Mamy sposoby na przeziębienie – czyli co robić kiedy dziecko jest chore

Jest to kolejny wpis, po tym poświęconym pieluchom wielorazowym, w którym postaram się przekazać moje doświadczenia w opiece nad dziećmi, rodzicom, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę i którzy szukają jakiegoś punktu wyjścia. A ponieważ jesień i zima to sezon chorobowy, postanowiłam podsumować swoje doświadczenia w dziedzinie przeziębień – takie sposobu na przeziębienie od mamy.

Nie jestem lekarzem, ale odkąd zostałam mamą, moja wiedza na temat leczenia przeziębień i innych schorzeń jesienno-zimowych, uległa znacznej poprawie. W tym wpisie chciałabym się z Tobą podzielić wszystkim tym, czego się nauczyłam i dowiedziałam przez ostatnie cztery lata. Ale zaznaczam, że to są tylko moje doświadczenia.

  1. Przede wszystkim, każdy rodzic powinien zdawać sobie sprawę, że organizm człowieka, nawet tego małego, ma swój własny układ odpornościowy i wypracowane przez lata ewolucji mechanizmy radzenia sobie z chorobami. Układ odpornościowy to naprawdę zazwyczaj prężnie działający mechanizm. I najczęściej wystarczy mu po prostu trochę pomóc, a nie starać się na wstępie odwalać całą robotę za niego, zalewając go masą syropków, proszeczków itp. Myślę więc, że dobrze jest zapoznać się z działaniem układu odpornościowego i jego mechanizmami walki z chorobą.

  2. Jeśli to wiemy, to łatwiej jest nam  stworzyć takie warunki, żeby organizm mógł się skupić na walce z chorobą. Zapewnić dziecku możliwy spokój, sen, przewietrzyć, nie narażać na kontakt z wieloma ludźmi, którzy przynoszą dodatkowe bakterie i wirusy. W normalnych warunkach organizm dziecka jest sobie w stanie z nimi poradzić dzięki swojemu układowi odpornościowemu, ale osłabiony chorobą może mieć z tym problem. Z resztą w czasie choroby organizm powinien mieć możliwość skupić się na walce z chorobą – im mniej walk musi prowadzić na innych frontach, tym łatwiej mu wrócić do zdrowia.

    A na jakich innych frontach musi walczyć? Chociażby z temperaturą otoczenia – za niską, lub za wysoką, z zarazkami przenoszonymi przez innych ludzi – w przedszkolu, sklepie, sali zabaw, czy gdziekolwiek, ze zmęczeniem, ze stresem… Wszystko to odbiera organizmowi siły, które powinny być skupione na walce z chorobą. Co oczywiście nie znaczy, że jak dziecko jest trochę przeziębione, to nie może wyjść z domu. Jeśli na dworze jest ładna pogoda, a dziecko nie ma gorączki i da radę wyjść na dwór, to droga wolna. Tylko lepiej iść na spacer tam, gdzie nie ma za dużo ludzi (w tym dzieci), żeby po pierwsze – nie zarażać, a po drugie – nie narażać organizmu na dodatkowy kontakt z obcymi bakteriami i wirusami. Trzeba też wtedy uważać, żeby dziecko z jednej strony nie zmarzło, a z drugiej nie przegrzało się i nie spociło, bo to co dla zdrowego organizmu jest łatwe, może okazać się trudne, kiedy osłabiony organizm walczy z chorobą. Przez to odporność jest niska, więc kolejnym chorobom łatwo się przyplątać.

  3. Co jeszcze możemy zrobić, żeby pomóc organizmowi naszego dziecka w walce z chorobą? Warto pamiętać o diecie, bo dzięki niej możemy dostarczyć organizmowi składników potrzebnych do walki.  Oczywiście chore dzieci często nie chcą zbyt wiele jeść, nie trzeba ich też zmuszać. Bez jedzenia organizm jest w stanie przetrwać dość długo. Natomiast bez wody – już nie. Dobrze jest więc pilnować, żeby dziecko piło. Nawet samą wodę – szczególnie jeśli ma gorączkę. Ale najlepsze na wszelkie choroby jest mleko mamy, bo to ono najlepiej wspomaga odporność i dostarcza organizmowi broni do walki z chorobą. Więc jeśli karmisz jeszcze piersią, pamiętaj, że masz pod rękę wspaniałe lekarstwo. Więcej informacji na temat składu mleka.

    Za to zdecydowanie nie należy podawać dzieciom cukru. Bo cukier „hamuje zdolność białych krwinek do pochłaniania i niszczenia szkodliwych mikroorganizmów” (źródło). Czyli zamiast pomagać – przeszkadza. Tak więc chyba lepiej już nie dawać nic do jedzenia przez dzień czy dwa, jeśli dziecko nie che jeść, niż dawać mu słodkie bułki i batoniki, tylko po to, żeby coś zjadło.

  4. Pamiętaj też, że po chorobie organizm jest najczęściej jeszcze trochę osłabiony i system odpornościowy nie działa w 100%. Potrzeba czasu, żeby powrócić do stanu sprzed choroby. Nie rzucajmy więc dziecka i jego organizmu na głęboka wodę, jak tylko przestanie kasłać. Oszczędźmy mu w miarę możliwości dużych skupisk ludzkich (i zarazkowych), ekstremalnych warunków pogodowych czy stresu. Zadbajmy o dietę, pamiętajmy o probiotykach, z apteki lub naturalnych (jogurt, ogórki kiszone, kiszona kapusta).

    Pomimo tego, co ciągle obiecują nam reklamy, ze zdrowiem nie ma drogi na skróty. Nie ma ani magicznych syropków, ani tabletek, czy zastrzyków, które w jednej chwili uzdrowią nasze dziecko (czy nas) albo błyskawicznie wzmocnią jego odporność.

  5. A co zrobić kiedy widzimy, że dziecko zaraz będzie chore? Albo jeśli z dużym prawdopodobieństwem dzisiejszy nieoczekiwany spacer w deszczu, jutro zakończy się katarem?

    Jest kilka możliwości. Po pierwsze jak najszybciej rozgrzać zmarznięty organizm. Bo zmarznięty jest dużo mniej odporny na choroby. Sposoby na rozgrzanie są różne i każdy dorosły jakiś sposób zna. Ale niestety gorąca herbata czy pięćdziesiątka wódki, to nie są najlepsze sposoby dla maluchów. Najmłodsze najlepiej po prostu ubrać w suche i ciepłe ubranie (ale bez przesady) i przystawić do cycka. Starszym można już próbować podać coś ciepłego (ale nie gorącego) i rozgrzewającego. Herbatka z lipy z miodem, albo malinami, albo z imbirem czy cynamonem. Dobrze sprawdzi się też pyszna rozgrzewająca zupka. Można też spróbować natrzeć stopy dziecka maścią bursztynową, która też ma działanie rozgrzewające, a nie zawiera alkoholu. Albo założyć na trochę dodatkowe skarpetki.

    Poza tym, można też sięgnąć po witaminy. Głównie po witaminę C, do której mnie już jakiś czas temu przekonała autorka strony „Akademia Witalności”.  Tylko nie chodzi o taką zwykłą witaminę C, którą kupuje się w aptece w tabletkach czy kropelkach (bo ta jest bardzo słabo przyswajalna), tylko taką z literką L (znaną jako witaminę C lewoskrętną lub po prostu kwas L-askorbinowy). O tym na co działa i jak ją podawać tutaj. Poza witaminą C, ja podaję też większą dawkę witaminy D – po co i dlaczego tutaj.


Czytaj też: Mamy sposoby na przeziębienia – cz. 2 – gorączka i katar

Mamy sposoby na przeziębienia – cz.3 – leki i cukier


 

Chciałabym jeszcze na blogu poruszyć kilka kwestii związanych z przeziębieniami, ale to już w kolejnym wpisie. W tym jeszcze tylko zaznaczę po raz kolejny, że to jest to czego nauczyło mnie bycie mamą. Nie jestem lekarzem, a moje przemyślenia wynikają tylko z doświadczeń na mnie i na moich dzieciach. Więc nie na wszystkich muszą się sprawdzić. Jeśli mamy jakieś wątpliwości zawsze warto się skontaktować z lekarzem.

Niebawem kolejny wpis na temat chorób, ale w międzyczasie mam nadzieję, że ty też podzielisz się ze mną sprawdzonymi sposobami na przeziębienia.

  • No tak — sezon na przeziębienia w pełni. Nas na szczęście na razie omija, ale zapamiętam na wszelki wypadek :)

    • Zazdroszczę. U nas ostatnio nieustanne przeziębienie. Ale wycięliśmy trzeci migdał Kluskowi i mam nadzieję, że w końcu uda mu się wyzdrowieć i odbudować trochę ten swój system odpornościowy. Chociaż biorąc pod uwagę, że to jego pierwszy rok w przedszkolu – mam pewne obawy.

  • Bardzo mądre rady. Nas choroba trzymała w zeszłym tygodniu dziś wracamy już na prostą :)

  • Mogę dodać coś z własnego doświadczenia walki z chorobami, jeśli chodzi o dietę: dobrze się sprawdza kasza jaglana z dodatkiem kurkumy. Można ją przygotować ze wszystkim: z warzywami, z mięsem, na słodko (z miodem zamiast cukru) czy zamiast makaronu w rosole, a wtedy każdy chory niejadek zje obiadek, a nawet ciepłe(!) śniadanie, bo to podobno podstawa. Zdrówka bez migdała!

    • Faktycznie, kasza jaglana podobno rozgrzewa i „odflegmia” organizm. Już wiem co jutro będzie na śniadanie:)

  • Aka

    Dzięki za praktyczne zestawienie.

    Do punktu o odpowiedniej temperaturze dorzucę jeszcze ze swojego doświadczenia… „mamine przemyślenia o kaloryferach” :)

    Jestem dziewczyną ze starego budownictwa (piece kaflowe, grube mury itp.), więc dałam się nabrać na kaloryferowe ciepełko w naszym nowym mieszkaniu w bloku – miły krótki rękawek, prawie boso itp.
    Po kilku latach stałych katarów zimowych naszego przedszkolaka (wtedy jeszcze jedynaka), pewnego roku zmieniłam taktykę.

    Przypomniałam sobie co robiła w moim dzieciństwie babcia:
    Zakręciłam kaloryfery i wprowadziłam ciepłe ubranie po domu (sweter, grubsze skarpetki, cieplejsza piżama itd ).

    Wszystkim domownikom się poprawiło – mniej wysuszone śluzówki, większa odporność, mniejszy szok przy wychodzenia, mniej chorób, pewnie też mniej alergenów…
    Nawet nam dorosłym pomogło :)

    Od tego czasu prawie nie odkręcamy kaloryferów zimą – szczególnie, że grzeją nas przecież także rury doprowadzające, kaloryfer w łazience (ten mamy na maksa) i mieszkania sąsiadów. Pewnego roku dopiero po kilku dniach zorientowaliśmy się (po telefonach od zatroskanych znajomych czy przetrwamy Wigilię bez ogrzewania), że jest jakaś awaria w całej dzielnicy (przy minus 15-20 st. na dworzu).
    A jak pięknie trzymała się wtedy choinka. :)))

    Pozdrawiam ciepło :)

    • Też mam podobne odczucia. To znaczy ja to bardziej zwalałam na fakt, że różnica temperatur przy wychodzeniu z domu była zbyt duża, ale śluzówki wysuszone też pewnie mają z tym związek. Tylko na nasze nieszczęście mamy takie mieszkanie, gdzie nawet przy zakręconych kaloryferach jest powyżej 20 stopni. No chyba, że że jest – 20. Pozdrawiam i dzięki za tą uwagę :)

  • Paulina

    Bardzo ciekawy artykuł. W domku mam dwójkę dzieci w wieku 3 i 5 lat. Syn ma częste przeziębienia. Chciałabym zapytać jak i w jakich ilościach Pani podaje swoim dzieciom Witaminę C?

    Z góry dziękuję
    Pozdrawiam
    Paulina

    • Ja zazwyczaj podaję tak na oko. Pół łyżeczki do łyżeczki rozpuszczam w wodzie z miodem i to daję na pół obu Kluskom. Jeśli są chorzy, to kilka razy dziennie. Z tego co wiem, witaminę C powinno się podawać dopóki organizm się nie „nasyci”. Jak się nasyci, a my mu jeszcze dajemy, to reaguje krótkim rozwolnieniem. Więc nawet jak przesadzimy, to tak naprawdę nic wielkiego się nie dzieje. Proponuję zajrzeć na stronę Akademii Witalności, tam na temat witaminy c, ustalania dawki, przedawkowania, czy działania jest naprawdę dużo ciekawych informacji.

  • B

    A ja ostatnio gdzies czytalam, ze zadne badania nie potwierdzaja skutecznosci witaminy C. O badz tu czlowieku madry :(

  • Karolina

    U moich dzieci własnie witamina C nie pomaga ;( Czy może być to przez to, że podawałam od zawsze cały rok a nie tylko w okresie zachorowań? Co do moich sposobów na przeziębienia to świetnie pomaga jak się wleje olejem eukaliptusowy do nawilżacza. Zawsze tak przy kaszlu robię i łatwiej się dzieciakom oddycha. Do tego daje im dużo wody do picia i dicotuss z miodem więc nie martwię się , że śluzówka będzie bardzo podrażniona. Akurat jesteśmy po przebytej chorobie. Mam nadzieję, że na długo pozostaniemy zdrowi. Pozdrawiam 😉

    • Dobry pomysł z tym nawilżaczem :) Co do witaminy C, to niestety nie wiem jak to jest przy podawaniu non stop. Życzę dużo zdrowia i dziękuję za komentarz :)

    • EM

      ja spotkalam sie z pogladem, ze witamina C nie wplywa na skrocenie infekcji. Jej niedobor jest niekorzystny, ale w normalnej diecie organizm otrzymuje ja w wystarczajacej ilosci. Wiec moze Twoja obserwacja nie jest nietrafiona.