Gry komputerowe, to poza szkołą, chyba najczęstszy powód do kłótni między dziećmi i rodzicami. To też częsty temat dyskusji między rodzicami. Jedni twierdzą, że gry najlepiej ograniczyć do minimum. Inni, że ograniczanie w niczym nie pomoże. Ja przyznam się Wam szczerze, jestem w grupie osób szukających. Cały czas próbuję ogarnąć ten temat, nie mam jednak pełnego przekonania, co do tego jak należałoby podchodzić do gier komputerowych i ogólnie korzystania dzieci z wszelkiego rodzaju multimediów. Moje dzieci grają. Grają w wiele gier, ale już od jakiegoś pół roku chyba najbardziej popularną u nas grą jest Minecraft.
Myślę, że większość z Was zna przynajmniej z widzenia ten kwadratowy świat, nie będę się więc tu rozpisywać nad samą grą. Przejdę więc do rzeczy. Tym wpisem zaczynam cykl poświęcony recenzjom książek zainspirowanych Minecraftem. Dzisiaj
Frigiel i Fluffy – Powrót Smoka Kresu (Wydawnictwo RM)
Historia chłopca, którego spokojne życie zostaje raptem wywrócone do góry nogami przez niespodziewany atak Smoka Kresu. Do tej pory żył sobie spokojnie z dziadkiem. Kiedy jednak smok zbliżył się do wioski, okazało się, że dziadek wcale nie jest nudnym hodowcą strusi, a historia chłopca skrywa wiele tajemnic. Dziadek nie ma jednak czasu odpowiadać na pytania i wyrusza do walki. A Frigiel dostaje tajemniczą, również dla siebie, misję i razem ze swoim najlepszym przyjacielem – psem Fluffym – wyrusza w podróż w nieznane.
Ze wszystkich książek o Minecrafcie jakie do tej pory przeczytałam, ta podobała mi się najbardziej. Czemu? Pewnie dlatego, że wychowana na Tolkienie przywykłam do historii w których niczego nieświadomy bohater raptem zostaje wyrwany ze swojego spokojnego życia i musi wyruszać na niebezpieczną wyprawę w poszukiwaniu prawdy i sposobu na ocalenie świata. Dość ciekawa historia, humor, umiejętnie zbudowane napięcie i prosty, a jednak prawdziwy przekaz, że nie zawsze trzeba ufać autorytetom, że historia tworzona przez zwycięzców nie zawsze jest prawdziwą historią i że trzeba iść własną drogą, a nie kierować się opiniami innych. Wszystko to sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Chociaż oczywiście jest to książka raczej dla młodego czytelnika i nie ma tu co się doszukiwać złożoności na miarę Władcy Pierścieni. Nie mniej jednak – mile wspominam lekturę i chętnie sięgnę po kolejny tom, który ma wyjść na jesieni.
Dodatkowo dla mnie istotne było założenie autora, że nie trzeba być graczem, żeby cieszyć się tą książką. Autor potraktował minecraftowy świat jak każdy świat fantastyczny, do którego trzeba czytelnika wprowadzić i niejako nauczyć go praw nim rządzących. Tak więc nawet taki noob jak ja jest w stanie nadążyć za tym co się dzieje. Chociaż mimo wszystko – kiedy czytam, że bohater po bitwie musi zjeść placek, bo mu spada pasek życia, to jakoś tak dziwnie się czuję…
Trzeba pamiętać, że jest to też dość długa lektura, dla bardziej doświadczonych czytelników, którzy są w stanie zainteresować się tekstem, bez konieczności zamieszczania piętnastu różnych czcionek na jednej stronie.
Przypominam, że ten wpis jest częścią większej serii. Już za tydzień kolejna recenzja dla fanów Minecraft – „MINECRAFT Kroniki Woodsword”.
A Wasze dzieci czytają książki o Minecrafcie? Możecie polecić coś jeszcze?
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś ze swoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką„Od czego zacząć czytanie bloga?”