Tak jak obiecywałam – kolejna recenzja świetnie zapowiadającej się serii. A jeśli zastanawiacie się, czy warto czytać dzieciom biografie sławnych ludzi, to zajrzyjcie do tego wpisu.
Tytuł: Najwybitniejsi naukowcy – Maria Skłodowska-Curie i Darwin
Wydawnictwo: Egmont
Dla kogo: dla dzieci 6 do 12 lat. Może też być dobrym uzupełnieniem lekcji o Skłodowskiej i Darwinie dla starszych dzieci, ale prawdopodobnie nie będą już one uważały tej lektury, za czytanie dla przyjemności.
O czym: O życiu i działalności wybitnych naukowców. Dwie pierwsze części poświęcone są Marii Skłodowskiej-Curie oraz Darwinowi. Ich życie przedstawione jest ze szczególnym uwzględnieniem działalności naukowej.
Plusy: Dobry sposób na zapoznanie się ważnymi postaciami ze świata nauki. Wydaje mi się, że zachowana jest proporcja między interesującą fabułą, a przekazywaniem faktów historycznych. Plus też za umieszczenie streszczenia z najważniejszymi informacjami na końcu książki, tak żeby w razie pytań rodzic miał możliwość sprawdzenia swoich faktów. Taki sposób przedstawienia historycznych informacji sprzyja również dynamice akcji, bo po prostu nie trzeba wszystkiego tłumaczyć, a jak ktoś czegoś nie wiem, to może sobie sprawdzić na końcu. Plus też za to, że komiks pokazuje, że odkrycia naukowe to nie jest coś, co się po prostu dzieje. Że wymagają one pracy i cierpliwości i nikomu nie udaje się od razu, ale że warto jednak pracować.
I taki dodatkowy plus za słowa ojca Marii, które umieszczone już na pierwszej stronie komiksu bardzo dobrze zgrywają się z moim pojęciem patriotyzmu: „Kilkakrotnie próbowaliśmy już zbrojnie wywalczyć wolność… ale bezskutecznie. Nie jest to więc właściwa droga. Silne i wolne państwo można odbudować poprzez kulturę i wiedzę.”
Minusy: Dla mnie osobiście minusem jest to, że po publikacji widać, że jej cel jest edukacyjny. Nie dlatego, że nie lubię edukacyjnych publikacji, a bardziej dlatego, że dzieci często mają tendencję do odrzucania lektur, które jawnie kojarzą się ze szkołą. Tutaj patrząc na komiks niestety nieodparcie mam wrażenie, że to jest coś do szkoły. I chociaż jak już się zacznie czytać, to faktycznie jest całkiem fajny i ciekawy, to jednak z doświadczenia wiem, że wielu ocenia książki po okładce – i dotyczy to również dzieci. Muszę też przyznać, że nie jest to moja ulubiona kreska komiksowa, a tutaj jeszcze (najpewniej przez skojarzenie z serią „Było sobie życie…”) dodaje ona tego edukacyjnego wrażenia.
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”