Trzylatek pomaga w kuchni

 

 

Dziecku jak wiadomo potrzeba kontaktu z rodzicami. Nie może inie chce cały dzień bawić się sam. Ale każda mama ma też swoje obowiązki. Również w domu. Trochę posprzątać, podlać kwiaty, ugotować obiad… Na szczęście u nas udało się częściowo pogodzić te dwie potrzeby.

Czemu przestaliśmy

Klusek od najmłodszych lat pomagał mi w kuchni, ale ostatnio trochę zarzuciliśmy tą praktykę. Przy drugim Klusku, a wcześniej przy moim złym samopoczuciu w ciąży, chciałam mieć obiad z głowy jak najszybciej. A takie gotowanie z dwulatkiem to jednak męczące jest i wymaga czasu. Oczywiście wszystko da się zrobić, ale nie oszukujmy się, potrzebne są przygotowania, cierpliwość i zazwyczaj dużo sprzątania.
Tak więc zarzuciliśmy wspólne gotowanie, Klusek zajmował się swoimi sprawami kiedy ja gotowałam. Ale ostatnio wróciliśmy do tej praktyki. Trochę tak testowo. Ale okazało się, że Klusek trzyletni może być już prawdziwą pomocą kuchenną. A wspólne gotowanie, to już wspólne gotowanie, a nie zabawa sensoryczna.

Trzylatek pomaga w kuchni

Klusek sprawdza się dobrze przy myciu warzyw i owoców, krojeniu w kostkę (pod warunkiem, że wcześniej pokroję mu warzywa na paski, oraz pod warunkiem, że ma ostry nóż), wsypywaniu kaszy czy makaronu, dodawaniu przypraw (i próbowaniu każdej – co dziwne, warzyw i owoców za Chiny nie chce spróbować, a przyprawę każdą – pieprz nie pieprz, chili nie chili, próbował wszystkiego i nie marudził), wlewaniu wody z dzbanka… No ogólnie rzecz biorąc – Klusek wielu zastosowań.
Zobaczymy jak rozwinie się ta pasja, bo może być tak, że za tydzień czy dwa znudzi mu się ta zabawa, ale obecnie, co by nie robił , na pytanie czy pomoże mi gotować obiad, bez namysłu biegnie do łazienki myć ręce.

Wyrzuty sumienia

To chwilowe zarzucenie wspólnego gotowani, trochę mnie bolało, muszę przyznać. Internet pełen jest blogów, na których mamy chwalą się jak to ich dzieci odkąd tylko mogą w ręce utrzymać łyżkę, to same przygotowują już sobie posiłki. A przynajmniej zawzięcie pomagają w kuchni. Szczególnie ten trend widoczny jest u mam zafascynowanych metodyką Montessori.
U nas niestety to się nie sprawdziło. Wspólna zabawa przy gotowaniu oczywiście była fajna, ale nie na co dzień. To sprzątanie, ciągłe pilnowanie… nie do końca było na moje nerwy. I trochę miałam wyrzuty sumienia, że mi Klusek na kuchenną niezdarę wyrośnie, skoro ograniczam mu kuchenne obowiązki, zamiast z wiekiem je zwiększać.
Ale okazało się, że przyszedł czas i na Kluska w kuchni, kluskomotoryka nabrała już takich umiejętności, że możemy sobie pozwolić na wspólne gotowanie. Bez zbyt dużego „poświęcenia” z mojej strony.  To trochę tak jak z tym czytaniem, o którym pisałam już tutaj. Po prostu na wszystko przychodzi odpowiedni moment. Oczywiście dziecko można w zasadzie pewnie nauczyć wszystkiego, ale potrzeba przy tym wile wysiłku i cierpliwości i może się to skończyć frustracją, jeśli się to próbuje robić zbyt wcześnie. Kiedy dziecko dorośnie już do jakiejś czynności, to nauka idzie dużo łatwiej, szybciej i bezstresowo. Przynajmniej z Kluskiem tak jest.