Dawno nie pisałam o książkach dla dzieci. Wbrew pozorom nie oznacza to wcale, że mało czytamy. O nie. Klusek już jakiś czas temu wszedł w fazę, w której na pytanie “co najbardziej lubisz robić?” odpowiada bez zastanowienia – “grać w Minecrafta i czytać!” I faktycznie większość czasu spędza obecnie z książką w ręku. Dzięki temu poznaliśmy (ja również, bo Klusek bardzo chętnie opowiada co przeczytał i dyskutuje ze mną na temat każdej czytanej przez siebie lektury) ostatnio kilka bardzo ciekawych książek i pomyślałam, że warto i Wam je przedstawić. Jeśli jeszcze ich nie znacie, warto do nich zajrzeć.
Urodziny. A gdyby je mieć codziennie? – David Baddiel
„Urodziny” to już nasz trzeci kontakt z Davidem Baddielem. Zaczęliśmy od „Agencji Wynajmu Rodziców” a potem jeszcze przez przypadek trafił do nas „ZwierzoChłopiec.” Obie książki wypożyczyliśmy z biblioteki w formie audiobooka i chłopaki słuchali ich namiętnie wiele razy. „Agencję Wynajmu Rodziców” musieliśmy wypożyczyć jeszcze kilka razy, bo co jakiś czas chłopakom się przypomniała. A mimo wszystko, Klusek zapytany o to, która z tych książek jest najciekawsza szybko i bez namysłu odpowiada „Urodziny.” Co jest takiego ciekawego w tej książce? Wiele – po pierwsze to, że spełnia się chyba najczęściej powtarzane przez dzieci życzenie. Kiedy Sam tuż przed końcem swoich urodzin widzi spadającą gwiazdę od razy prosi właśnie o to. Oby jego urodziny mogły być codziennie. I w jego wypadku tak się staje. Od tej pory codziennie ktoś mu śpiewa „Sto lat”, dostaje torty i prezenty od ludzi, od których nawet by się tego nie spodziewał. Nawet jego młodsza siostra zdaje się uznawać, że sprawiedliwe jest to, że Sam jest codziennie obdarowywany uwagą i prezentami.
Oczywiście z czasem okazuje się, że codzienne urodziny mają wiele wad i pociągają za sobą wiele niedogodności – ot choćby problemy finansowe rodziców, nadwagę czy prozaiczny brak miejsca na prezenty.
Ale to nie wszystko co ma do zaoferowania ta książka. Poza zaskakującą lekcją rzeczywistości i odrobiną magii mamy tam też tajemnicę – dziadek Sama ginie gdzieś w niewyjaśnionych okolicznościach. Mamy też prawdziwą misję, której musi podjąć się nasz bohater – oczywiście wszystko po to, by uratować dziadka. A do tego wszystkiego – duuużo humoru. Nic więc dziwnego, że Kluskowi książka tak przypadła do gustu. I chociaż jest dość długa jak na samodzielną lekturę dla siedmiolatka (prawie 400 stron), czyta ją sam, bo nie chce czekać aż mama będzie miała czas, żeby mu pomóc. I oczywiście dlatego, że lubi czytać.
Amelka Kieł – Laura Ellen Anderson
To seria książek, którą poznaliśmy dzięki Wydawnictwu Literackiemu. Obecnie dostępne są trzy części: „Amelka Kieł i Bal barbarzyńców”, „ Amelka Kieł i władcy jednorożców” oraz „ Amelka Kieł i złodzieje wspomnień.”
Wspólną bohaterką książek jest oczywiście tytułowa Amelka Kieł. To mała wampirzyca, której na sercu leży dobro wszystkich jej przyjaciół, a szczególnie Dyńki – domowego zwierzątka, które jak imię wskazuje jest dziwną odmianą żywej dyni. W gronie jej przyjaciół znajdziecie też rzadki gatunek yeti, dziecko Śmierci, połączenie wróżki i wampira (co dziwne, bo przecież powszechnie wiadomo, że wróżki z wampirami panicznie się siebie boją), jednorożca… a także wiele innych ciekawych postaci.
Książka pełna tajemnic, niebezpiecznych misji, wartości takich jak przyjaźń, równość czy empatia, a także szlamu, robali, gili i innych wydzielin, które powszechnie uważane są po prostu za obrzydliwe. Po prostu idealna mieszanka.
Muszę przyznać, że kiedy listonosz przyniósł paczkę z książkami, nie mogłam się doczekać aż Kluski wrócą z podwórka i pierwszą część zaczęłam czytać sama. Książkę skończyłam jeszcze tego samego dnia i mało brakowało, a spóźniłabym się do pracy. Znacie to uczucie, kiedy powtarzacie sobie „Jeszcze tylko jedna strona…”? No właśnie.
I chociaż początkowo trochę się obawiałam, że mój siedmiolatek nie będzie miał ochoty czytać o dziewczynce, to jednak wcale tak nie było. Już w pierwszym podejściu połkną 50 stron, a wtedy to już było z górki. Książki tej serii mają zdecydowanie mniej tekstu niż opisywane wcześnie „Urodziny”. O połowę mniej stron (trochę ponad 200), mniej tekstu na stronie i więcej ilustracji (które również są bardzo ciekawe). Wydaje mi się, że to lektura tak w sam raz dla sprawnie czytających ośmio, dziewięciolatków.
Zabawne życie zwierząt – James Campbell, Rob Jones
To z kolei książka, którą Klusek połknął w dwóch podejściach. Nie jest to typowa książka, w której strony czyta się po kolei (chociaż oczywiście, jak ktoś chce, to można). To książka, która podpowiada, w jakim kierunku można pójść dalej, daje wybór – idziesz do przodu? A może wracasz do wcześniejszych rozdziałów? Spokojnie możesz pominąć fragmenty, które Cię nie interesują, a wracać do tego, co podobało Ci się najbardziej. Fabuła Ci nie ucieknie, bo tak naprawdę jej tam nie ma. To książka, która jest zbiorem prawdziwych i wymyślonych informacji na temat najczęściej występujących zwierząt domowych – psów, kotów, świnek morskich, chomików, złotych rybek i kucyków. Oraz na temat kilku zwierząt wymyślonych, a także na tematy wcale nie związane ze zwierzętami, co nie oznacza, że nieciekawe. Książka pełna humoru a także nieocenionych wskazówek, np. na temat jak zdobyć zwierzątko:
„Gdy wszystko inne zawiedzie, błaganie może okazać się skutecznym sposobem, aby namówić dorosłych na zwierzaka. Jeśli bardzo chcesz go mieć, to być może będziesz musiał paść na kolana i powtarzać: „Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę… czy mogę mieć zwierzątko? Proszę, proszę, proszę…” I tak bez końca.”
Jak sami widzicie, to książka która daje idealne rady i sugestie, które większość rodziców najchętniej zamknęła by na kłódkę i umieściła na stałe w Dziale Ksiąg Zakazanych. Dzieci ewidentnie wyczuwają tego typu książki i wręcz nie mogą się od nich oderwać. Szczególnie, że pełno tam humoru. Sama śmiałam się czytając niektóre uwagi, a jeszcze bardziej śmiałam się, jak patrzyłam na Kluska, który czytając książkę co chwila zanosił się niepohamowanym rechotem. Polecam wszystkim fanom humoru, Ksiąg Zakazanych i zwierząt domowych.
A co czytają obecnie Wasze dzieci?
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
Jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”