Dzięki uprzejmości Justyny z Dzikiej Jabłoni mogę wziąć udział w akcji „Przygoda z książką”. Trochę się spóźniłam, bo akcja już się zaczęła, ale mimo wszystko, bardzo się cieszę, że zostałam przyjęta w trakcie i że mogę dołączyć do innych mam i pisać o książkach dla dzieci.
Living books
Zastanawiałam się długo, czemu poświęcić pierwszy wpis. Nie chciałam, żeby to była zwykła recenzja, bo takie piszę i poza „Przygodą z książką”. W końcu doszłam do wniosku, że nie tyle chciałam Wam pokazać konkretną książkę, co przedstawić pewien koncept. Koncept zaczerpnięty z edukacji Charlotte Mason. Do samej edukacji i jej zasad na pewno wrócę jeszcze na łamach bloga, ale dzisiaj chciałam napisać o „living books,” czyli o żyjących książkach.
Definicja ze strony Simply Charlotte Mason mówi tak:
„Żyjące książki są zazwyczaj pisane przez osoby, które pasjonują się danym przedmiotem i są napisane w stylu narracyjnym lub konwersacyjnym. Książki takie wciągają w temat i wywołują emocje, dzięki czemu łatwiej jest zapamiętać wydarzenia i fakty. Książki sprawiają, że dany temat „ożywa.” Mogą być one skontrastowane z suchym stylem, takim jak w encyklopediach czy podręcznikach, gdzie praktycznie wymieniane są po prostu suche fakty.”
I na tego typu książkach powinna się wg Charlotte Mason opierać edukacja. Nie muszą to być książki stricte przeznaczone dla dzieci. Ale mogą. Chodzi o to, żeby taka książka przekazywała wiedzę w sposób ciekawy, interesujący. Żeby wciągała zarówno dzieci, jak i rodziców. Bo edukacja Charlotte Mason jest w dużej mierze oparta na kontaktach między dzieckiem i rodzicem.
Więcej na temat żyjących książek – Książki dla dzieci w duchu Charlotte Mason
Profesor Astrokot odkrywa kosmoa
I właśnie przykład takiej książki przynieśliśmy z naszej ostatniej wizyty w bibliotece. „Profesor Astrokot odkrywa kosmos” wydawnictwa Entliczek.
I chociaż ja nigdy nie pasjonowałam się kosmosem, a Klusek na pewno też nie wszystko zrozumie z tej książki, to jednak wygląd i sposób narracji (tekst: Dominic Walliman) powoduje, że miło spędza się przy niej czas. Uczymy się oboje – i ja i Klusek. Podziwiamy piękne ilustracje (Ben Newman), czasem decydujemy się na przeprowadzenie eksperymentu. Jest fajnie, jest miło, jest edukacyjnie.
I o to chyba chodzi w nauce.