Kryminalne powieści dla najmłodszych – przegląd nowości

Wieczory coraz dłuższe, jest więc czas czytać. Na szczęście, bo rynek wydawniczy wydał swoje jesienne plony i co chwila przybywa pozycji, które wpisujemy na listę „to chcę przeczytać”.

O tym, czemu z Kluskiem lubimy powieści kryminalne pisałam już tutaj, więc tym razem przejdę po prostu do rzeczy. Poniżej znajdziecie naszą opinię o trzech powieściach dla dzieci, w których do rozszyfrowania jest tajemnica kryminalna. Zapraszam.

Best Seler i tajemnica rodu Kokosów – Mikołaj Marcela – Wydawnictwo Literackie

IMG_9525

Jest to druga część przygód detektywa Besta. Tym razem szeryf Jarzynowa został poproszony o pomoc w rozwikłaniu tajemnicy w Owocowicach i musi na jakiś czas opuścić swoje miłe miasteczko i udać się do wielkiej metropolii. Towarzyszą mu siostry Brukselki oraz Giorgio Ananas. I na szczęście, bo po przyjeździe okazuje się, że w Owocowicach, zniknęła nie tylko Wiórka Kokos, na której poszukiwania został wezwany Best Seler, ale również inne owoce – w tym np. Bono Winogrono, Delgado Awokado czy Liwka Oliwka. Wiele osób podejrzewa, że wszystkie te zniknięcia są powiązane, co więcej wiele osób nawet twierdzi, że widziało winnego Przetwora, który porywa niewinne warzywa. Niestety nikt nie jest w stanie powiedzieć jak ów przetwór wygląda. Nie będę zdradzać dalszej części fabuły, bo myślę, że warto sięgnąć po tę książkę i przekonać się samemu.

Choć sama fabuła i pomysł autora na zbrodnie ma pewne niedociągnięcia i nieścisłości, trzeba przyznać, że akcja jest dość wciągająca (biorąc oczywiście pod uwagę, że to jednak książka dla dzieci). Ale to co mnie urzekło i rozbawiło najbardziej, to ciągłe nawiązania do naszej dorosłej kultury (w szeroko pojętym sensie tego słowa) – jeżeli w jakimś świcie wiadomości podaje Tomasz Cis z Mango TV, a Mikołaj Koperek pisze „O obrotach sfer zielonych”, to ja się cieszę jak dziecko. A takich nawiązań w tej książce jest naprawdę pełno.

IMG_9526  IMG_9529

Mam tylko jeden żal do autora, gdyż we wstępie obiecywał, że po przeczytaniu tej książki będę wiedzieć, czy kokosy to orzechy, owoce, warzywa czy bakalie. A jeśli miałabym opierać się na książce – to tak naprawdę, dalej bym nie wiedziała. Myślę jednak, że tę jedną złamaną obietnicę tym razem mogę autorowi wybaczyć.

Duch z fabryki krówek – David O’Connell – Wydawnictwo Edgard

IMG_9521

Pamiętacie taki serial „Łowcy skarbów” – gdzie hisoryczka z dużym dekoltem – Sydney Fox – podróżuje po całym świcie razem ze swoim asystentem w poszukiwaniu skarbów? Ciągle rozwiązują jakieś zagadki, a ich rozwiązania poruszają ściany, ujawniają tajne przejścia, albo pomagają przebyć niebezpieczne tory przeszkód. I kiedy już już prawie mają w rękach wymarzony skarb, okazuje się, że ktoś depcze im po piętach.

W tej książce jest dość podobnie. Tylko że zagadkę muszą rozwiązać dzieci, brak więc uwidocznionych dekoltów, a akcja nie toczy się w jakiejś dżungli na końcu świata, tylko w Gryzmołkowie, gdzie główny bohater odziedziczył niespodziewanie fabrykę krówek i cały majątek McKarmeków. Spadek wiąże się nie tylko z pieniędzmi, ale też z tajemnicą i egzaminem, który Archie, bo on tu jest głównym bohaterem, musi przejść pomimo tego, że jest jeszcze dzieckiem.

Dodatkowo, trochę inaczej niż w „Łowcach skarbów” znaczna część tej tajemnicy wiąże się z najprawdziwszą magią, o której chłopiec do tej pory nie miał pojęcia.

IMG_9522 IMG_9523 IMG_9524

Fajnie napisana książka, ciekawa fabuła i trzymająca w napięciu akcja, magia i zagadki, to wszystko sprawia, że „Duch z fabryki krówek” to nasza (moja i Kluska) ulubiona pozycja z tych trzech, które tu dziś wymieniam.

Mazurscy w Podróży. Porwanie Prozerpiny. – Agnieszka Stelmaszyk – Wilga

IMG_9530

To może nie do końca kryminał, bo chociaż w grę wchodzi zniknięcie tytułowej Prozerpiny, pościgi a nawet strzelanina, to główni bohaterowie raczej starają się od zagadki uciec niż ją rozwiązać. Mimo wszystko ta zagadka gdzieś tam jest, postanowiłam więc książkę podpiąć do tematu kryminałów.

Muszę przyznać, że dużo sobie obiecywałam po tej pozycji. Z trzech powodów:

Po pierwsze – podróże. Bardzo lubimy rodzinne zwiedzanie nowych i ciekawych miejsc. O tym między innymi miała być ta książka.

Po drugie – autorka. Agnieszka Stelmaszyk napisała jedną z naszych ulubionych kryminalnych serii dla dzieci – Kroniki Archeo. Zawarta w nich wiedza historyczna zawsze była ciekawie przekazana i genialnie wręcz łączyła się z akcją, od której nie można się było oderwać.

Po trzecie – ilustracje. Książka jest bardzo fajnie moim zdaniem zilustrowana, połączenie rysunków i zdjęć daje wrażenie przeglądania autentycznego scrapbooka z rodzinnych wakacji.

Być może moje oczekiwania były zbyt wysokie, ale niestety lektura mnie trochę rozczarowała.

Sam pomysł na fabułę jest dość ciekawy – rodzina wybiera się na wycieczkę, żeby zobaczyć ocean. Po drodze zwiedzają różne ciekawe miejsca w Niemczech i Francji i całkiem przypadkiem zostają wmieszani w sprawę kryminalną. Zwiedzanie kolejnych miejsc miało chyba w teorii dać pretekst do zapoznania czytelnika z historią tych wspomnianych krajów i ludzi, którzy tam mieszkali. Podróż i wmieszanie się rodziny w zniknięcie Prozerpiny miałyby nadać akcji szybkości i dynamiki. Jednak moim zdaniem niestety coś poszło nie tak.

Choć akcja ma momenty, które trzymają w napięciu, to jednak jak dla mnie za dużo w niej przestojów związanych właśnie ze zwiedzaniem. Momentami miałam wrażenie, że czytam przewodnik, a nie książkę fabularną. Nie zrozumcie mnie źle – bardzo lubię historię i uważam, że można ją ciekawie przedstawiać również w książkach dla dzieci i młodzieży (co zresztą autorka Mazurskich pokazywała już nie raz w Kronikach Archeo), ale tu po prostu tego wszystkiego było za dużo i po łebkach. Tu dwa zdania na temat jednego zabytku, tu trzy na temat innego. Żeby za tym nadążyć trzeba by było naprawdę mieć sporą wiedzę historyczną, a to przecież książka dla dzieci. W dodatku, akcja co chwila przerywana jest działami pod tytułem „Z rodzinnego albumu” – gdzie już w ogóle wszystko wyglądało jak przewodnik – atrakcje, w których pojawili się bohaterowie były opisane w kilku słowach uwzględniając ciekawostki dotyczące tych miejsc. Niestety, nie było to jakoś szczególnie ciekawe i choć początkowo próbowałam czytać po kolei, za bardzo wybijało mnie to z rytmu i rozciągało już i tak momentami przydługą akcję. W połowie książki zrezygnowałam więc z czytania tych rodzinnych albumów. Tą samą metodę musiałam zaproponować też Kluskowi, bo zawisł już w pierwszym takim albumie i nie chciał czytać dalej.

IMG_9531 IMG_9532 IMG_9533 IMG_9534 IMG_9535

Mimo wszystko książka ma też swoje dobre strony, choćby wspomniane ilustracje, barwne postacie, czy mimo wszystko ciekawe przygody, które przydarzyły się bohaterom oraz sama wizja rodzinnej podróży, która rozbudza chęć kolejnego wspólnego wyjazdu. Dodatkowo na pewno warto po nią sięgnąć, jeśli wybieracie się z dziećmi na wycieczkę do Niemiec czy Francji. Wtedy można potraktować ją jako trochę fabularyzowany przewodnik i z takiej perspektywy myślę że sprawdzi się bardzo dobrze.

 

Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”