Nie malujemy farbami zbyt często. Szczególnie ostatnio, bo mi już ciężko później sprzątać ten bałagan nieład twórczy. Pocieszam się tylko tym, że do końca ciąży już niedługo.
W każdym razie wczoraj wieczorem naszło nas – głównie Kluska – na farby. Powstał więc niebieski projekt plakatówkowy. Potrzebne nam były – farby plakatowe w odcieniach niebieskich, do tego biała i czarna, bo akurat rozmawialiśmy sobie o jasnych i ciemnych kolorach. A poza farbami wszystko to czym da się malować – mi udało się znaleźć pędzelki, stempelki, gąbki i folię bąbelkową. Jak widać postawiliśmy na mnogość faktur i technik, ograniczyliśmy więc kolor, żeby nie wprowadzać za dużo zamętu.
Do tego papier – najlepiej z bloku technicznego, albo inna twarda powierzchnia. Bo Klusek malował z takim zapałem i tyloma warstwami, że zwykłe kartki nie wytrzymywały presji.
W to wszystko wrzuciłam Kluska i na dobrą sprawę miałam godzinę odpoczynku – plakatówki wciągnęły Kluska.
I jeszcze dwa słowa na temat naszej przestrzeni pracy, która jest używana nie tylko do malowania farbami, ale też do ciastoliny i innych mokro-brudnych projektów. Pod dywanem w kuchni mamy na stałe zamontowaną ceratę. Klusek bez problemu ściąga sobie sam dywan, jest też w stanie złożyć go po zabawie, ale to już robi znacznie rzadziej.