Zimą ciężko się zmusić do wyjścia na dwór. Ale siedzieć cały dzień w domu z dzieckiem, które rozpiera energia, też nie łatwo. Dodatkowo jest jeszcze kwestia zdrowotna – zabawa na dworze wpływa oczywiście bardzo korzystnie na zdrowie i rozwój naszych dzieci. Ale jak dla mnie, ten argument zsuwa się raczej na dalszy plan. Wychodzę na dwór głównie po to, żeby mi Kluski domu i siebie na wzajem nie rozniosły.
Ale zimno, więc i mi się niewiele chce na dworze i im często też się nie chce. Warto więc mieć czasem jakiś plan na zabawę. Tak na wszelki wypadek.
Mamo – ubierz się!
I co jeszcze warto? Otóż z mojego punktu widzenia najważniejszym rodzicielskim wydatkiem na zimę powinny być ciepłe spodnie. Ja mam takie narciarskie z Lidla. Różowe i bardzo twarzowe. Zapewniam.
A czemu tak myślę? Bo o dzieciach zazwyczaj pamiętamy. Ubieramy ciepło przed wyjściem na dwór. A o sobie – zapominamy. I potem wychodzimy na spacer i albo gonimy dziecko gdzieś, bo nam zimno i musimy się ruszać. Albo wracamy do domu po piętnastu minutach – bo zimno. A jak ubierzemy się tak, jak ubieramy dziecko, to będziemy mogli spokojnie zatrzymać się przy każdym bałwanku, czy kawałku lodu, czy czymkolwiek, co zaciekawi nasze dziecko. Będziemy mogli turlać się, klękać na nim, robić bałwana ze śniegu albo… z siebie. Dużo łatwiej się dobrze bawić, kiedy nie jest nam zimno.
A wracając do zajęć. Oto moje „must do” na tę zimę. (Oczywiście spora część rzeczy wymaga śniegu – ale nie wszystko)
-
Lepienie bałwana
-
Jazda na sankach
-
Bitwa na śnieżki
-
Śnieżne orzełki
-
Babki ze śniegu
-
Malowanie śniegu – w spryskiwaczu rozrabiamy wodę z kolorową farbą i do dzieła
-
Balonowe kule – dzień wcześniej nalewamy wodę do balonów. Jak zamarznie, wystarczy balony przebić i mamy lodowe kule, z których można budować, albo grać w kręgle (bez śniegu)
-
Spacer z latarką – bo wcześnie robi się ciemno (bez śniegu)
-
Odgadywanie śladów na śniegu – kto je zostawił, gdzie poszedł, co robił – dużo jest pytań. Jako wstęp można np. przeczytać historię o tym, jak Puchatek z Prosiaczkiem tropili łasiczki.
-
Klocki z kolorowych kostek lodu (bez śniegu)
-
Narty lub łyżwy
-
Puszczanie baniek mydlanych na mrozie. Podobno przy odpowiednio niskiej temperaturze – zamarzają.(bez śniegu)
-
Rzucanie śnieżkami do celu
-
Spacer po zimowym lesie
-
Malowanie w śniegu – wystarczy kawałek patyka
-
Zabawa na placu zabaw. Co z tego, że zimno, jak człowiek jest dobrze ubrany i w ruchu to i zimą na placu zabaw nie zmarznie. A zawsze to całkiem inne doświadczenie. (bez śniegu)
A na zakończenie chciałam jeszcze dodać wierszyk, który Klusek ostatnio ułożył:
Zimna zimo długo trwaj,
żeby dzieci zdążyły
wszystkie swe bałwany ulepić.
I tego Wam życzę:)
Macie jeszcze jakieś pomysły?