Okres jakby nie było świąteczny. Co jakiś czas docierają do mnie pytania o to, co zakupić Kluskowi pod choinkę. W związku z tym postanowiłam napisać kilka ogólnych uwag, które sprawią, że wybór prezentu dla dwulatka, będzie prostszy:
1) Pamiętajcie o tym, że zdolności manualne dwulatka są jeszcze dość ograniczone. Jeżeli zabawka ma masę funkcji, małych elementów, które trzeba przekręcać, jeżeli wy sami macie problem z obsługą, bo części są malutkie albo ciężko chodzą, to znaczy że zabawka nie nadaje się dla dwulatka.
I zaznaczyć chcę od razu, że nie jestem fanatykiem znaczka „zabawka od lat trzech”. Klusek tak naprawdę niewiele ma zabawek, które są przeznaczone dla jego grupy wiekowej wg. tych oznaczeń.
2) Po raz kolejny, zwracajcie uwagę na małe części – i nawet nie chodzi mi o to, że dziecko może taką część połknąć, większość dzieci w wieku lat dwóch nie wkłada już wszystkiego jak leci do buzi. Ale te małe odstające elementy: kierownice motorów, antenki, zawieszki… To wszystko w rękach dwulatka narażone jest na złamanie, odpadnięcie i zgubienie. Albo tak jak to jest wypadku naszego Kluska – ciągłe przynoszenie tatusiowi albo mamie, żeby naprawiali. Nawet jeśli da się to od ręki naprawić, to powtarzanie tej czynności po kilku minutach staje się nudne i uciążliwe dla rodzica, a frustrujące dla dziecka. A często naprawić się tego w ogóle nie da. I jak na takich zabawkach uczyć dzieci szacunku do rzeczy?
3) Zabawki grające, jeżdżące itd. Czyli ogólnie zabawki, które wymagają baterii, nie są najlepszym rozwiązaniem. Dzieci wcale dłużej się nimi nie bawią, a raczej przyzwyczają się i nudzą szybko tymi wszystkimi funkcjami,a potem wymagają tylko więcej i więcej bodźców. Do tego wcale nie rozwija ich ta zabawa, tak jak reklamują to producenci (no ale to już temat na dłuższy post). Dodatkowo – proszę pomyślcie o rodzicach – słuchanie tych zabawek na co dzień zazwyczaj nie należy do przyjemności.
Moja osobista prośba, jeśli chcecie kupić mojemu dziecku coś grającego – niech to będzie normalny instrument: jest wiele całkiem niedrogich instrumentów perkusyjnych, dmuchanych i innych wystarczająco prostych, do obsługi dla dwulatka. Klusek lubi grać – to się ucieszy
4) Ja wiem, że niektórym wydaje się, że prezent bożonarodzeniowy bez słodyczy, to nie prezent, ale nadmiar słodyczy dobry nie jest. A dwulatki raczej nie należą do osób, które racjonalnie podzielą sobie dostane słodycze. Przekonywanie ich, żeby skończyły na jednej czekoladzie czasami łatwe nie jest i może trochę popsuć atmosferę Świąt. Może więc warto pomyśleć o czymś zamiast. Naklejki, bański mydlane, kolorowanka, piłeczka kauczukowa… Pomysłów jest masa.
5) Książeczki – jeśli zdecydujcie się na książeczkę, co jest bardzo fajnym pomysłem, przejżyjcie ją przed zakupem. Nie tylko sprawdźcie czy nikt nikogo nie zabija, ale też przeczytajcie fragment, szczególnie przy wierszykach, bo teraz na rynku, obok bardzo fajnych wydawnictw, jest sporo książeczek, które nie przedstawiają sobą żadnej wartości, i często widać to już po samym języku. Jakieś rymy na siłę, wyskakujący skądś jeż w czapce, po to tylko, żeby autorowi tekstu się zrymowało. Jednym słowem, wstyd to później dziecku czytać.
Jeśli chodzi o ilustracje, to ja osobiście wolę żeby Klusek oglądał jak najwięcej ilustracji spoza kręgu disneyowskiej stylistyki. Ale to myślę, kwestia indywidualna.
I to by w skrócie było tyle. Jak mi się jeszcze coś przypomni, to dopiszę. A może ktoś jeszcze ma jakieś sugestie?