Oczywiście nie chodzi mi o gryzienie czekoladowego Mikołaja, których obecnie zastępy wyzierają na nas z każdej supermarketowej półki. Chodzi mi o tego prawdziwego Świętego Mikołaja… To znaczy, ten… O to, jak podjąć temat Świętego Mikołaja z dzieckiem. Jest prawdziwy? Nie jest prawdziwy? Czy w ogóle jest? Czy to ten koleś z wielkim brzuchem w czerwonych gatkach? Czy może biskup z Miry? Biegun północny? Laponia? A może jednak Gwiazdka czy inny Gwiazdor?
Jeszcze do niedawna myślałam, że to wszystko da się jakoś logicznie połączyć, przyjąć jakieś wytyczne, które zawsze będą prawdziwe i pomogą mi w indoktrynacji Klusków.
Ale w tym roku zdałam sobie sprawę, że Mikołaja nie da się logicznie wytłumaczyć. Przynajmniej ja nie umiem. Mikołaj jest tak naprawdę połączeniem religii, legend i mitów. I jako takiego trzeba go traktować.
Ładna definicja mitu
Mit pochodzi od greckiego słowa mythos, czyli opowiadanie, legenda, podanie. Oznacza historię opowiadaną od pokoleń, która zawiera zarówno element prawdy historycznej, jak i pierwiastki fantastyczne. Dzięki temu mitologie (czyli zbiory mitów) są ważne dla historyków i archeologów, a także humanistów, znawców literatur i kultur. Mit charakteryzuje zbiorową mentalność danego narodu. Dzięki zachowanym od Antyku mitom możemy poznać światopogląd, wierzenia, rytuały, zwyczaje ludów takich, jak starożytni Grecy, Rzymianie, Aztekowie, Inkowie, Majowie i wiele innych. Bohaterowie tych narracyjnych opowieści byli bogami lub mieli cechy boskie. Mity więc służyły przede wszystkim celom religijnym, próbowały wyjaśnić pewne zjawiska (np. zjawiska przyrody, zdarzenia losowe, przypadki historii) za pomocą wierzeń w świat bogów i herosów, którzy w taki sposób oddziałują na ziemię i jej mieszkańców. Mity odwołują się raczej do przeżyć, emocji, wyobrażeń, przesądów niż do racjonalnej wiedzy…
Źródło
Mity charakteryzują mentalność. Tłumaczą niewytłumaczalne. Mieszają prawdę i fantastykę. W dodatku charakteryzują mentalność DANEGO narodu. A mit o Mikołaju przeszedł już przez wiele narodów i wiele kultur. Boże Narodzenie, jak wiele innych świąt kościelnych, ma swoje odpowiedniki we wcześniejszych obyczajach. Kościół starał się oprzeć swój kalendarz, na świętach już zastanych, bo wiadomo, że jak się chce ludzi do czegoś namówić, to nie wolno im nic dobrego odbierać. Trzeba dać coś w zamian. Dlaczego Boże Narodzenie przypada akurat w okolicy przesilenia zimowego? Może dlatego, że w tym czasie w pogańskiej Europie (germańskiej części) obchodzono Yule. A w święcie tym dużą role odgrywał długobrody Odyn i jego podniebne procesje. Nie kojarzy Wam się coś?
Więc mamy już germańskiego Odyna, na to nakładamy chrześcijańskiego Mikołaja z Miry, który wg wielu przesłanek może nie być nawet postacią historyczną. Nie mówiąc już o tych wszystkich cudach jakich dokonał. Ktoś coś tu na pewno kolorował.
Materializm i komercja
Do tego dochodzi obecnie kultura masowa, która Mikołaja przedstawia w swój, określony sposób. Amerykańskie filmy, chcemy czy nie, na stałe zagościły już w naszej kulturze. Przejmujemy z nich wiele wzorców. Szczególnie, że przecież Mikołaj, to Mikołaj. My też mamy Mikołaja.
Na to nakładają się elementy kultury słowiańskiej. W samej tylko Polsce jest kilka teorii na temat tego kto przynosi prezenty 24. grudnia. Zależnie od regionu może to być Gwiazdor, Gwiazdka, Dzieciątko… To są rozbieżności, które wynikają zapewne z tradycji danego regionu…
Postrzeganie Mikołaja tak naprawdę zmienia się dość szybko. Powstają nowe legendy, tradycje, informacje się mieszają, jedne wypierają drugie. Ale nigdy jednocześnie na całym świecie.
Dlatego myślę, że nie można szukać faktów, spierać się o to, która racja jest lepsze, „mojsza”. Mikołaj jest mitem i jako taki ma nam służyć. A nie utrudniać życie.
Wykorzystuję Mikołaja
Mit jest formą tłumaczenia niewytłumaczalnego, przekazywania ogólnych prawd o świecie, jest taką „bajką terapeutyczną” trochę. I dlatego ja swoim Kluskom nie mówię, że go nie ma. Jeszcze nie teraz. Chciałabym dzięki niemu dać im trochę magii dzieciństwa, ale i przekazać coś ważnego. Dla mnie te święta są czasem bliskości, dawania i przyjmowania radości innym ludziom. To taki czas w roku, kiedy z jednej strony cierpimy na niedobór światła, bo dni są coraz krótsze, z drugiej strony w perspektywie mamy co najmniej dwa miesiące mrozów. Wszystko co jest w stanie dać trochę radości ludziom w tym trudnym okresie roku, jest, według mnie, dobre i potrzebne.
Dlatego w tym roku postanowiłam przedstawić Kluskowi własną wersję wydarzeń. Nie da się oczywiście uciec przed Mikołajem w czerwonych kalesonach, ale też jakoś szczególnie nie próbujemy. Jednak postaram się, żeby każda możliwość przekazania Kluskom, że ludziom trzeba pomagać, była w tym okresie szczególnie wykorzystana.
A zaczęliśmy dzisiaj od takiej oto historii o Świętym Mikołaju:
Tekst ten spisałam sobie wczoraj, a dzisiaj na jego podstawie odbyliśmy z Kluskiem bardzo pouczającą rozmowę. Klusek np. stwierdził, że cały dzień nie można jeść cukierków, bo to słodycze i są niezdrowe.
Nie twierdzę, że to jedyny słuszny sposób na przeżywanie Świąt. Ale wiem, że wiele mam i tatusiów co roku ma problem z tą kwestią. Może kogoś to zainspiruje. Albo może stwierdzi, że to bez sensu i przynajmniej będzie już wiedział, jak do Świętego Mikołaja podchodzić nie chce.
Wasze dzieci wieżą jeszcze w latające sanie i renifery?
Więcej pomysłów na świąteczne zabawy z dziećmi tutaj.