Przygody z książką – książka na prezent

Jak co roku szukam pomysłów na tanie i ciekawe prezenty dla swoich Klusków. Nie widzę sensu w kupowaniu mu kolejnej drogiej zabawki. Szczególnie, że babciom i ciociom nie da się wytłumaczyć, że Kluskom tak naprawdę nic nie potrzeba i zawsze po Świętach mamy miliony nowych zabawek.
Z mojej perspektywy nie ma, więc większego sensu kupować na święta drogich zabawek, bo i tak zginą one w gąszczu innych i znając życie, szybko polecą w kąt.
Z drugiej strony, kupowanie taniego badziewia, tylko po to, żeby jakiś prezent im dać, też uważam za bezsensowne.
Co mi zostaje? Szukać czegoś taniego, ale z pomysłem, zrobić coś samemu… No i tak zazwyczaj kombinujemy przy tego typu okazjach. A to dostanie kolorowy ryż, a to masę plastyczną z pianki i mąki ziemniaczanej, w zeszłym roku na Święta szyłam mu maski do przebierania.
Może zastanawiacie się już, dlaczego piszę o prezentach w tekście dotyczącym akcji Przygoda z Książką? Otóż dlatego, że w tym roku, na zbliżające się Mikołajki w ramach prezentu nasz Klusek dostanie książeczkę. Ale nie taką zwyczajną. Taką, którą można kupić w każdym sklepie. Nie. Tym razem postanowiłam sama napisać mu bajkę. Jeśli i wy rozważacie taki pomysł, to mam dla Was kilka podpowiedzi.

O czym? Maluchom wystarczy zapewne książeczka złożona z zalaminowanych zdjęć rodziców, rodzeństwa i najbliższej rodziny. Można też zrobić zdjęcia przedmiotów w domu i dodać do nich opisy.
Dla trzylatka to już niestety za mało. Ale chyba każde dziecko ma ulubioną postać z bajki. U nas np. z jakiegoś powodu jest to kotek Mamrotek. Dla Kluska to podstawowy wybór bohatera – „O czym chcesz bajkę?” – „O kotku Mamrotku i jakimś pojeździe”. Wymiana zdań, którą słyszę praktycznie codziennie. Więc ja postanowiłam zrobić mu własną książeczkę właśnie o kotku Mamrotku.
Ale można też np. wziąć jakiegoś ulubionego bohatera z bajki, którą dziecko już zna i wymyślić mu jakąś przygodę.

Na czym: Są zapewne wśród Was, ci którzy sami są w stanie zrobić podkład pod książkę. Ja kiedyś próbowałam, ale spektakularnych efektów nie było. Dla takich jak ja proponuję gotowce. Można wybrać mały album na zdjęcia, taki z kieszonkami i w niego powkładać przygotowane kartki. Można wybrać album do wklejania zdjęć, z takim można już poszaleć, ale i cena zazwyczaj wyższa. Można użyć nawet zwykłego zeszytu z ładną okładką na temat. Można zrobić kartki z tektury i zszyć je nitką. My tym razem zdecydowaliśmy się na laminowane kartki połączone kółkiem z breloczka od kluczy. Zaletą tego rozwiązanie jest też to, że kartki bez problemu można rozłożyć i użyć do zadań typu – uporządkuj historyjkę w odpowiedniej kolejności, albo – „co będzie następne.”

Poniżej kilka zdjęć naszej książeczki. (przepraszam za jakość, ale musiałam je robić w nocy, jak już Kluski poszły spać)

A w ramach świątecznego bonusu, tekst naszej historyjki – „Kotek Mamrotek i śmieciarka” – może i Wasze dzieci polubią naszego Kotka Mamrotka :)


 

Mama wysłała Janka, żeby wyniósł śmieci. Po drodze Janek spotkał kotka Mamrotka, który akurat wylegiwał się pod drzewem.
– Kotku Mamrotku, chodź ze mną – powiedział Janek.
– Po co? – zapytał kotek.
– Mama kazała mi wynieść śmieci – odpowiedział Janek.

– Śmieci? Do dużego kosza? – zapytał kotek.

Janek kiwnął głową w odpowiedzi.

– Lubię chodzić do dużego kosza – uśmiechnął się kotek Mamrotek pod wąsem. – Zawsze można tam znaleźć coś dobrego do przegryzienia.

I poszli. Jak tylko Janek otworzył drzwi śmietnika, kotek Mamrotek wskoczył do jednego z kontenerów w poszukiwaniu czegoś smacznego na drugie śniadanie.
W tym samym czasie do śmietnika podjechała śmieciarka. Wyszło z niej dwóch panów, żeby przesypać śmieci z z kontenerów do śmieciarki. Po kolei wyprowadzali każdy kontener i ładowali śmieci do śmieciarki.Janek był tak zajęty oglądaniem ich pracy, że całkiem zapomniał o kotku Mamrotku. Przypomniał sobie o nim dopiero kiedy śmieciarka odjechała.

– Kotku Mamrotku! Kotku Mamrotku! – wołał Janek, ale nikt nie odpowiadał.

Ponieważ kotek często znikał bez słowa pożegnania, Janek i tym razem uznał, że kotek najwyraźniej poszedł gdzieś załatwiać swoje, sobie tylko znane, kocie sprawy. Chłopiec, wrócił więc do domu, bo mama zrobiła mu już pyszny chlebek pieczony z serkiem. W końcu była to pora drugiego śniadania.
Tymczasem kotek Mamrotek nie bardzo wiedział co się stało. Dopiero co był w kontenerze, już miał wyciągnąć sobie smakowicie śmierdzący kawałek rybki, który ktoś najwyraźniej przez nieuwagę, wyrzucił do kosza… A tu nagle poczuł, że leci w dół, a na głowę sypie mu się cała góra śmieci. Dobrze, że był zwinnym kotem i miał dobry refleks, bo inaczej nie udałoby mu się uniknąć zderzenia z tą puszką po kukurydzy, ani z tym rozerwanym butem. A to na pewno by bolało. Oj, by bolało. Na szczęście kotek Mamrotek w porę się odchylił i udało mu się uniknąć uderzenia.

Dopiero kiedy wszystkie śmieci opadły, kotek Mamrotek miał czas, żeby zastanowić się, co się stało.

– Mmmrrrr – mruczał do siebie. – Było widno, jest ciemno. Było dużo śmieci, teraz jest jeszcze więcej… Gdzie ja mogę być? – Miau. No nic. Rozejrzę się, więcej śmieci to większa szansa na znalezienie czegoś dobrego do jedzenia.

Była to prawda. Kotek Mamrotek znalazł prawie świeżą rybę, butelkę jeszcze nie do końca skwaśniałego mleka, pół puszki szprotek w oleju… Objadł się za wszystkie czasy.

 – Ludzie wyrzucają naprawdę dużo dobrych rzeczy – pomyślał sobie i postanowił się zdrzemnąć, bo jadąca śmieciarka tak przyjemnie bujała…

No ale co za dużo to nie zdrowo. Trzeba w końcu jakoś wyjść. Tylko jak?
Kotek Mamrotek odgarniając po drodze śmieci, przeciskał się do ściany śmieciarki. Myślał, że jeżeli uda mu się wystarczająco mocno stukać łapką, ktoś na pewno go usłyszy i przyjdzie mu z pomocą. Zaczął, więc stukać.
– Hihihihihi – usłyszał w odpowiedzi.
– Miał? – zapytał, bo nie był pewien co się dzieje.
– Łaskoczesz mnie – odpowiedział głos.
– Kim jesteś? – zapytał kotek Mamrotek.
– Jestem śmieciarką. A ty? – odpowiedziała śmieciarka.
– Jestem kotek Mamrotek. – przedstawił się kotek Mamrotek.
– A co robisz w moim brzuchu? Ktoś cię wyrzucił? – zapytała śmieciarka?
– Nie – odpowiedział kotek. – Wpadłem tutaj przez pomyłkę. Ale chciałbym już wrócić do domu.
– A gdzie mieszkasz? – zapytała śmieciarka.
– Na podwórku, koło domu Janka – wyjaśnił Mamrotek.

To jak chcesz, to cię odwieziemy, bo właśnie skończyliśmy zbierać śmieci i wracamy na wysypisko. .

I śmieciarka odwiozła kotka Mamrotka do domu.
Janek bardzo się zdziwił, kiedy zobaczył kotka Mamrotka wyskakującego ze śmieciarki.
– Do widzenia – powiedziała śmieciarka.
– Do widzenia – powiedział kotek i pomachał jej łapką na pożegnanie.
– Co się stało? Gdzie byłeś? Skąd znasz śmieciarkę? – dopytywał się Janek.

– Chodźmy, wszystko ci opowiem – odpowiedział kotek Mamrotek. – Tylko najpierw muszę się wykąpać.


A co Wasze maluch dostaną pod poduszkę? Czy może były niegrzeczne i jednak Mikołaj przyjdzie z rózgą? Stosuje ktoś jeszcze tę metodę? :)
A jeśli lubicie tematy książkowe zajrzyjcie też do na inne blogi uczestniczące w projekcie.

  • Oczywiście, że książki! Też nie lubię zasypywania dzieci prezentami, dlatego u nas dyżurują klocki. Dorzucamy kolejne zestawy do ikeowej sprężyny i tworząc nowe wątki rozwijamy kreatywność Młodego. Najbardziej mnie denerwuje, jak dziadkowie pytają, co dać, ja wynajduję porządny niedrogi prezent, a oni do tego dorzucają jeszcze kilka innych do niczego niepotrzebnych rzeczy, żeby było bardziej na bogato. A stos nieużywanych rzeczy rośnie. To po co pytają?

    • Rozszerzanie zestawów klockowych to dobry pomysł :) A z dziadkami, to ja nie wiem. My się trochę zmądrzyliśmy i zazwyczaj mówiy dziadkom, że kupimy prezent, a oni tylko oddadzą pieniądze i go wręczą. Ale i tak potrafią dokupić coś od siebie do sterty nieużytków :)

  • Moja córka ciągle prosi o opowieści o dzikach (tak wiem, osobliwe zainteresowanie jak na dwuletnią dziewczynkę). Tata już nie ma weny do wymyślania, może korzystając z Twojego wpisu nieco go wesprę.

    • Czy ja wiem, czy kotek mamrotek jest lepszy od dzika? :) Ja zazwyczaj jak nie mam weny to zwyczajnie opowiadam o tym co się dzisiaj działo z perspektywy Kluska, tylko zamieniam jego imię na „kotek mamrotek”. Póki co nie łapie, że to nie bajka. Może Twój mąż może tak zrobić z dzikami? :)

    • Podpowiem mu, choć on ma często utrudnione zadanie bo córka składa mu konkretne zamówienie informując co mniej więcej ma się w tej opowieści dziać. Ale może spróbuje Twoim sposobem.

      Z tymi dzikami to jest taka ciekawostka, że Luśka się nimi jednocześnie fascynuje i się ich boi.

    • Z konkretnymi zamówieniami to już może być gorzej. Chociaż zawsze można wyjść z sytuacji, jak ten student z jakiegoś kawału, co się nauczył na egzamin tylko o ogórkach, a zadali mu pytanie o pomidora: „Pomidor jest całkiem niepodobny do ogórka, bo ogórek to….” :)

  • ode mnie też wszystkie dzieci w rodzinie dostają książki 😛
    w tym roku na Mikołajki wymyśliłam dla starszaków książeczki-kolorowanki z zadaniami do wielokrotnego rozwiązywania – zalaminowane kartki z labiryntami, łączeniem kropek, dokańczaniem rysunków, malowaniem szlaczków itp. dla każdego w ulubionej tematyce -> dla Janka już wcześniej zrobiłam tak kilka kart z pociągami i widzę, ze chętnie do nich wraca, teraz powstaje dla Justysi książeczka z Dorą – do tego kilka pisaków suchościeralnych i prezent gotowy!
    z autorskimi książeczkami z treścią jest u nas gorzej, bo ja nie bardzo umiem opowiadać, ale ponieważ Janek umie myślę, że też niedługo powstaną – powinnam sobie poradzić jako kronikarz i edytor :)
    a Mamrotek jest super! nie dziwię się, że Klusek go uwielbia :)

    • Super pomysł z tymi zadaniami. Nie obrazisz się jak ściągnę? :)

  • Bardzo fajny pomysł na wpis. Przez ten projekt bankrutuję, dawno tyle nie wydałam na książki. Więc Mikołajki i Boże Narodzenie – książkowe! Na pierwszy ogień długo wyczekiwany „Uśmiech dla żabki” i „W pogoni za życiem” duetu Wechterowicz i Dziubak. Pozdrawiamy :)

  • No jak się zaczyna projekt książkowy, to trzeba się liczyć z konsekwencjami.;)