Liczenie, czytanie czy wiedza przyrodnicza są w programie. Tego dzieci z założenia mają się nauczyć w szkole. A i tak rodzice często dbają o to, żeby tę szkołę wyręczyć. Już od najmłodszych lat uczą liter, dodawania, nazw zwierząt czy roślin. W konsekwencji część dzieci przychodzi na lekcje i się nudzą (i przeszkadzają lub tracą zapał do nauki), a część nie nadąża, bo Pani próbuje wypośrodkować tempo nauki i dla tych, co litery znają i dla tych, co nie znają – a to w warunkach obecnej szkoły jest bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe. Jednak są rzeczy, których warto nauczyć dzieci zanim pójdą do szkoły. Po to, żeby im było łatwiej się uczyć nowych rzeczy, a nauczycielom przekazywać wiedzę.
Ja wiem, że niektórym może się wydawać, że rolą nauczyciela jest nauczyć dziecko wszystkiego i znaleźć taki sposób, żeby dziecko się chciało uczyć, ale jednak od rodziców bardzo wiele zależy i rodzice mogą w prosty sposób pomóc i jednym i drugim. I naprawdę nie chodzi o jakieś skomplikowane i trudne działania.
Jakich umiejętności i jakiej wiedzy potrzebują pierwszaki zdaniem nauczycieli?
Wszystko to, o czym mówili pedagodzy można chyba podzielić na cztery grupy
Samoobsługa
Umiejętność zajmowania się sobą w takich codziennych sprawach, jak ubranie się, jedzenie, korzystanie z toalety. Rzeczy, które nam dorosłym wydają się oczywiste, dzieciom często sprawiają trudności. I o ile w domu, nie ma większego problemu jeśli dziecko nie zawiąże sobie samo sznurówek, to w szkole, kiedy na dwadzieścia kilka osób przypada jedna Pani, a dzieci nie mają w zwyczaju czekania, takie wiązanie sznurówki potrafi zrobić trochę zamieszania.
Jakich umiejętności w kwestii samoobsługi dzieciom najbardziej brakuje?
- wiązanie (sznurówek i nie tylko)
- ubieranie się (w szczególności obsługa guzików i elementów wiązanych, ale problemem są też czapki, szaliki, rękawiczki) – ogólnie wybierając dziecku ubranie do szkoły bierzmy pod uwagę to, czy dziecko jest samo w stanie je założyć i zdjąć. Jeśli nie, to albo postarajmy się przećwiczyć potrzebne umiejętności, albo zmieńmy ubranie, na prostsze w obsłudze
- składanie ubrań i odkładanie ich na miejsce (przy w-f-ie lub w szatni) zamiast rzucania wymiętych na podłogę
- samodzielne korzystanie z toalety (używanie papieru, wtedy kiedy potrzeba; spuszczanie wody, mycie rąk po skorzystaniu)
- używanie chusteczek higienicznych, zamiast dłubania w nosie
- zakrywanie buzi przy kichaniu czy kaszlu
- zamykanie po sobie drzwi do klasy, jeśli dziecko wychodzi na lekcji do łazienki
- świadomość do czego jest przerwa – nie tylko do tego, żeby trochę pobiegać i poszaleć, ale też, żeby coś zjeść, wypić czy iść do łazienki, bo dzieciom najczęściej o tych rzeczach przypomina się tuż po wejściu do klasy
- znajomość swoich danych – imię, nazwisko, wiek, adres, a może nawet telefon rodzica (tak na wszelki wypadek – Co ma zrobić dziecko gdy się zgubi?)
- uświadomienie dziecku, że Pani może się nim zająć, zapewnić bezpieczeństwo itd, jeśli słucha i robi to, o co Pani prosi (np. nie oddala się sam podczas wyjścia poza szkołę itp.)
Samodzielna nauka
Są takie rzeczy, których świadomość bardzo dzieciom ułatwia pracę na lekcji, a których często brakuje. Może więc zamiast ćwiczyć literki, spróbujecie poćwiczyć pakowanie plecaka na czas, czy otwieranie książki na odpowiedniej stronie. Bo niestety, są to rzeczy, z którymi wiele dzieci sobie nie radzi. Oczywiście Panie w razie konieczności i na miarę możliwości pomagają, ale jednak to wymaga czasu, którego na lekcjach za wiele nie ma (przynajmniej z punktu widzenia nauczyciela, bo uczniowie, szczególnie starszych klas, mogą to odczuwać trochę inaczej)
- pakowanie plecaka i piórnika
- zachowywanie porządku na biurku – oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że dzieci nie zawsze w ferworze zdobywania wiedzy panują nad tym, co się dzieje na ławce, ale warto im uświadamiać, że porządek na miejscu pracy jest ważny. Że dużo łatwiej się uczyć, jeśli z ławki co chwila nie spada klej, czy kredka i gdzie niczego nie można znaleźć. Poza mówieniem: „Zrób porządek na biurku!” warto też dawać konkretne wskazówki – np. kładź książki po zewnętrznej stronie biurka, kredki, którymi już nie rysujesz odkładaj na miejsce do piórnika, schowaj do plecaka wszystko to, co nie jest potrzebne na lekcji itd. Bo samo „Posprzątaj!” to często dla dzieci za mało, mogą nie do końca wiedzieć co znaczy posprzątane biurko, więc to co ich zdaniem jest „porządkiem” może odbiegać od naszych oczekiwań. Mogą też po prostu czuć się przytłoczone całym bałaganem i nie wiedzieć jak podejść do tego całego „sprzątania”, łatwiej będzie jeśli całość rozbijemy na mniejsze zadania.
- odkładanie rzeczy na swoje miejsce (czy to pomocy w klasie, czy własnych kredek do piórnika)
- sprzątanie po swojej pracy – np. świadomość tego, że skrawki papierków trzeba wynieść do kosza, rozlany na ławce klej wytrzeć, że jak coś spadnie na podłogę, to też trzeba to podnieść, że krzesełka trzeba dosunąć przed wyjściem z klasy itd.
- świadomość tego, że w szkole robimy to, o co prosi nas nauczyciel i nie musimy za każdym razem go pytać, czy dobrze, czy tak, co dalej? Zrobiliśmy to, co powiedziała Pani, to super, teraz czekamy, aż powie, co trzeba robić dalej.
- słuchanie – ten punkt trochę łączy się z poprzednim. Oczywiście wiadomo, że dzieci jeszcze na tym etapie nie zawsze panują nad sobą, a ich skupienie i uwaga znika szybko, jeśli coś akurat przestaje je interesować, ale… No właśnie – ale. Wiele dzieci po prostu nie wie, że zazwyczaj wystarczy posłuchać Pani, żeby dowiedzieć co trzeba zrobić. Nie wie, że pytania do polecenia zadaje się dopiero jak Pani skończy tłumaczyć, a dziecko w dalszym ciągu ma jakieś wątpliwości. Nie wie, że trzeba też słuchać odpowiedzi udzielanych innym dzieciom, bo najprawdopodobniej ich pytanie jest bardzo podobne. A w konsekwencji Pani musi odpowiadać 20 razy na dokładnie to samo pytanie. Tak jak mówię – nikt nie oczekuje, że dziecko w pierwszej klasie, będzie się zachowywać jak dorosły, ale naprawdę jest wiele dzieci, które nie mają zielonego pojęcia, że słuchanie w takiej formie pomoże im lepiej się uczyć.
- umiejętność zadawania pytań – rodzice często mówią: „Jak nie wiesz, zapytaj Pani!” I dziecko przerywa Pani w pół zdania, bo akurat coś mu przyszło do głowy, bo często mama czy tata zapominają, jak to pytanie powinno odbywać się w warunkach lekcyjnych. Warto więc wytłumaczyć dzieciom czym jest podnoszenie ręki i dlaczego w szkole jest tak ważne przestrzeganie tej zasady. Jeśli nie wiesz, podpowiadam: Pani zajmuje się dwadzieściorgiem dzieci i próbuje ich jeszcze czegoś nauczyć. A to znaczy, że Pani czasem coś tłumaczy całej klasie, lub rozmawia z jakimś innym dzieckiem. A ma przecież tylko jedną buzię i nie może odpowiadać i słuchać kilku osób jednocześnie. Trzeba poczekać na swoją kolej (chociaż w międzyczasie warto słuchać tego, co mówi Pani, bo może to będzie odpowiedź na nasze pytanie – patrz punkt poprzedni). Co więcej, podnosimy rękę, żeby nie robić niepotrzebnego zamieszania i hałasu. A więc jak już podniesiemy rękę, to trzeba poczekać, aż Pani pozwoli nam mówić, a nie od razu krzyczeć.
- korzystanie z pomocy kolegów – jeśli czegoś nie wiemy, nie trzeba od razu pytać Pani, czasem wystarczy rozejrzeć się po klasie i sprawdzić co robią koledzy, lub cicho zapytać kolegi z ławki
- czekanie na swoją kolej
- otwieranie książki na konkretnej stronie
- świadomość tego, że w zeszycie kartki zapisujemy po kolei, a nie „jak się otworzy”
- pomaga też wcześniejsze obejrzenie książek, uświadomienie dziecku, że to książka do nauki pisania, ta do liczenia, a ta do angielskiego i zapoznanie z takim pojęciem jak „ćwiczenia” w odróżnieniu od „książki”.
- struganie ołówka czy kredek
- codzienne sprawdzanie zawartości plecaka i piórnika – wyjmowanie rzeczy niepotrzebnych, uzupełnianie braków czy upewnianie się, że kredki i ołówki są zatemperowane
- wycinanie po śladzie – na to wielu nauczycieli zwracało uwagę. Dzieci nie radzą sobie z tym zadaniem, chociaż w pierwszych klasach nie są to zazwyczaj zbyt skomplikowane figury. Warto więc pracować nad tą konkretna umiejętnością, ale i w ogóle – nad małą motoryką. Im więcej dzieci malują, kleją, lepią, wycinają, babrają się w błocie i innych substancjach, tym lepiej dla ich późniejszej szkolnej nauki.
Czytaj też:
- Sensoplastyka, czyli czemu dzieci lubią się babrać?
- Zabawa z nożyczkami
- Jak nauczyć dziecko posługiwania się nożyczkami?
Emocje
Tutaj po prostu zacytuję wypowiedź jednej z nauczycielek edukacji wczesnoszkolnej, bo myślę, że to najlepiej oddaje istotę problemu:
Poza tym chciałabym zwrócić uwagę na bardzo ważny problem, z którym na pewno niejedna z nas się spotyka… rozwój emocjonalny dziecka. Mam wrażenie, że rodzice w tym pędzie życia zapominają o rozmowach z dziećmi na takie zwykłe, ludzkie tematy. Wolą się skupić ma tym, aby dziecko miało wiedzę przyrodniczą… wiedziało wiele o kosmosie itp… a tymczasem dziecko nie potrafi rozmawiać o emocjach, uczuciach. Ba! Nie umie ich nazywać, rozpoznawać. Więcej takich rozmów w domu. O swoich uczuciach, o uczuciach innych, o wzajemnej pomocy, o tym, że każdy jest inny i ma do tego prawo
Szkoła to miejsce gdzie dzieci stykają się z najróżniejszymi emocjami. Im lepiej potrafią je nazywać, im lepiej zdają sobie z nich sprawę, im więcej znają sposobów na radzenie sobie z tymi emocjami, tym łatwiej im będzie w szkole.
Ja bym jeszcze tylko dodała do tego umiejętność mówienia „nie” i dbania o swoje granice. Są oczywiście dzieci, które nie mają z tym problemów i robią co chcą, niezależnie od tego co się dzieje wokół. Ale są i takie, które z powodu strachu, czy chęci bycia bardzo „grzecznymi” nie potrafią przeciwstawić się kolegom czy nauczycielowi. I tak na przykład – jeśli dziecko chce wyjść do łazienki, bo czuje, że już nie wytrzyma, a Pani z jakiegoś powodu nie reaguje (np. nie widzi podniesionej ręki), to uczymy dziecko, że lepiej żeby wstało, złapało Panią za rękę (żeby upewnić się, że Pani zauważy), powiedziało „Muszę iść do łazienki” i żeby wyszło, niż ma siedzieć cicho dopóki się nie zsika.
Dobre wychowanie
To oczywiście nie jest niezbędne do dobrej nauki, ale miło jest kiedy dziecko mówi dzień dobry, do widzenia, dziękuję, przepraszam czy proszę, jeśli zwraca się do nauczycielki „proszę Pani” itd.
Pewnie forma „Pani pomóż mi no tutaj!” ma swój urok i (normalny) nauczyciel się nie obrazi, ale jednak warto wpajać dzieciom zasady dobrego wychowania. Nawet jeśli dziecko jest niechętne, żeby za każdym razem mówić „dziękuję” kiedy dostanie cukierka od babci, to warto, żeby wiedziało, kiedy i po co się takich zwrotów używa. Choćby po to, żeby czuło się pewniej. Żeby nie musiało się zastanawiać co ma Pani powiedzieć na powitanie, albo czy jak widzi swoją Panią na mieście, to może się do niej odezwać czy nie. Chociaż ja najczęściej mam tak, że moi młodsi uczniowie jak mnie widzą gdzieś poza szkołą, to zamiast „dzień dobry” widzę uśmiech i słyszę wypowiadane do rodziców – szeptem lub na cały głos – „to moja Pani, widzisz!”, ale tak widzę po oczach, że czasem nie bardzo wiedzą co mają zrobić czy powiedzieć.
Czyja to rola?
Sporo tych wszystkich punktów się nazbierało. Oczywistym jest, że postępowanie według nich wszystkich dla wielu dzieci będzie nieosiągalne, choćby ze względu na etap rozwoju czy charakter. Ale mimo wszystko dobrze jest o tych sprawach w domu rozmawiać i uświadamiać dzieci, żeby i one wiedziały, o co w tym chodzi. Całkiem inaczej pracuje się z dziećmi, które wiedzą, po co są w szkole i jak ta szkoła funkcjonuje, nawet pomimo tego, że dziecko nie do końca jeszcze nad sobą panuje, że wielu rzeczy jeszcze się uczy. Dzieci mimo wszystko chcą być „grzeczne”, tylko nie zawsze dajemy im odpowiednią wiedzę i środki ku temu.
Wielu z tych rzeczy dzieci nauczą się w szkole. Nie chcę tym wpisem zwalać całej odpowiedzialności na rodziców. Wydaje mi się po prostu, że to nasze wspólne zadanie – i nauczycieli i rodziców. I dobrze jest, jeśli rodzice zdają sobie sprawę ze specyfiki miejsca pracy jakim jest szkoła, z tego że nauczyciel ma wiele ograniczeń – choćby to najprostsze, że jest jeden, a dzieci dwadzieścioro czy trzydzieścioro. I tak jak dbamy o to, żeby nasze dzieci nauczyły się czytać, pisać i mówić po angielsku, tak dbajmy też o to, żeby radziły sobie w życiu szkolnym, a nie tylko na sprawdzianie czy podczas odpytywania.
Najważniejszy szacunek
Chociaż punktów jest dużo, to jednak w większości chodzi o zwykły ludzki szacunek – o to, żeby szanować siebie, kolegów, nauczyciela, budynek szkolny, klasę, własne przybory, ubrania, swoją pracę, przyrodę. To dużo ważniejsze niż nauczenie dzieci czytania, pisania, liczenia do tysiąca i recytowania „Lokomotywy” z pamięci. Chociaż zdaję sobie sprawę, że dużo łatwiej pochwalić się tym, że pięciolatek już umie pisać czy dodawać. Ale naprawdę – nie zapominajmy drodzy rodzice, że w życiu chodzi o coś więcej niż wiedza czysto akademicka. Stosunek do ludzi, samodzielność, samoświadomość, dobre wychowanie, umiejętność sprawnego uczenia się i później pracy, to też bardzo ważne „lekcje” w życiu dziecka.
Do początku roku zostało jeszcze trochę czasu, zachęcam więc – przyjrzyj się uważnie tej liście i zastanów, czy Twoje dziecko ma te umiejętności. Jeśli nie – jest jeszcze czas, wiele z nich zdążycie przećwiczyć i przegadać, zanim trafi do swojej pierwszej ławki.
Przeczytaj też: 10 sygnałów, że Twoje dziecko powinno zmienić szkołę
I oczywiście udostępnij ten wpis. Z góry dziękuję, nie tylko jako blogerka, ale a może przede wszystkim – jako nauczyciel.
I na zakończenie – jeszcze raz dziękuję nauczycielom, którzy zechcieli odpowiedzieć na moje pytania.
P.S. Jeśli czytacie tego bloga, to pewnie znacie już moją opinię na temat szkoły w obecnej postaci. Krótko mówiąc – nie jestem zwolenniczką. Zdaję sobie jednak sprawę, że większość dzieci mimo wszystko tam trafia, więc pomyślałam sobie, że może warto zastanowić się jak przygotować takiego małego człowieka do tego, żeby jednak z nauki w szkole wyniósł możliwie jak najwięcej. I temu właśnie ma służyć ten wpis.