Dzieci trzeba wychowywać! Dzieciom trzeba stawiać granice! Muszą wiedzieć, co im wolno, a czego nie. Muszą się słuchać starszych. Być grzeczne. Potrzebny im system kar i nagród! Inaczej wejdą nam na głowę, tak jak tym co to wychowują bezstresowo!
Często słyszysz takie stwierdzenia? Pewnie na tyle często, że czasem zaczynasz się już zastanawiać, czy aby na pewno nie ma w nich jakiejś racji. Może to Ty popełniasz błąd, bo starasz się dziecko zrozumieć, pomóc mu, pozwolić rozwijać się i odkrywać świat na własnych warunkach?
Ja osobiście myślę, że część ze stwierdzeń z pierwszego akapitu jest prawdziwa. Chociażby to, że dzieci trzeba wychowywać. Chociaż oczywiście co do sposobu wychowywania, pewnie każdy ma jakieś własne upodobania. Myślę też, że dzieciom trzeba stawiać granice. Ale na pewno nie dlatego, że muszą słuchać się starszych, bo inaczej wejdą nam na głowę.
Czym są granice
Dzisiaj będzie o granicach, bo o poruszenie tego tematu na blogu, zostałam poproszona na naszym profilu FB.Jeśli masz jakiś inny temat, o którym Twoim zdaniem powinnam napisać, daj mi proszę znać – mailowo, w komentarzu lub na FB. Postaram się pomóc. A wracając do tematu:
Wbrew powszechniej opinii, granice, to nie to samo co zakazy. Przytoczę tu dwa tłumaczenia wyrazu granica z internetowego słownika języka polskiego PWN
„linia podziału lub czynniki różnicujące coś” lub „kres możliwości fizycznych lub psychicznych człowieka”
I myślę, że właśnie z tych perspektyw należałoby spojrzeć na problem „stawiania granic” – dzieciom i sobie. Z jednej strony, każdy z nas jest oddzielną jednostką. Dzieli nas od innych np. nasza własna fizyczna granica – skóra. Tam gdzie jest skóra, kończy się nasze ciało. Jeśli ktoś chce tę granicę przejść, najczęściej stawiamy opór. Nie lubimy też, kiedy ktoś bez naszego pozwolenia nas dotyka, czy podchodzi zbyt blisko. Ale mamy też inne granice – granice możliwości – nie sięgnę wyżej niż mi na to pozwala moja ręka. Tak samo jak czterolatek nie będzie w stanie na dłuższą metę iść tak samo szybko jak dorosły człowiek, bo zwyczajnie ma za krótkie nogi. To tylko przykłady granic fizycznych naszego ciała z jakimi spotykamy się na co dzień.
Ale są też granice psychiczne. Ktoś może się czuć niekomfortowo wygłaszając przemówienie przed pełną salą. Ktoś inny nie znosi hałasu w centrach handlowych. Jeszcze ktoś inny jest już tak zmęczony, że nie jest w stanie spokojnie powtarzać dziesiąty raz: „Usiądź synku, bo muszę ci założyć buty”. Dla każdego ta granica może przebiegać w innym miejscu. Może też się zmieniać, zależnie od różnych czynników, takich jak chociażby zmęczenie, ból, głód. Ale te granice cały czas gdzieś w nas są.
Te granice są też w naszych dzieciach. Tak samo jak my chcemy panować i zarządzać własnym ciałem, tak samo chcą tego dzieci. Tak samo jak my nie lubimy kiedy, ktoś nas nie słucha, tak samo nie lubią tego dzieci. Tak samo jak my nie lubimy wykonywać bezsensownych poleceń, tylko dlatego, że ktoś nam każe, tak samo nie lubią tego dzieci. Przykłady można by mnożyć i mnożyć, więc najlepiej sama zastanów się, co wywołuje w Tobie ewidentny sprzeciw, złość, smutek – i sprawdź dobrze, czy w podobnej sytuacji nie stawiasz swojego dziecka.
Po co stawiać granice
Powodów pewnie jest wiele, ale ja przytoczę tutaj tylko ten jeden. Chociaż pewnie zamiast o „stawianiu” granic, powinniśmy mówić o „respektowaniu” granic. Własnych i dziecka.
A więc po co respektować te granice? Bo one czemuś służą. Jeśli coś sprawia nam dyskomfort psychiczny lub fizyczny (a często oba razem), to jest duże prawdopodobieństwo, że to coś nie jest dla nas dobre. Dotyk obcego człowieka, może okazać się niebezpieczny, spróbowanie nieznanej potrawy może skończyć się chorobą, niechęć do publicznych wystąpień może być obawą porażki i wyśmiania… Oczywiście często ograniczają nas rzeczy, które tak naprawdę są tylko w naszej głowie, które wynikają z błędnych założeń i mogą nam utrudniać życie. Warto więc zastanowić się, czy nam te granice służą czy nie. Ale żeby się zastanowić, trzeba je najpierw poznać. Pamiętając też o dziecku – jeśli Twoje dziecko czegoś się boi, czegoś nie chce, z czymś walczy – być może wynika to właśnie z jego własnych i indywidualnych granic. Staraj się to uszanować. W ten sposób Twoje dziecko ma szansę się lepiej poznać i zaufać swoim własnym reakcjom. Być może uda Ci się na siłę pokazać mu, że woda nie jest taka straszna, jeśli wrzucisz go do basenu. Ale jeśli jego granice będą notorycznie naruszane, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że z czasem przestanie ono ufać swoim naturalnym instynktom. I pójdzie gdzieś z nieznajomym panem, zapali papierosa, sięgnie po alkohol, skoczy na główkę lub zrobi coś jeszcze innego, tylko dlatego, że ktoś na niego naciskał.
Czemu nie stawiać granic
Natomiast moim zdaniem stawianie granic tylko po to, żeby dzieci nauczyły się, że na świecie są granice, które trzeba respektować, jest utrudnianiem życia i sobie i dziecku. Tego nie wolno, tamtego nie wolno, musisz się słuchać mamy, musisz zachowywać się tak, jak chce tata, albo pani w przedszkolu. Bo dziecko przecież musi znać swoje miejsce. Musi być posłuszne, jak nie będzie słuchać kiedy każesz mu założyć niebieskie skarpetki, to nie będzie słuchać, żeby nie wybiegać na ulicę. Jak nie zje grzecznie obiadu, bo mama kazała, to potem nie wróci do domu przed dwunastą! Jak nie chce siedzieć grzecznie bawić się samochodzikiem, tylko wali nim o podłogę, to przy obiedzie rodzinnym też nie posłucha, żeby nie ściągać zastawy ze stołu i wszyscy będą mówić, jakie to niewychowane. Jakie nie posłuszne. Zobaczysz, jeszcze trochę, a wejdzie Ci na głowę! Wspomnisz moje słowa!
A według mnie, na tym świecie jest tyle prawdziwych granic, tyle rzeczy których z racjonalnych powodów zrobić nie można, wziąć nie można, zjeść nie można… Że dziecko zdąży się ich nauczyć naturalnie, spotykając je na co dzień w życiu. Nie trzeba go jeszcze specjalnie w tym celu tresować, tak na wszelki wypadek.
Szanując granice dzieci, nie zapominaj też o szanowaniu swoich
Kiedy już zdecydujesz się respektować granice dziecka, pamiętaj że jest jednak pewna rzecz, o której czasami zdarza nam się zapominać. Chcemy, żeby nasze dziecko miało jak najlepiej. Żeby mogło się rozwijać, poznawać świat na swoich warunkach. Dbamy o to, żeby mogło wyrażać własne zdanie, żeby nie zmuszać go do niczego. Pozwalamy na wszystko, co nie jest dla niego bezpośrednim zagrożeniem. Podporządkowujemy dziecku całe swoje życie. A przecież rodzina, to nie tylko dziecko.
Dziecko ma mamę, tatę, czasem rodzeństwo. I każda z tych osób ma własne potrzeby, własne granice, których przekroczenia nie chce. To, że dziecko chce rzucać klockami w meble może być jednocześnie potrzebą dziecka i granicą mamy. To że dziecko chce oglądać jak tato robi kupę, może być jednocześnie potrzebą (poznawczą) dziecka i granicą taty. Wiele jest takich sytuacji, kiedy zachowanie dziecka, jego dążenie do zaspokajania swoich potrzeb i poznawania świata, wiąże się z łamaniem granic innych członków rodziny. I co wtedy zrobić? Mniej więcej to samo, co robi dwoje cywilizowanych ludzi w przedziale w pociągu, kiedy jeden chce otworzyć okno, a drugi nie – negocjować.
O tym jak ja, będzie już w następnym wpisie. Dokładnie za tydzień. Zapraszam.
A tymczasem chętnie się dowiem, jak wygląda sprawa stawiania granic w Twoim domu? Uważasz, że są potrzebne, czy raczej starasz się usuwać je z życia dziecka tam, gdzie tylko to możliwe? Na jakim tle dochodzi u Ciebie najczęściej do ścierania się tych dorosłych i dziecięcych potrzeb i granic?
Będę też oczywiście bardzo wdzięczna za każde udostępnienie tego wpisu.