Przed Wami trzecia część wyników przeprowadzonej przeze mnie ankiety. Poniżej kolejne aspekty, które wpływają na niewydolność polskiego systemu edukacji. Pierwszy wpis znajdziecie tutaj, drugi tutaj.
7. Złe przygotowanie nauczycieli i dyrektorów
To kolejny problem, który często wychodził w odpowiedziach. U dyrektorów razi brak przygotowania menadżerskiego, a u nauczycieli – brak przygotowania metodycznego, nieprzygotowanie do pracy z grupą i nieumiejętność panowania nad nią.
Podsumowują to w dużej mierze słowa emerytowanej już nauczycielki: „Czego brakuje współczesnej szkole? Zainteresowania , zarówno ze strony nauczycieli , jak i uczniów. Należałoby , zamiast gromadzić tony papierów i do których nikt nie zagląda zająć się metodycznym przygotowaniem nauczycieli , żeby wiedzieli jak pracować , by osiągać wyniki , a nie tylko zaliczać kolejne lekcje.” Postulowała ona również, uczenie nauczycieli mądrego podejścia do kwestii dyscypliny na lekcji. Znowu wśród osób związanych z edukacją demokratyczną silny był postulat, żeby nauczyciele przechodzili szkolenia z komunikacji, szczególnie metodą NVC (porozumienie bez przemocy). Znalazło się też kilka opinii na temat tego, że nauczyciele starej daty tłumią młodych i nie pozwalają na zmiany.
Przykro to mówić, ale jestem przekonana, że to ludzie. Nauczyciele, dyrektorzy szkół, kuratorzy. Nie wszyscy oczywiście, ale wielu i to oni są największą bolączką edukacji. Dopóki do zawodu nauczyciela będą garnąć się ludzie nie z powołania, lecz tylko dlatego, że nie mają innego pomysłu na życie, edukacja będzie zła. Dopóki dyrektorzy szkół będą żądnymi władzy biurokratami, edukacja będzie zła. Dopóki kuratorzy będą wielbić swoje formularze, procedury, tabelki i przepisy bardziej niż patrzeć na dzieci i ich rozwój – edukacja będzie zła.
Wiele zarzutów padło pod adresem szkół przygotowujących nauczycieli, szczególnie tych prywatnych, gdzie tak naprawdę niewiele potrzeba, żeby dostać dyplom nauczyciela.
8. Nuda
Nudę szkole zarzuca się już od dawna, ale często w kontekście dodając, że tak już musi być, bo nauka przecież nie przychodzi łatwo. Na szczęście sądząc po odpowiedziach w ankiecie, coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, że to nie do końca prawda. Wielu z Was podkreślało, że kreatywne podejście do nauki jest niezwykle istotne i taka właśnie forma nauki powinna zacząć dominować nad przekazywaniem suchych fatów i wiedzy czysto encyklopedycznej.
_________________________________________________________________________
„Trudno mi się wypowiadać, bo moje dzieci jeszcze nie chodzą do szkoły [jedno w ogóle jeszcze nie chodzi :D], ale z tego, co pamiętam, gdy jeszcze kilka lat temu dawałam korki z polskiego, to główną wadą szkoły jest to, że nawet nie stara się być ciekawa - zamyka się w sztywnych ramach regułek i teorii, a nie uczy praktyki. Pamiętam moje lekcje biologii jeszcze w podstawówce - co z tego, że uczyliśmy się budowy liścia, skoro tylko nieliczni umieli rozpoznać i nazwać drzewo w lesie. Pamiętam też mojego ucznia, który musiał się nauczyć biografii Mickiewicza - kiedy się o tym dowiedziałam, puknęłam się w czoło, bo po co gimnazjaliście taka wiedza? Na studiach polonistycznych wydawało mi się to normalne, że uczymy się biografii wieszcza, ale że molestowane są nią już młodzi ludzi - zapomniałam. Nudne formułki i daty doprawiłam kilkoma kontrowersyjnymi faktami z życia Mickiewicza. Po czym poprosiłam, żeby uczeń znalazł kilka faktów o żonie Mickiewicza. Być może informacje o tym, że żona Adama urodziła sześcioro dzieci, po czym stwierdziła, że jest wieszczką i oszalała, a także opis ówczesnego szpitala psychiatrycznego i metod w nim stosowanych, które chłopiec samodzielnie znalazł w internecie, wzbudziła zainteresowanie tematem i mimo że celem było wyuczenie na pamięć nudnych dat, chłopiec siedział dość długo i na własną rękę czytał o autorze. Sprawdzian z dat zdał na czwórkę, ale podejrzewam, że o Mickiewiczu dowiedział się i zapamiętał więcej niż zadająca pracę domową nauczycielka. Po kilku miesiącach zresztą, przy okazji innych autorów wielokrotnie się do swojej wiedzy odwoływał.”
________________________________________________________________________
Pod ten punkt należałoby też chyba podpiąć postulat o to, żeby lekcje nie były dzielone na czterdziestopięciominutowe bloki. Gdyż to tak naprawdę uniemożliwia uczniom „wciągnięcie się” w temat i zainteresowanie czymś konkretnym. Trudno się nad czymś skupić, kiedy z góry wiadomo, że za 45 minut zadzwoni dzwonek i trzeba się będzie zająć czymś zupełnie innym.
9. Praca domowa
Tutaj opinie były podzielone. Z jednej strony pojawiły się opinie, że praca domowa być musi, i to regularnie, żeby uczeń nie musiał się zastanawiać, czy ma coś zadane, czy też nie.
Z drugiej strony wiele było głosów przeciw:
________________________________________________________________________
„Prace domowe to jeden z największych nonsensów. To wygoda nauczyciela, który uważa, że na lekcji poda materiał, a dziecko ma się wszystkiego nauczyć w domu. To jest coś, co powinno się natychmiast skończyć! Szkoła jest od tego, by uczyć, a nie zabierać życie dzieciom! Po szkole dziecko ma spędzać czas z rodzicami, z przyjaciółmi, na świeżym powietrzu, w domu, gdziekolwiek, byleby mogło odpoczywać i robić co mu się podoba i na co ma ochotę. A nie odrabiać lekcje, wkuwać regułki, robić projekty, które w większości przypadków i tak są wykonywane przez rodziców, ponieważ dziecko już nie ma na nie czasu...”
________________________________________________________________________
10. Podręczniki
Z jednej strony rodzice i nauczyciele mają dosyć tego, że co roku razem z podstawą programową, zmienia się podręcznik. Kupowanie używanych książek, lub książki po starszym rodzeństwie nie wchodzą wtedy w grę, co zazwyczaj znacznie nadwyręża domowy budżet. Z drugiej strony, pojawia się problem podręcznika rządowego, który w opinii wielu osób, jest po prostu źle przygotowany. Nauczyciele tłumaczą też, że w podręczniku rządowym nie ma możliwości pisania, wycinania, przyklejania itd. co do tej pory stanowiło jedną z głównych atrakcji na lekcji, szczególnie w klasach młodszych. Pojawiły się głosy, że w ten sposób cofamy się z metodami edukacyjnymi o kilkadziesiąt lat.
Chociaż, mam wrażenie, całkiem przeciwstawną opinię ma cytowana już Kasia Będzińska z bloga Minimaliv:
„Kolejna kwestia to podręcznik i ćwiczenia. Przez te "pomoce dydaktyczne" lekcje są nudne i mało ciekawe. Jak ktoś może uważać, że dziecko będzie szczęśliwe, uzupełniając luki w ćwiczeniach?”
11. Biurokracja
Szczególnie zauważana przez nauczycieli, ale i rodzice często doskonale zdają sobie sprawę ze stosunku czasu pracy z uczniem do czasu spędzonego na wypełnianiu papierów. Szczególnie bezsensowna wydaje się potrzeba monitoringu realizacji podstawy programowej. Zazwyczaj generuje tylko fikcyjne wpisy w dzienniku, bo tak naprawdę nie liczy się co było na lekcji, ale czy w dzienniku jest wpisana odpowiednia liczba tematów. A tak opisują to sami nauczyciele: „Papierologia zabija w ludziach chęć do nauczania, nauczyciel bez chęci to uczniowie bez chęci. Wielu z nas znacznie podkręciłoby swoją kreatywność gdyby nie siedzieli po uszy w sprawozdaniach, analizach, ewaluacjach itd.”
12. Przeładowane klasy
Wszyscy zdajemy sobie też sprawę z tego, że efektywnej nauce sprzyja praca w małych grupach. Jednak póki co, tylko nieliczne przedmioty mają ten przywilej. Większa część lekcji odbywa się klasach, gdzie jest ponad dwudziestu uczniów, co znacznie ogranicza możliwość indywidualizacji pracy. Przynajmniej w obecnych warunkach. Taki przykład podała jedna z ankietowanych:
„Niedawno rozmawiałam z kolegą jest on dyrektorem szkoły i opowiadał o szkoleniu dla dyrektorów które miało na celu przekonanie ich do indywidualizacji pracy z dzieckiem i.. opowiada mi on tak: no i było nas 30 osób i na zajęcia praktyczne podzielili nas na 4 grupy, to ja się pytam czemu nas dzielą? Skoro oczekują że w 20-25 osobowej klasie nauczyciel ma indywidualizować pracę z dziećmi, to niech na nas pokażą, że tak się da.”
13. Brak ruchu
Zacznę od cytatu pani Oli Domagały z Wolnej Szkoły Harmonia: „Bez sensu jet brak ruchu i świeżego powietrza! Dziecko 5-10 lat, powinno dziennie godzinę siedzieć, a 7 godzin biegać, najlepiej na dworze, a nie odwrotnie.”
Wiele osób zgadza się z tym, że dzieci (szczególnie te młodsze) i codzienne siedzenie w ławkach, to nie jest dobre połączenie. Uważacie, że dzieci powinny mieć możliwość ruchu przez niezależnie od tego, jaka akurat jest lekcja. Do tego często poruszany był temat złego podejścia do samych lekcji w-fu: „Odpuśćmy sobie lekkoatletykę, nie każdy może uprawiać gimnastykę artystyczną itd – ważne by się po prostu ruszać i nabyć dobre nawyki. Zapewnijmy do tego godna infrastrukturę, kto będzie uzdolniony w tym kierunku – dla niego zajęcia dodatkowe.”
Część czwarta (ostatnia) wyników ankiety
Kolejne i ostatnie już pola wymagające zmian w polskim systemie szkolnictwa przedstawię już jutro. A już dzisiaj możecie się podzielić tym wpisem ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem. Bardzo interesuje mnie też Wasza opinia na ten temat, więc jeśli chcecie coś powiedzieć, proszę skorzystajcie z komentarza.