Powoli wracamy do siebie po prawie dwóch tygodniach w szpitalu. Niestety, mimo ładnej pogody na razie jeszcze nie wychodzimy na dwór, z obawy przed nawrotem zapalenia płuc. Szczególnie u Kluseczka.
Siedzimy więc w zamknięciu już w sumie trzeci tydzień, a Kluska nosi. Trzeba więc kombinować. Dzisiaj na przykład, korzystając z tego, że Kluseczek jest w miarę spokojny, robiliśmy samochodziki. Takie trochę recyclingowe, bo z rolek po papierze.
Kilka rolek, trochę folii samoprzylepnej, trochę kartonu, folia aluminiowa, plastikowa gąbka, która była chyba jakimś usztywnieniem, klej i takie coś, co to nie wiem jak się nazywa, a służy do zabijania takich małych metalowych oczek.
A oto rezultat
Auta szybko trafiły na półkę stając się tym samym pełnoprawnymi środkami transportu.
A tu jeszcze mała innowacja Kluska. Stwierdził, że samochodom potrzebna jest kierownica. Ja chciałam ją umocować na wierzchu, ale Klusek zauważył, że to rozwiązanie jest zasadniczo bez sensu, bo kierownica to jest w środku samochodu, a nie na dachu. Więc auto z kierownicą na właściwym miejscu wygląda tak: