No i mamy Mikołajki. Tak jak już pisałam, Klusek na Mikołajki dostał testowo masę z pianki do golenia i mąki ziemniaczanej.
Masa powstawała tak: piankę, w ilości na oko, mieszałam z mąką ziemniaczaną i farbą plakatową, też w ilości na oko. Mieszałam i mieszałam, a to dodawałam pianki, a to mąki, aż wyszło coś co było wystarczająco mokre, żeby się kleić i wystarczająco suche, żeby odchodziło od rąk.
W efekcie powstało coś, co nie przypomina raczej ciastoliny. W konsystencji bardziej podobne jest do mokrego piasku, chociaż miększe w dotyku i lepiej się klei. Ale jest jednocześnie sypkie jak się teko mocno nie uklepie. Takie dziwne trochę i bałaganu przy zabawie też jest trochę, ale jak na razie Kluskowi się podobało.
Zawsze to coś innego, nowe doświadczenie dla małych paluszków. Klusek zdecydował się głównie na robienie ciastek dla zwierzątek, sypał, ugniatał, kroił na kawałki. Zwierzątkom chyba smakowało.
Przy sprzątaniu nie obyło się bez odkurzacza i miski z wodą, ale pociechą jest fakt, że zabawki w zasadzie wystarczyło wrzucić do wody, zamieszać i wychodziły czyste. Z rąk i buzi też schodzi chwila moment. Mam nadzieję, że z ubrania też zejdzie. To się okaże po praniu. Radzę tylko nie dodawać za dużo farby, bo jednak może plamić.