Coraz częściej nachodzą mnie różne wspomnienia z dzieciństwa. Wizje tego co robiłam wychodząc sama na dwór. Co myślałam. Jak sobie radziłam w trudnych sytuacjach. Kiedy podejmowałam ryzyko, kiedy odpuszczałam. Czego musiałam nauczyć się sama, przetestować sama, przemyśleć sama… I zastanawiam się, czy moim zadaniem jako rodzica jest na pewno tłumaczenie Kluskom wszystkiego, pokazywanie wszystkiego, pilnowanie na każdym kroku? Czy jednak są rzeczy, których muszą nauczyć się sami, a najlepsze co mogę dla nich zrobić, to po prostu usunąć się z drogi? Pewnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Ale na pewno jest kilka powodów, dla których powinniśmy dać dzieciom szanse na podejmowanie własnego ryzyka.
1. Złudne poczucie bezpieczeństwa
Świat nie jest pozbawiony ryzyka. Jakbyśmy się starali i tak nie zapewnimy dziecku w pełni bezpiecznej przestrzeni. Czy nie lepiej zatem uczyć dziecko, jak ma sobie radzić z tymi niebezpieczeństwami, zamiast stwarzać iluzję, że niebezpieczeństwa nie ma. Czy to, że zabezpieczymy wszystkie kanty w domu, sprawi, że dziecko nigdzie nie napotka kantów? Raczej nie. Może więc lepiej, żeby wiedziało, że kanty są niebezpieczne i trzeba przy nich uważać.
Dobrym przykładem są tu „przygodowe place zabaw”, o których pisałam niedawno na portalu Dzieci są Ważne(Przygodowe place zabaw. Co dzieci potrzebują do twórczej zabawy?) , gdzie wcale nie ma więcej wypadków niż na placach zabaw, które teoretycznie są budowane tak, by minimalizować wszelkie ryzyko, np. brakiem kantów czy miękkimi wykładzinami. Być może właśnie dlatego, że na przygodowych placach zabaw dzieci wiedzą, że muszą uważać, bo nikt za nich tego nie zrobi. A „normalne” place powodują iluzję, że jest bezpiecznie i nie trzeba już tak bardzo uważać?
2. Nauka na błędach
Pewnie że najlepiej uczyć się na cudzych błędach, ale jednak lekcje z własnych przemawiają do nas mocniej. Każde podjęte przez dziecko ryzyko jest dla niego lekcją. Wezmę do buzi gorący kawałek jedzenia i się oparzę? Następnym razem sprawdzę temperaturę zanim wsadzę coś do ust. Zastanów się, ile ważnych rzeczy w życiu nauczyłaś się metodą prób i błędów? Wydaje Ci się, że możesz przekazać to swojemu dziecku? A nie pamiętasz ile razy Tobie rodzice mówili „nie biegaj, bo się wywalisz”? Ile razy wyciągałaś z tego wnioski? Mam wrażenie, że są takie rzeczy, których każdy musi nauczyć się sam.
3. Radzenie sobie z przykrymi emocjami
Porażki wywołują przykre emocje. Smutek, złość, czasem bezsilność, frustrację. Są to naturalne ludzkie emocje, z którymi każdy powinien nauczyć się sobie radzić. Każdy wybuch takiej emocji może być dla dziecka lekcją, która pomoże mu lepiej funkcjonować w świecie. Oczywiście nie mówię, żeby na siłę dostarczać maluchom takich emocji, ale myślę że ograniczając sytuacje, w których mogą one powstać przez nadmierne kontrolowanie jego zachowania i otoczenia, działamy raczej na szkodę dziecka niż mu pomagamy. Nie chodzi oczywiście o to, żeby dawać dziecku jakieś szczególne lekcje – „To teraz ci tego zabronię, bo musisz się nauczyć radzić sobie z frustracją”. Chodzi mi raczej o to, żeby na siłę nie ograniczać wszystkiego, co może takie emocje powodować. Nie pozwalając dziecku podjąć ryzyka, z obawy że zakończy to się porażką i płaczem zmniejszamy okazję do nauki radzenia sobie z tymi emocjami.
4. Powód do dumy
Podejmując ryzyko liczymy się z tym, że możemy ponieść porażkę. Ale możemy też odnieść sukces. A każdy sukces buduje w nas poczucie własnej wartości, pewność siebie i powoduje jeszcze kilka innych przyjemnych uczuć. Powinniśmy pamiętać, że nie pozwalając dziecku podejmować ryzyka, pozbawiamy je też możliwości odniesienia sukcesu.
To my jako rodzice ponosimy odpowiedzialność za nasze dzieci. Chęć uchronienia ich przed wszystkim co tylko możliwe jest naturalna. Ale życie jest pełne niebezpieczeństw, a podejmowanie i szacowanie ryzyka jest jego naturalną częścią. Myślę więc, że warto dawać własnym dzieciom szansę, żeby się tego nauczyły.
Jeśli podobał się Ci ten wpis proszę podziel się nim ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem.