Dwulatki są powszechnie znane ze swojego „trudnego” charakteru. Nie bez powodu każdy rodzic boi się tego okresu, wtedy bowiem często nasze słodkie i rozkoszne maluszki zmieniają się w potwory. Takie przynajmniej panuje przekonanie.
Czemu dwulatki się złoszczą?
Czy to prawda? Wydaje mi się, że i tak i nie. Z jednej strony bowiem faktycznie zachowanie dwulatków często bywa trudne dla rodziców. Ale z drugiej strony – przecież nie jest tak, że raptem opętuje je zły duch i straszą wszystkie okoliczne nianie. Twoje dziecko nie staje się niegrzeczne. Twoje dziecko po prostu przeżywa wiele trudności. (Czytaj też: (Nie)grzeczne dziecko.) Dwa lata to okres trudny nie tylko dla rodzica, ale również (a może – tym bardziej) dla dziecka. To czas, kiedy dziecko dowiaduje się, że może samo podejmować decyzje, że nie musi się zgadzać z mamą. Ta świadomość może być dla dziecka trochę straszna i przytłaczająca. W końcu jego wiedza i umiejętności w zakresie prawdziwego życia są jeszcze bardzo słabe. Dziecko nie do końca wie, co może, a czego nie – sprawdza więc, czasem mu się udaje, a czasem ponosi porażki. Oczywiście na tych porażkach wiele się uczy, ale często wiążą się one z bardzo nieprzyjemnymi emocjami. W dodatku dziecko nie ma jeszcze władzy nad tymi emocjami, nie umie sobie jeszcze z nimi radzić. To też jest trudne. Poza tym zazwyczaj jeszcze na tym etapie dziecko rozumie więcej niż jest w stanie powiedzieć. A to kolejna przeszkoda na drodze do pokojowej komunikacji z rodzicem.
Patrząc na to, z tej perspektywy, wydaje mi się oczywiste, że między dwulatkiem a dorosłym musi dochodzić do nieporozumień. Ponieważ w tej relacji, to jednak Ty masz większą wiedzę, świadomość i możliwość panowania nad sobą, to na Tobie ciąży odpowiedzialność, za stworzenie takich warunków, w których łatwiej będzie się obu stronom dogadać. Jak to zrobić?
Przyjrzyj się najpierw tym dwóm przykładom:
Przykładowa rozmowa z Kluskiem (w kuchni):
Klusek: Zupa już jest gotowa! Łe! Łe!
Ja: Nie jest! (I dorosłemu by wystarczyło, ale Klusek ciągnie dalej)
K: Jest już gotowa! Łe! (Klusek najwyraźniej okazuje niezadowolenie, jak na moje oko z dwóch powodów: 1) jest głodny, 2)mama go nie rozumie)
J: Chciałbyś, żeby zupa była już gotowa? (Próba zrozumienia Kluska, która jednocześnie wymaga od Kluska chwili zastanowienia i przerwania płaczu oraz daje mu szansę na poczucie zrozumienia przez mamę)
K: Tak! /mniejsze łe/
J: Aha. Chciałbyś, żeby zupa była już gotowa. Rozumiem. (Klusek wie, że rozumiem o co mu chodzi) Ale jeszcze kartofelki są twarde, a jak zjemy twarde kartofelki to nas będzie bolał brzuch. (Powód dla którego nie dostanie zupy – musi być sensowny i prosty) Jak jesteś głodny to mogę ci dać chlebka. (Alternatywa)
K: Daj! /Już bez łe – konflikt zażegnany/
Przykładowa rozmowa nr 2 (w sklepie):
Klusek: Chcę lizaka!
Ja: Nie!
Klusek: Chcę lizaka!
Ja: Nie kupię ci lizaka. (Dorosły by zrozumiał, Klusek – nie).
K: Chcę lizaka. Kup mi! Łe!
J: Chcesz lizaka? (Klusek musi się zastanowić, więc na chwilę przestaje płakać i można z nim rozmawiać)
K: Tak.
J: Ale nie mogę ci kupić. Nie mam pieniążków (Powód)
K: Łe! Łe! Łe! (Nie zawsze jest jakaś alternatywa, takie życie)
J: Jesteś zły, bo nie chcę ci kupić lizaka? (Próba zrozumienia i nazwania emocji – tak żeby na przyszłość dziecko wiedziało, jaką emocję akurat przeżywa)
K: Tak! Łe! Łe (przytula się)
J: Mhm.
K: /cichsze łe/ /pociągnięcie nosem/ Już nie płaczę.
Masz już własne wnioski? Ja na przykładzie tych i podobnych im sytuacji stwierdziłam, że w komunikacji z płaczącym, złym i zdenerwowanym dwulatkiem trzeba pamiętać o trzech krokach.
Trzy kroki do opanowania złości dwulatka
Krok pierwszy: Weź głęboki oddech i spróbuj się uspokoić.
Pamiętaj, że dla dziecka też jest to trudna sytuacja, nikt nie robi Ci tutaj na złość, nikt nie chce Cię zdenerwować. Działając w nerwach tylko pogorszysz sytuację, bo dzieci jako małe ssaki mają wrodzoną łatwość podążania za emocjami innych członków stada. Więc będąc zdenerwowanym nie uspokoisz dziecka, możesz je co najwyżej zastraszyć do tego stopnia, że będzie się bało okazać to, co akurat przeżywa.
(Przeczytaj też: Dlaczego kary i nagrody nie działają i co robić zamiast.)
Krok drugi: Zadaj pytanie.
Zwykła odpowiedź „Tak/nie/Potem…itd” w przypadku dzieci często się nie sprawdza. Czasami wygląda to trochę tak, jakby dziecko w ogóle nie łączyło tej odpowiedzi z zadanym pytaniem. Dla niego to Twoje „tak” lub „nie” w zasadzie może odnosić się do wszystkiego. Drąży więc temat. Dorosły się wkurza, bo ile razy można odpowiadać na to samo pytania. W dodatku myśli, że dziecko próbuje coś na nim wymusić, kiedy tak naprawdę dziecko chcę żeby mama czy tata odpowiedzieli na pytanie. A wystarczy prośbę dziecka zamienić na pytanie: „Chcesz to i to?” I już dziecko wie, że odnosimy się do jego prośby. A poza tym musi się zastanowić nad odpowiedzią i nie zaczyna od razu płakać. A jak wiadomo, z niepłaczącym dzieckiem dużo łatwiej dojść do porozumienia niż z dzieckiem płaczącym. A czekając na odpowiedź zdobywasz dodatkowy czas na to, co powinno nastąpić w punkcie trzecim.
Krok trzeci: Zastanów się czego tak naprawdę chce Twoje dziecko
Czasem trzeba się po prostu zastanowić czego dziecko chce. Czy chodzi o tę konkretną zupę, czy zwyczajnie jest głodne. Jeśli jest głodne – problemu nie ma – dajemy mu coś do jedzenia. Jeśli chodzi o tę konkretną zupę, to wiadomo, że nie damy mu nieugotowanej. Można oczywiście próbować odwracać uwagę, zabawiać i tak dalej. Ale czasami warto jednak uznać dziecięce prawa do „złych” emocji. Powiedzieć „Jesteś zły/smutny/zdenerwowany bo nie możesz dostać zupy. Nic na to nie poradzimy. Możesz popłakać, potupać nóżkami albo się przytulić.” I tyle. Dzieci też muszą przeżywać trudne emocje. Przed całym nieszczęściem świata nie da się ich obronić.
Pamiętaj też, że to, że Twoje dziecko już mówi, nie znaczy, że posługuje się językiem tak dobrze jak Ty. Ja sama dla siebie odkryłam tę prawdę właśnie dzięki takim konfliktowym sytuacjom, kiedy Klusek miał trochę ponad dwa lata i wydawało mi się, że już bardzo dobrze mówi i wszystko rozumie, więc zwykłam była rozumieć jego mowę dosłownie. I zaczynało mnie już drażnić, że często powtarza to samo zdanie chociaż już mu wytłumaczyłam, że to co mówi, nie jest prawdą. Tak jak z tą zupą : „Już się ugotowała” – No jak się ugotowała, jak tłumaczę jak krowie na między, że surowe kartofle? „Już tatuś wrócił” – No jak wrócił, jak go nie ma?
Dopiero za którymś razem mnie olśniło: „Już się ugotowała” w języku mojego dwulatka znaczyło „Chcę, żeby już była ugotowana”, „Już wrócił” znaczyło „Chcę, żeby już wrócił” itd. Jedno brakujące słowo, a różnica znacząca, czyż nie?
Myślę, że przy trochę starszych dzieciach, które już zaczynają dobrze mówić, często zapominamy, że język to tylko sposób wyrażania tego co w głowie. I nawet jeśli dziecko mówi już dobrze, to jeszcze nie wszystko rozumie i nie wszystko potrafi odpowiednio nazwać. A my przyjmujemy to co dziecko mówi, tak jak mówi i niepotrzebnie się denerwujemy, że nie chce nas słuchać.
Stosując te trzy kroki udało mi się wielokrotnie powstrzymać wybuchy złości w moich dzieciach. To oczywiście nie znaczy, że moje dzieci się nie złoszczą. Są bowiem takie sytuacje, że jedyne co mogę zrobić, to zrozumieć ich i pozwolić przeżyć te trudne emocje. Ale nawet wtedy mam świadomość, że takie przeżycia są im potrzebne, że ja jako matka nie muszę usuwać im spod nóg każdego kamyczka i spełniać każdej zachcianki. W ten sposób łatwiej jest mi się opanować i nie dołączyć do ataku furii mojego dziecka.
Rzecz jasna nie zawsze wszystkie te kroki są aż tak proste. Matka też człowiek i czasami i ją emocje ponoszą, a wtedy pierwszy krok – opanowanie – bardzo trudno jest osiągnąć. Za dużo na głowie, za mało snu, ciągły płacz… Warto więc w tym trudnym okresie buntu dwulatka zająć się również sobą i swoimi potrzebami. W tym temacie polecam wpis „Z okazji Dnia Matki”
Czytaj też: Twoje dziecko jest niegrzeczne? Koniecznie spróbuj tej metody!
A czy Twoje dziecko przeżywa bunt dwulatka? I jak sobie z tym radzisz? Chętnie poznam Twoją historię. Będę też bardzo wdzięczna jeśli udostępnisz ten wpis znajomym.