Autorytety – pomagają czy szkodzą w wychowywaniu dzieci?

Tyle się ostatnio mówi o upadku autorytetów. Że młodzież nikogo nie szanuje, dzieci wychowywane bezstresowo… No jednym słowem tonące autorytety na ostatniej brzytwie oddalają się od brzegu przetapiany przez bałwany morskie. I nie tylko morskie.

A ja się zastanawiam, czy to aby na pewno źle? Czy w świecie, który już od dawna jest globalną wioską, gdzie informacje przelatują z miejsca na miejsce z szybkością błyskawicy, gdzie każdy może powiedzieć co chce i jak chce, gdzie każdy może podać się za autorytet, gdzie zalewają nas reklamy, a każdy produkt jest najlepszy,  gdzie co chwila spotykają się setki sposobów na dobre życie i sukces, gdzie każdy może mieć jakąś teorię, gdzie każdy może w tą teorię uwierzyć… Czy w takim świecie nadawanie komuś z góry roli autorytetu ma w ogóle jakiś sens?

Potrzebny autorytet

Pewnie –  można twierdzić, że są wśród tych autorytetów i teorii, tacy ludzie, którym ten autorytet się należy. Że podążanie za nimi, pewnie przyniosłoby młodzieży pożytek. Ale nakładanie na dzieci i młodzież obowiązku podążania za autorytetem, tylko dlatego, że ktoś tak powiedział, że jest starszy, że jest nauczycielem, ministrem, że „Słowacki wielkim poetą był”, równie dobrze może się skończyć źle.

Takie prawo

Czy to, że coś jest prawem i że wszyscy tak robią, jest równoznaczne z tym, że to ma sens i jest słuszne? Ile razy myślę sobie o prawach z przeszłości, tyle razy dochodzę do wniosku, że nie. Bo czy sens miało to, że w PRLu trzeba było przemycać np. czekoladę? Albo czy sens miało mierzenie kostiumów kąpielowych kobiet? Z resztą, przykładów można by tu mnożyć bez liku.

Źródło z podpisem „Mierzenie kostiumów kąpielowych. Jeśli były za krótkie, kobiety płaciły grzywnę. Lata 20-te”

 

Teraz takie rzeczy wydają się większości z nas bez sensu. Ale kiedyś – takie było prawo, tak się żyło i to było normalne. Nasze prawo teraz też nie zawsze jest logiczne i sensowne. Ale przyzwyczailiśmy się. Mniej lub bardziej wierzymy w to, że nic się z tym nie da zrobić. Mniej lub bardziej szanujemy to prawo i jego autorytet.

Różne potrzeby

Oczywiście powiecie mi, że bez autorytetów zapanowałaby anarchia. Całkiem niedawno nawet w radiowej Trójce słuchałam dowcipnego tekstu pana Filipa Jaślara z Grupy Mozarta, o tym jak to nie ma miejsca na demokrację w filharmonii. Pewnie sporo w tym racji. Zapewne są miejsca gdzie dyktatura i autorytarne podejście do świata jest potrzebne. Ale raczej nie jest to szkoła, ani nie jest to ogólnie pojęte wychowanie dziecka.

_MG_8250

Przecież nigdy nie możemy być pewni, jacy ludzie znajdą się na drodze naszego dziecka. Więc dla mnie dużo ważniejsze od wpojenia dziecku ślepego posłuszeństwa autorytetowi, jest nauczenie go podejmowania własnych decyzji, wyrażania własnych opinii, podejmowania dyskusji, samodzielnego oceniania tego, co dla niego jest dobre, a co nie. Według mnie mądry człowiek, nie obrazi się na kogoś, kto próbuje coś zrozumieć czy wyrobić sobie jakąś opinię na dany temat. A głupi – nie powinien być raczej autorytetem.

Grzeczne dzieci

Ja wiem, że wszyscy gdzieś tam w podświadomości chcielibyśmy mieć grzeczne i posłuszne dzieci, takie które robiłyby to, o co się je poprosi, zawsze się słuchały i ogólnie nie sprawiały problemów. Ale patrząc z perspektywy tego, w jakim świcie przyjdzie żyć naszym dzieciom – świata natłoku informacji, reklam, starszych kolegów namawiających na papierosa, tysięcy decyzji do podjęcia w zasadzie każdego dnia – to czy nie lepiej jednak pomóc im nauczyć się weryfikować słuszność wszelkich autorytetów? Uświadamiać, że nie ma ludzi nieomylnych, a dotyczy to również rodziców i nauczycieli? Ale jednak pamiętając, że ludziom i ich uczuciom, w zasadzie bez wyjątku, należy się szacunek.  Tylko że szacunek nie oznacza bezdyskusyjnego posłuszeństwa i konieczności zgadzania się zawsze w 100%.


Czytaj też: Niegrzeczne dziecko

(Nie) grzeczne dziecko


Wiemy jednak, że dzieci do pewnego momentu w swoim życiu, w zasadzie nie weryfikują autorytetów. Uczą się przez naśladowanie. A naśladują wszystko to, co widzą, bez rozmyślania nad słusznością takiego czy innego postępowania. W pewnym sensie przez pierwszy okres życia jesteśmy dla nich autorytetami, czy tego chcemy, czy nie. Warto o tym też pamiętać. Bo bycie autorytetem, to nie tylko przyjemności, ale i obowiązek. Obowiązek dawania przykładu godnego naśladowania.


Czytaj też:  Jak nauczyć dziecko szacunku.

Czemu kary i nagrody nie działają i co robić zamiast?


A jakie jest Twoje podejście? W jaki sposób uczysz dzieci szacunku do innych? Chętnie się dowiem.

Jeśli podobał Ci się ten wpis, pamiętaj żeby udostępnić go znajomym. A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy, serdecznie zapraszam Cię tutaj – Od czego zacząć czytanie bloga?

  • Przez jakiś czas będę autorytetem dla syna, oby wyciągnął ode mnie te dobre rzeczy.
    A w szkole trudno o autorytet – sama pamiętam siebie jako uczennice, nauczycieli o których mogę powiedzieć „wow” bylo niestety mało. Spokojnie wystarczy mi palcy z jednej dłoni żeby ich zliczyć.

    • Ola

      No raczej o dobrych nauczycieli nie jest łatwo. Ale też trzeba przyznać, że i praca do łatwych nie należy, łatwo się wypalić, a tony papierów i ostateczna wypłata raczej zniechęcają.

  • Autorytety według mnie są ważne. Jedyną drogą by nauczyć dziecko czerpać z nich mądrość jest pokazać im nasze autorytety i pokazać jak my je szanujemy. Inaczej dzieci się nie nauczą.

    • Ola

      A mogłabyś rozszerzyć trochę to „pokazać jak my je szanujemy”? Bo nie wiem czy mam się z Tobą zgodzić czy nie;)