Kolejny miły tekst, który często słyszę – „bo to taki mały terrorysta„. Uwielbiam po prostu. Od razu czuję, jak coś się we mnie zaczyna gotować.
Długo zastanawiałam się co mnie tak naprawdę wkurza w tym komunikacie wychowawczym. I do tej pory nie do końca jestem pewna. Ale wiem, że wywołuje on we mnie bardzo złe uczucia.
Dobre strony
„Mały terrorysta” to dziecko, które głośno i zdecydowanie domaga się tego, czego chce. Nie zważając przy tym na potrzeby i opinie innych. Biorąc pod uwagę ten opis, każdemu „małemu terroryście” można by wróżyć wielką karierę w biznesie. A jednak, uważamy, że to źle. Że tak się nie powinno zachowywać.
Czyżby każde dziecko powinno siedzieć cicho, odpowiadać tylko „tak, nie, przepraszam” i mówić „nie, dziękuję” nawet jeśli bardzo chce akurat dostać lizaka od tej pani? Chyba też nie do końca na tym nam zależy.
Może więc warto pamiętać, że wyrażanie potrzeb i upór w dążeniu do ich zaspokojenia, to dobra cecha. Szczególnie dzisiaj, w świecie pełnym reklam, okazji, sprzecznych informacji, warto wiedzieć czego się chce i tego się trzymać.
Jak inaczej
Nie zabraniajmy więc dzieciom wyrażać swoich potrzeb. Nauczymy je tylko innych sposobów niż krzyk i łzy na podłodze w kuchni czy supermarkecie. Tłumaczmy: „Jeśli coś chcesz, to powiedz, normalnie, spokojnie.” Ale później szanujmy to, że dziecko mówi spokojnie i normalnie. Nie twierdzę, że każdą prośbę mamy obowiązek spełniać, ale przynajmniej odnieśmy się do niej. Ale ile raz rozmawiamy przez telefon, dyskutujemy z panią obok, sprzątamy czy siedzimy w internecie nie słuchając co dziecko do nas mówi, a odwracamy się dopiero jak zaczyna płakać, jęczeć i wić się w spazmach na podłodze? I robimy mu awanturę o to, że się niegrzecznie zachowuje i ma „mówić normalnie?” Czy tylko ja widzę tu jakiś błąd logiczny?
Bezapelacyjnie dziecko nie może robić i mieć wszystkiego co sobie zapragnie. Dobrze by było, gdyby też liczyło się z uczuciami i potrzebami ludzi wokół. Ale pamiętajmy też, że małe dzieci uczą się naśladując dorosłych. Żaden trzylatek nie zrozumie wywodu na temat tego, co to jest szacunek. Ale jeśli my, jako rodzice, pokazujemy mu na co dzień jak traktować innych z szacunkiem, to i dziecko będzie traktować innych z szacunkiem. Tylko nie zapominajmy, że dziecko też człowiek i szacunek mu się należy.
Dziecko nie jest „małym terrorystą.” Jest małym człowiekiem, który walczy o zaspokojenie swoich potrzeb (różnicy między potrzebą, a zachcianką chyba nie muszę tu tłumaczyć?) Może nie umie jeszcze postępować w sposób ogólnie uznany za cywilizowany, ale jeśli mu pomożemy, na pewno się tego nauczy. Nie trzeba go wyzywać od żadnych terrorystów.
Terroryści niemowlaki
Oddzielną kwestią jest mówienie o „małych terrorystach” w odniesieniu do niemowlaków. No ludzie. Chyba logiczne jest, że jak dziecko czegoś chce i nie może tego dostać, a nie umie mówić, to płacze? Że niby wymusza branie na ręce? Widocznie potrzebuje bliskości. A może wymusza jedzenie? A powinno przecież grzecznie czekać trzy godziny między karmieniami, tak? Niemowlaki nie mają zachcianek. Niemowlaki mają potrzeby. Pewnie że nie zawsze i nie wszystkie jesteśmy w stanie zaspokoić, ale co to dziecko ma zrobić jak jest głodne? Jakbyśmy nie tłumaczyli, ono nie zrozumie, że musi poczekać 10 minut spokojnie, żeby się woda zagotowała. Albo że musi wziąć leki, żeby być zdrowe. Niemowlak żyje w „tu i teraz.” Albo jest mu dobrze, albo nie. I nie da mu się tego przetłumaczyć. Niemowlak, jak każdy człowiek, działa w swoim najlepszym interesie. A że jego interes póki co zaczyna się i kończy na tym, co dzieje się w danej chwili, to już nie jego wina. Z perspektywy niemowlaka sprawa jest prosta – albo dostanę jeść i przeżyję, albo nie dostanę i umrę. Albo jest ktoś kto się mną zajmie i przeżyję, albo leżę sam i umrę. Więc jak płaczący niemowlak może być terrorystą? Ja nie wiem, nie rozumiem i nie ogarniam.