Są takie teksty, nazwijmy je „komunikatami wychowawczymi”, które działają mi na nerwy. Chciałam się nimi z wami tu podzielić. Bo czemu by nie, w końcu od tego ma się bloga, żeby mówić o tym co nas wkurza.
No więc serię tych komunikatów chciałabym zacząć od
„Bo pan będzie krzyczał!”
Wszyscy to znają. Wiedzą kiedy się tego używa – „Nie bierz tego, bo pan będzie krzyczał”, „Nie wysypuj piasku z piaskownicy, bo pani będzie krzyczała”, „nie ruszaj mąki na półce, bo pani będzie krzyczeć” itd. Sytuacji jest masa. Wszyscy tego używają.
Czemu więc się czepiam?
Bo ten komunikat nie wnosi żadnej wartości. Ma za zadanie nastraszyć dziecko. Panem lub panią. Żeby przestało robić to co nam się nie podoba. Ale jest to bardzo abstrakcyjny komunikat. Bo skąd niby dziecko ma wiedzieć, kiedy i za co będą na nie krzyczeć? (Za ruszanie mąki będą, a jak ruszą ryż, to może już nie?) I nawet jeśli dziecko przestanie robić to, co robiło, to jeszcze zostaje sam powód. Dziecko przestaje, bo się boi.
A moim zdaniem, dziecko powinno wiedzieć, czemu jednych rzeczy robić nie można, a drugie można. Powinno umieć ocenić co jest dobre, a co nie. Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy jest tyle autorytetów, które wzajemnie sobie zaprzeczają, dziecko nie może być wychowywane w duchu „rób tak, bo tak”.
Jak inaczej?
Czy nie lepiej powiedzieć „Nie wysypuj piasku z piaskownicy, bo inne dzieci nie będą miały się czym bawić?” Albo „Nie ruszaj mąki na półce, bo pani sprzedawczyni napracowała się, żeby to tak ładnie poustawiać?” Bo chodzi o to, żeby dziecko, a potem dorosły, widziało że tym co robi, ma wpływ na otoczenie. I żeby myślało o tym, podejmując decyzję na co dzień. A nie, żeby w każdym miejscu rozglądało się za panią czy panem, który może na niego nakrzyczeć za nie wiadomo co. A jak pana nie ma, to można już wszystko?
Niedługo na pewno podzielę się kolejnymi tekstami, które, mniej lub bardziej, wywołują we mnie agresję. Chyba, że ktoś ma coś przeciwko?