów i innych obecnych tam stworzeń? Nie. Przeczytaliśmy tylko jedną tablicę, która przedstawiała ewolucję życia na ziemi. I to też głownie dlatego, że Klusek już kilka razy się pytał czy dinozaury i ludzie żyli razem. A ponieważ tam było to ładnie narysowane, to skorzystaliśmy.  Tak poza tym w zasadzie pośród dinozaurów dzieciaki biegały nam radośnie, ciesząc się z każdego którego można było dotknąć i od czasu do czasu krzycząc, z radości i trochę strachu.

Nikola: Ale straszny dinozaur!

Klusek: Biegnijmy do dziadka. Dziadek nas uratuje!

Od czasu do czasu ktoś z nas zwracał uwagę na jakieś ciekawe części i elementy dinozaurów, ale nie chodziliśmy i nie czytaliśmy tabliczek, zazwyczaj nawet nie sprawdzaliśmy jak się nazywają. Zwyczajnie to ich nie interesowało.

szkola20
Wykopki
szkola18
Misiek wśród ludzi pierwotnych

szkola16 szkola17 szkola19 szkola21 szkola22

Muzeum przyjęli początkowo  bez entuzjazmu, ale przy drugim przejściu między gablotkami już każde z nich znalazło coś ciekawego, więc sobie na wzajem pokazywali. Początkowo też nie interesowały ich minerały wystawione w drugim korytarzu muzeum, ale ponieważ mi się spodobały i zwróciłam na nie uwagę, to i oni w krótkim czasie znaleźli kilka egzemplarzy, które uznali za ładne. Podświetloną ścianę z przekrojami różnych kamieni Klusek podsumował w sposób następujący

„Patrz. Wyglądają jak planety!” Co zasadniczo zgadzało się z prawdą.

szkola15

Kolejnym punktem programu było oceanarium 3D, gdzie dzięki okularom ożyły na naszych oczach morskie olbrzymy sprzed milionów lat. Ale ponieważ było ciemno, a potwory wydawały groźne dźwięki, Klusek w połowie stwierdził, że się boi, chce wychodzić i w ogóle zaczął płakać. Na szczęście udało mu się wytłumaczyć, że to nie jest prawda, tylko bajka i – na rękach, bo na rękach, ale jednak odważnie – dotrwał do końca, przetrwał nawet atak rekina.

W cenie biletu była jeszcze możliwość zabawy na placu zabaw. Gdzie oczywiście poza standardowymi urządzeniami można też było odkopać kości dinozaura.

szkola14

Potem udaliśmy się na film w kinie 5D. Chcieliśmy obejrzeć film „8 minut z historii powstania wszechświata” ale okazało się, że mamy niewiele do gadania, bo to grupa, która akurat ma rezerwację wybiera tytuł, a osoby indywidualne mogą się najwyżej dołączyć. Więc wylądowaliśmy na „Tajemniczym podziemiu”, które okazało się filmem przygodowym, czyli wjechaliśmy kolejką pod ziemię, a tam od czasu do czasu coś nam wyskakiwało, tory się psuły, albo coś na nas spadało. No i niestety Klusek po dwóch minutach w płacz, że on się boi i chce wychodzić. Udało nam się jednak dogadać – szczególnie spodobało mu się chyba to, że na takich filmach można krzyczeć, jak się człowiek boi i dotrwaliśmy do końca. Ostatecznie była to chyba dla niego jakaś lekcja, bo teraz chętnie opowiada i o potworach podwodnych i o tej wyprawie do wnętrza ziemi.

Ponieważ mieliśmy jeszcze sporo siły, postanowiliśmy też zmierzyć się ze zwierzyńcami. Mały przeszliśmy pieszo z zakupioną marchewką do karmienia zwierzaków. Micha był chętniejszy do karmienia, Klusek raczej się obawiał. Ale też próbował z kozami. Micha jakby mógł, nakarmiłby wszystko. Ale sobie też od ust nie odejmował i część marchewki dla zwierzaków wyjadł sam. Z ciekawych – dla mnie – zwierząt, pragnę zwrócić Wam uwagę na tą tutaj owce świętego Jakuba.

szkola11

Tak jak przy dinozaurach, tak i przy zwierzakach, nie staraliśmy się jakoś bardzo nikogo edukować, ale tutaj już zazwyczaj któreś z dzieci pytało, a jak się nazywa to zwierze, a ten ptak? Czasami nas, dorosłych, też to interesowało, więc zazwyczaj czytaliśmy przynajmniej nazwy. A ponieważ my sami byliśmy w jakimś stopniu zainteresowani, bo te zwierzęta naprawdę były miejscami dość dziwne, to i dzieci się interesowały. Pokazywaliśmy sobie na wzajem różne dziwne elementy, mówiliśmy do kogo to zwierze może być podobne i takie tam. Była to taka raczej obserwacja niż lekcja wykładowa.

szkola10
Klusek ogląda jak mała owca św. Jakuba przystawia się do cycka

szkola12

Lekcję wykładową mieliśmy w Zwierzyńcu Górnym, gdzie jedzie się autobusem z przewodnikiem i przewodnik opowiada, co to za zwierzątka mijamy. Ale też było ciekawie.

szkola9 szkola8

Potem już tylko obiad i jeszcze na chwilę do Parku Rozrywki, ale Klusek skorzystał tam tylko z bezpłatnego statku pirackiego, tak więc nie wykupowaliśmy tu biletu. Mama również próbowała swoich sił jako piratka, przypłaciła to jednak porwaną sukienką. Ale co tam.

szkola13

I na tym skończyliśmy naszą wycieczką.

Co poza wycieczką? Klusek z zainteresowaniem czyta encyklopedię o dinozaurach. Do tego „wykopaliśmy” w starych zabawkach wujków kilka figurek dinozaurów, którymi chłopaki się bawią. Kupiliśmy też kości dinozaura do wykopania z gipsu. Podobno miały się dać złożyć, ale nam się nie udało. Pomimo tego, Kluskowi i tak podobało się samo wykopywanie. A że zabawka kosztowała niecałe 5 zł, to niech już tam będzie.

Oczywiście po wycieczce zaznaczamy też na naszej ściennej mapie miejsce, w którym byliśmy. Zasadniczo szukam mniejszej mamy, ale na razie musi nam wystarczyć taka duża – samochodowa. Chociaż jak dla mnie, trochę za dużo na niej detali. Na zdjęciu widać też nasz kalendarz tygodniowy, o którym może niedługo napiszę.

szkola7

Kolejną lekcję, trochę mniej przyjemną, Klusek odebrał dziś w okolicach obiadu. Ponieważ po raz kolejny się przeziębił i mocno kaszle, przy obiedzie nam zwymiotował. Początkowo oczywiście wyraził niezadowolenie z tego faktu, ale zaraz potem pytał

Klusek: „Co się stało?”

Mama: „Zwymiotowałeś”

Klusek: „A co to jest zwymiotować?”

No i mieliśmy małą dyskusję o żołądku, treści pokarmowej i dlaczego może ona chcieć wracać.