Słyszeliście o czymś takim jak „lekcja poglądowa”? Brzmi bardzo mądrze, ale tak naprawdę jest to coś bardzo prostego i w zasadzie oczywistego.
U jej podstaw leży przekonanie, że człowiek (a w szczególności mały człowiek, czyli dziecko), najlepiej przyswaja wiedzę o tym co widzi i czego doświadcza. Każdy inny sposób jest obarczony mniejszą lub większą formą nieścisłości. Z jednej strony jesteśmy bowiem ograniczeni własnymi doświadczeniami i własną wizją rzeczywistości, a z drugiej – każda inna forma nauki wymaga jakiegoś przekaźnika, czy to będzie fotograf i fotografia czy może autor książki i tekst, czy cokolwiek innego. Żadna z tych form nie jest w pełni obiektywna, żaden pisarz, naukowiec czy fotograf nie przeżył tego co my i nie rozumie świata, tak jak my.
A mimo to „(…) w setkach szkół przez całe lata, uczniowie mozolnie uczyli się na podstawie pism, o rzeczach, których ani nie doświadczyli, ani nie mogli zrozumieć ich istoty.” *
I tu przychodzi nam z pomocą metoda poglądowa i jej wielki zwolennik, a jednocześnie reformator oświatowy przełomu XVIII i XIX w – Pestalozzi:
„Pestalozzi prowadził nieustanną walkę z taką bezsensowną nauką. Dla niego było oczywiste: zanim człowiek nauczy się czytać, musi umieć mówić, a mówić może tylko wtedy, kiedy również naprawdę myśli, o czym mówi; myślenie jednak polega na wyraźnych pojęciach, a te znów opierają się na realnym doświadczeniu. Dlatego Peztalozzi dochodzi ostatecznie do swojej tezy: „Metoda poglądowa jest absolutnym fundamentem poznania.” *
O przedwczesnej nauce czytania i pisania już kiedyś pisałam. Natomiast jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat metody poglądowej i tego jak w prosty sposób wykorzystywać ją z dziećmi na co dzień, zachęcam do przeczytania mojego tekstu, który właśnie ukazał się na portalu Mądrzy Rodzice:
„Wszyscy chcemy pomóc naszym dzieciom w nauce. Kupujemy książki, zapisujemy na zajęcia, wynajdujemy edukacyjne bajki i programy. A ja dzisiaj chciałam Wam powiedzieć o czymś prostszym i tańszym. Coś o czym często w nadmiarze zadań codziennych zapominamy. O lekcji poglądowej.
Brzmi bardzo poważnie i naukowo, a czym jest w rzeczywistości? Otóż chodzi o to, że dzieci (ale i starsi) zazwyczaj najlepiej uczą się przez zmysłowe poznawanie otaczającego świata. Czyli dużo łatwiej nam zrozumieć czym jest drzewo jeśli je zobaczymy, dotkniemy, powąchamy czy nawet spróbujemy jakiejś jego części – jednym słowem, jeśli poznamy je zmysłami, niż gdyby ktoś nam powiedział po prostu definicję drzewa. Słowa, jak dobrze nie byłyby dobrane, zawsze pozostawiają naszemu mózgowi pole do interpretacji i nakładania własnych, wcześniejszych doświadczeń, a przez to, czasem przekształcania definicji na własne potrzeby. Nie ma tego przy kontakcie z rzeczywistym przedmiotem. Dotykamy pnia i czujemy…”
* Arthur Bruhlmeier „Edukacja humanistyczna”