Naśladowanie dorosłych to zapewne dominująca forma nauki u małych dzieci. Nie raz się już o tym przekonałam. Ale dzisiaj chciałam napisać o naśladowaniu w kontekście stosunków między rodzeństwem. A w zasadzie stosunku starszego do młodszego.
Rodzice dwójki dzieci często zastanawiają się, co mogą zrobić, żeby starsze dziecko było „grzeczne” względem młodszego. Piszę „grzeczne” w cudzysłowie, bo jakoś nie do końca wierzę w taki podział na grzeczne i niegrzeczne zachowania. Ale to zapewne temat na oddzielny wpis.
Spójrz na siebie
A więc co zrobić, jeśli nasze starsze dziecko w jakiś sposób dla nas nie do zaakceptowania odnosi się do młodszego? Pierwsza rzecz jaką robię ja, to przyglądam się swojemu zachowaniu. Jeśli przyglądam się wystarczająco mocno i szczerze, to w 90% przypadków jestem w stanie znaleźć u siebie lub Tatusia Klusków odpowiadające zachowanie. Przykład – Klusek prosi Michę o zabawkę, a jak Micha nie oddaje, to Klusek ją wyrywa. Na początku próbowałam mu tłumaczyć, na różne sposoby, że Michasiowi jest przykro, że teraz on się bawi, że tak nie można itd. Ale pewnego dnia słyszę sytuacja się powtarza. Micha krzyczy, a Klusek ciągnie go za rękę a przy tym dodaje: „Wiem, że nie chcesz mi tego oddać, ale niestety muszę ci to zabrać.”
Dało mi to do myślenia. Micha jest dzieckiem bardzo… Nazwijmy to – zdecydowanym. Jak czegoś chce, to łatwo zdania nie zmienia, a przy tym zaciska piąstki na zdobyczy, tak że nie raz trzeba się z nim naszarpać. Niestety są takie sytuacje, że nie mogę mu pozwolić wziąć np. laptopa ze stołu. No nie mogę i nie zrobię tego. Nie może się bawić suszarką w wannie, czy brać gorącej patelni z kuchenki. Nie zawsze się da wszystko przed nim schować, a że bestia jest szybka i zwinna, to czasem dobiegnie przed mamą do upatrzonego celu. I wtedy nie ukrywam – w grę wchodzą rozwiązania siłowe.
Dziecko rozumie świat na swój sposób
Dla mnie oczywiste jest, że ja używam ich w sytuacji kryzysowej. Z ważnego powodu. Ale nie oszukujmy się, Klusek nie ma jeszcze czterech lat – dla niego rozróżnienie, który powód kwalifikuje się na rozwiązanie siłowe, a który nie, nie jest rzeczą prostą. O ile w ogóle możliwą.
Poszukiwanie odpowiadającego zachowania nie odnosi się to tylko do tego jak ja traktuję Michę. Muszę rozważać też moje zachowanie względem Kluska. Dla przykładu – kiedy Klusek dostał za coś karę (już nie pamiętam za co, i w zasadzie jest mi wstyd za tą „karę” ale wiadomo, czasem człowieka poniesie), przez kolejne tygodnie Micha dostawał kary od Kluska: „Teraz będziesz tu leżał za karę!” Te kary były wymierzane w sytuacjach tak różnych i w odniesieniu do tak różnych zachowań, że bez wątpienia mogę powiedzieć, że Klusek nie rozumiał samej idei kary. Z resztą tak samo było z „winą.” Na 100% jestem przekonana, że Klusek nie rozumie tych dwóch słów. I obstawiam, że tak samo ma wiele dzieci. O ile nie wszystkie. I to jest zapewne jeden z powodów, dla których zasadniczo jestem przeciwna karom. Ale raz jeszcze – temat na inny wpis. Podałam ten przykład w sumie, żeby pokazać, jak łatwo dowiedzieć się co nasze dziecko rozumie z naszych metod wychowawczych i w ogóle z naszego zachowania. Czasem naprawdę wystarczy posłuchać i przyjrzeć się temu, co starsze dziecko robi z młodszym i wszystko staje się jasne.
Tak samo jest z krzykiem, płaczem i wieloma innymi rzeczami. To trochę tak, jakby Klusek widział i powtarzał zachowanie, ale jeszcze nie do końca radził sobie z kontekstem. Ale równie dobrze może być tak, że to ja sobie nie radzę z sytuacją i dodaję jej ważności, tylko dlatego, że nie wiem jak inaczej ją rozwiązać, albo po prostu akurat mam zły dzień i nie mam siły ani ochoty zastanawiać się kto i gdzie ma rację. Chcę tylko trochę świętego spokoju i reaguję odruchowo.
A co powinno zrobić dziecko?
Oczywiście Klusek przejmuje też i zachowania, które moim zdaniem są dobre. Często jak słyszę rano Kluska rozmawiającego z Michą, zanim jeszcze wstanę, to zdaję sobie sprawę z tego, że Klusek dosłownie powtarza moje teksty – „A czyja to nóżka? Daj pocałuję!” „Chodź ci poczytam. Tak, to jest muuu. A to tutut.” „Co cię boli Misiu?” i przytula młodszego brata. To są dokładne kopie moich zachowań. Słowo w słowo, ruch w ruch.
Jaki z tego morał? Szczerze to nie wiem. Ale czasami sobie myślę, że żeby dobrze wyjść z sytuacji kryzysowej czy stresowej, trzeba by siebie zapytać „A co bym chciała, żeby mój syn zrobił w tej sytuacji?” Bo często od dzieci wymagamy dużo więcej niż od siebie.