Klusek, jak już kiedyś pisałam, jest w wieku dość trudnym, a i sytuacja rodzinna, w związku z pojawieniem się Michy, jest dla niego dość trudna. W domu czasami ciężko z nim wytrzymać. Sytuacja diametralnie zmienia się na dworze. A najlepiej – na wsi.
Na wsi Klusek się staje dzieckiem pomocnym i radosnym i prawie wcale nie kłopotliwym.
I tak zastanawiam się z czego może to wynikać.
Dziecko potrzebuje pracy
I przyszło mi do głowy, że taki trzylatek to jest dziecko, które już na dobrą sprawę dużo może. Manualnie i w ogóle. A do tego uczy się przez naśladowanie i naśladować chce wszystkich. A rodziców szczególnie. Więc siłą rzeczy, jak widzi, że rodzice coś robią, to i on chce.
Tylko że teraz, w domach tyle rzeczy, na które trzeba uważać. Komputery, telefony, laptopy, gaz, urządzenia elektryczne, drogie rzeczy rodziców… Dziecko na każdym kroku słyszy – nie rusz, nie tak, nie wolno, masz swoje zabawki. A ono by wolało to co rodzice, a nie tam zabawki.
Kiedyś było inaczej, dzieci mogły naśladować i pomagać rodzicom. Tego się od nich oczekiwało. Taki trzylatek bez problemu przyniesie coś, pomoże zgrabiać siano, kopać kartofle, karmić zwierzęta, prać czy robić ciasto na chleb. Podleje co trzeba, młodszego dziecka chwile popilnuje… No jednym słowem, taki trzylatek nadaje się już do pomocy.
Pewnie, że nie wszystko i nie zawsze zrobił perfekcyjnie, ale szkody też dużej nie zrobił, bo i nie było w czym. Więc dzieci wolną rękę miały i przy rodzicach mogły się życia uczyć. Pomagając już trochę jednocześnie dorosłym.
A biorąc pod uwagę, że z tego co obecnie wiadomo, dzieci zabawę traktują na zasadzie pracy, to i ta pomoc rodzicom nie traktowana była jako wielkie obciążenie…
Głównym obowiązkiem dziecka jest zabawa?
I tak się teraz zastanawiam, czy ci co stwierdzili, że głównym obowiązkiem dziecka jest zabawa, mieli rację? Czy może my po prostu inaczej do tego powinniśmy podchodzić?
Oczywiście nie mówię, tu o tym, żeby trzylatki wysyłać na zarobek do kopalni, czy coś, ale może jednak dać im szanse na udział w życiu rodziny? W pracy i w zabawie? Oczekiwać od nich wkładu w to życie rodzinne? Na miarę możliwości.
Bo skoro dzieci w tym wieku najlepiej uczą się przez naśladowanie i koniecznie chcą nas naśladować, to jakiś cel natura musiała w tym mieć. Czyż nie?