Dawno nas nie było, ale zapewniam, że żyjemy.
Dzisiaj chciałam się z Wami podzielić niedzielnym obiadem. Poniżej kilka zdjęć z naszego, wspólnego z Kluskiem, gotowania. Wspólnie udało nam się przygotować rosół, ziemniaki i sałatkę. Oczywiście zamiast 20 minut, spędziłam przy stole godzinę, ale chyba było warto, bo Kluch był naprawdę zainteresowany.
Co może robić maluch w kuchni?
Różne rzeczy. Klusek głównie przekładał pokrojone warzywa do garnka, przelewał wodę, kąpał ziemniaki i marchewki. Pomagał też w mieszaniu i przyprawianiu. Warto zaznaczyć, że żeby w ferworze gotowania, mały Klusek nie przesolił nam sałatki, ma swoją własną solniczkę, do której wsypuję mu odpowiednią na raz ilość przypraw.
Zabawa naprawdę na godzinę. Jedyna rzecz jakiej Klusek nie robił, a na co miałam nadzieję, to próbowanie. Ale nic, może następnym razem.
Zdjęć jest tylko kilka, bo w pierwotnym zamierzeniu w ogóle o nich nie pomyślałam. Ale jak zobaczyłam z jakim zapałem i poświęceniem soli tę sałatkę, to stwierdziłam, ze jednak muszę to uwiecznić. Oczywiście jak zawsze w takich sytuacjach, w pierwszych dwóch aparatach jakie złapałam, nie było karty. Jak dotarłam do trzeciego, to solny zapał już minął. Ale udało mi się jeszcze załapać na mieszanie i oczywiście – czyszczenie rączek. Bo przecież nie może tak być, że Kluskowi coś się do łapek przykleja. Wszystkie przyklejki muszą zostać starannie otrzepane i usunięte:)