Zabawy dla niemowlaków – „koszyk skarbów”

Ponieważ wypomina mi się, że mało czasu na blogu poświęcam na Michę, wszystko tylko o Klusku i o Klusku, dzisiaj więc postanowiłam zająć się młodszą latoroślą. Szczególnie że młodsza latorośl wypuszcza się samodzielnie coraz dalej i dalej. Micha obecnie doskonali swoją technikę raczkowania. Co będzie kiedy doprowadzi ją do perfekcji? Obawiam się, że kataklizm co najmniej. Ale póki co zaproponowałam mu zabawę w „koszyk skarbów” (treasure basket z angielskiego). Znacie zapewne kosze prezentowe, a to z kosmetykami, a to z dobrym jedzeniem, a to z jakimś drobiazgami… Możliwości jest wiele.

Czym jest koszyk skarbów

„Koszyk skarbów” to nic innego jak aranżacja kosza prezentowego na potrzeby maluchów.
Po raz pierwszy spotkałam się z taką formą zabawy dla niemowlaków przeglądając różne blogi o tematyce Montessori. Chodzi o to, że do koszyka (miski, wiadra, ogólnie rzecz biorąc – pojemnika) wkładamy kilka (naście) różnych elementów. Najlepiej by było, żeby z jednej strony, elementy te miały jakiś motyw przewodni (muzyka, kuchnia, las, materiały… możliwości jest masa). Z drugiej strony chodzi też o to, żeby przedmioty te zajmowały jak najwięcej zmysłów – różne zapachy, dźwięki, faktury, smaki, kolory…

Wersja uproszczona

Taki koszyk ma zapewne większe wartości edukacyjne. Ale na co dzień, takie zwykłe, naprędce skompletowane zestawy, też bardzo dobrze się sprawdzają, jeśli chcemy na jakiś czas zająć dziecko. Wybierając elementy do takiego koszyka, należy tylko pamiętać o tym, żeby to były rzeczy bezpieczne dla dziecka. Wiadomo, że każde dziecko jest inne, ale mimo wszystko odradzałabym wszelkiego rodzaju ostrza. No przynajmniej przy pierwszym podejściu.
Nasz koszyk kuchenny:

I Micha przy zabawie

 

 

Inspiracje

Pomysłów na taki koszyk może być chyba nieskończenie wiele. Wszystko zależy od tego co mamy pod ręką. Ale jak komuś akurat brakuje weny, to można po inspiracje sięgnąć np. tutaj.
Z mojej perspektywy zabawy tego typu mają same plusy. Koszt – żaden. Osobnej przestrzeni do przechowywania nie potrzebuje. Dziecko poznaje rzeczy, których już niedługo będzie używać, zaznajamia się z otoczeniem, rozwija. Nie jest na baterie i nie gra żadnych głupich melodyjek. A dziecko zajęte. Tak więc moim zdaniem jest to świetna alternatywa dla zabawek w tradycyjnym ujęciu.