Znów o ciastolinie. W sobotę Klusek dostał nową partię, tym razem niebieskiej, ciastoliny. I podoba mu się jeszcze bardziej niż wcześniej. Często sam ją wyciąga i robi płaskorzeźby próbując wykrawać ciastka. Lubi też ją rozrywać i rzucać po kawałku na swoje krzesełko. Nie mam pojęcia czemu, ale najwyraźniej mu to pasuje. Chętnie też wciska w nią koraliki i inne elementy.
Bałagan, ale spokój
I chociaż pół kuchni mam zasypane niebieskimi kawałeczkami, to i tak się cieszę, bo Klusek przy ciastolinie bawi się sam i nie zawraca mi głowy, za bardzo. A dywan w kuchni już i tak dawno spisałam na straty…
Pierwsze eksperymenty kreatywne
Klusek jest na tyle samodzielny w zabawie ciastoliną, że ostatnio nawet zaskoczył mnie swoją kreatywnością. Przeprowadził chyba swój pierwszy całkowicie samodzielnie wymyślony eksperyment artystyczny. Otóż wziął ciastolinę ze stolika i wrzucił do kolorowego ryżu, wytarzał ją tam, obsypał po czym wyjął gotowe arcydzieło i umieścił na stole.
Niby nic wielkiego, a jednak ucieszyła mnie taka inwencja.
Przepis na własną ciastolinę
-
szklanka mąki
-
pół szklanki soli
-
szklanka wody
-
łyżka soku z cytryny
-
dwie łyżki oleju
-
można dodać barwnik albo aromat
Wrzucamy do garnka i mieszamy na małym ogniu aż nie osiągnie właściwej gęstości.
Udanej zabawy!