Zauważyliście, że wystawy prac w przedszkolach to zazwyczaj zbiór takich samych obrazków zrobionych mniej lub bardziej dokładnie? Szczególnie obrazki młodszych dzieci. Pani przedszkolanka pokazuje wzór, mówi jak to się robi i dzieci pracują.
A czy w pracach plastycznych nie chodzi o coś więcej? Ja raczej należę do ludzi, którzy mimo wszystko uważają, że sam proces tworzenia jest częścią najciekawszą. Co z tego wyjdzie jest zazwyczaj mało istotne.
Ciekawe jest wymyślanie czegoś nowego, ciekawego,fajnego, albo zastanawianie się, co jest dla mnie na tyle ważne, że chciałabym to przedstawić. Ciekawe jest łączenie kolorów, uczucie jakie farba czy inny materiał zostawia na rękach, zapach, szukanie rożnych możliwości wykorzystania materiałów…
To wszystko jest dużo ciekawsze niż powielanie schematów, robienie wg szablonów.
Dlatego nie pytam Kluska: co malujesz? No chyba, że sam zasugeruje, że dzieło jest czymś konkretnym. Tak jak na przykład, ten oto tu „staw wśród drzew”.
Zazwyczaj chodzi nam raczej o samo malowanie. Przynajmniej na razie. W końcu Klusek ma dopiero trzy lata.
Chociaż oczywiście nie twierdzę, że czasem nie robimy czegoś wg szablonu. Z resztą, zapewne na blogu znajdzie się niejedna taka praca. Mimo wszystko najczęściej Klusek po prostu bierze farby i miesza je na papierze, na rękach, na słoiku, czy na samochodzie.
Przy takim malowaniu ważne jest tylko stworzenie takich warunków, w których niestraszne jest brudzenie farbą – stół przykryty ceratą, krzesło bez tapicerki, w miarę możliwości niezbyt nowy dywan… Zapewne wiecie o co mi chodzi.
I nie – to nie jest marnowanie farby i papieru. Ale mimo wszystko, lepiej żeby farby były w małych pojemnikach. Jeśli macie w dużych, to można je na coś przełożyć – pojemnik na kostki lodu, nakrętki od słoików… możliwości jest wiele. Chodzi o to, że dzieci mają tendencję do mieszania wszystkich kolorów. I szybko z pudełka 12 kolorów może nam się zrobić 12 szarych pojemników.